Strona 4 z 33

Re: Moja ogoniasta łobuzeria

: wt gru 29, 2009 11:57 pm
autor: Dulcissima
Hej :)
Do weta dziś nie zdążyliśmy - zadzwonili dziś z pracy, że powinnam przyjść 2 godziny wcześniej, bo jest mała obsada i musiałam lecieć :/ No, ale jutro wykorzystam znany patent - wyłączam telefon i tyle :)

Ranka Grubexia ma się trochę lepiej - tzn goi się pod wpływem smarowania rivanolem, ale mimo wszystko wolę, żeby obejrzał to doktorek :)

Re: Moja ogoniasta łobuzeria

: śr gru 30, 2009 10:23 am
autor: Dulcissima
wstałam dziś dość wcześnie jak na mnie - właśnie zbieram się do wyjścia do weterynarza. Przygotowałam transporterek - wymościłam go ścinkami polaru, więc mam pewność, że Grubcio za bardzo nie zmarznie :)
Za jakieś 2 godziny powinnam być z powrotem - zdam wtedy relację :)

Re: Moja ogoniasta łobuzeria

: śr gru 30, 2009 12:40 pm
autor: Dulcissima
I już jesteśmy po wizycie. Doktorek obejrzał Grubciowy tyłek, przy czym pączuś sporo piszczał - widać, że ranka sprawia mu spory dyskomfort. Na razie lekarz zalecił smarowanie ranki balsamem szostakowskiego przez dwa tygodnie. Jak nie będzie widocznej poprawy po tygodniu, trzeba będzie znowu zszywać - na razie rana jest na tyle mała, że woleliśmy nie ryzykować ponownego dawania szczuraskowi narkozy.
Mam nadzieję, że Grubex już niedługo będzie w 100% zdrowy. Chociaż na razie, poza skaleczeniem nie widać u niego żadnych niepokojących objawów - mordkę ma wesołą i dokazuje razem z resztą łobuzów :)

Re: Moja ogoniasta łobuzeria

: śr gru 30, 2009 4:58 pm
autor: _runa_
:D :D :D no to swietnie!kciuki za Twoje stadko!

Re: Moja ogoniasta łobuzeria

: czw gru 31, 2009 1:19 pm
autor: Dulcissima
Już drugi dzień odkąd smaruję Grubexowi jego nieszczęsny tyłek balsamem. Rana wygląda już nieco lepiej, chociaż pączuś strasznie się wyrywa, kiedy już wie, że to pora aplikacji lekarstwa. Po "namaszczeniu" musi jeszcze dłuższą chwilę posiedzieć u mnie na kolanach - trzeba go pilnować, żeby nie zlizał smarowidła zanim się wchłonie. Teraz właśnie siedzi mi na kolanach i próbuje dorwać się do klawiatury - gania za palcami i próbuje szczypać skórki. Manicurzysta jeden ;D


Teraz coś o dziewczynach. Ich ulubioną ponad wszystko zabawką są wszelkiej maści paragony i papierki. Ważne jest, żeby szeleściło i tak faaajnie rozdzierało się na strzępki :D
A już papier toaletowy to wręcz fetysz ;D

dodaję linka z YT - nakręciłam dziewczyny podczas zabawy:

http://www.youtube.com/watch?v=yvr0v00A7Pk

Re: Moja ogoniasta łobuzeria

: sob sty 02, 2010 11:09 pm
autor: Dulcissima
Znów mam chwilę czasu, coby przysiąść i popisać :)
Ranka Grubexa wygląda z dnia na dzień lepiej - i już mniej się wyrywa przy smarowaniu jej - znosi to ze stoickim spokojem, tylko potem obraża się na czas jakiś. Na szczęście nie próbuje wylizywać rany - lekarstwo ma na tyle paskudny zapach, że nawet ogonkowi nie przypadł do gustu ;D
Obrażony Grubex:
Obrazek

Dziś po raz pierwszy wypuściłam Grubcia razem z resztą stada - wcześniej rana była otwarta i nie chciałam, żeby ją sobie rozpaprał jakimiś paprochami zza szafy ;) Dziewczyny od razu dopadły biedaka i zaczęły sprawdzać, czemu tak dziwnie pachnie. Można sobie wyobrazić jego minę, kiedy obsiadły go trzy małe potwornickie ;D

Wczoraj udało mi się dorzucić na YT kolejny filmik z ogoniastymi ;D
http://www.youtube.com/watch?v=IN0IVNWGUCg

Balbina - krótka wstawka :)

: pn sty 04, 2010 10:51 pm
autor: Dulcissima
Dziś nadszedł czas na Balbinę, albowiem wreszcie zawitała w moje skromne progi (choć w smutnych okolicznościach)

Tytułem wstępu: Koleżanka opiekuje się dzieckiem znajomego, i toto dziecko ma szczurzynkę - tytułową Balbinę. Do tej pory znałam Balbinkę tylko ze słyszenia - kumpela siedząc u mnie i miziając moje ogoniaste, nieraz wspominała o szczurce, którą też zresztą się opiekuje przez większość dnia.
Balbina to już stateczna pani - według właściciela ma prawie dwa lata, choć nie wygląda na aż tyle. Jest pięknym czarno-białym kapturkiem i... maluchem - przynajmniej w porównaniu z moimi smokami ;D Jest żywa i ruchliwa, bardzo ufna w stosunku do ludzi. Któregoś dnia zaproponowałam Izie (kumpeli), żeby wzięła ode mnie ścinków polaru, których mam od groma i jeszcze trochę, i zrobiła małej hamaczek. Mówiła potem, że trudno opisać zachwyt Balbiny, zwłaszcza, kiedy odkryła, że hamaczek ma kieszonkę, w której można się schować tak, że tylko koniec nochala wystaje :D Szczurka niestety mieszka samotnie, chociaż już od jakiegoś czasu urabiamy właściciela, żeby adoptował jej towarzyszkę.
Tyle na wstęp.
Dziś zadzwoniła do mnie Iza, niepomiernie wkurzona - okazało się, że kiedy Balbina biegała sobie po domu, gdzieś (do tej pory n ie wiadomo, gdzie), nabawiła się ranki na spodzie pyszczka. Pół biedy, gdyby stało się to dzisiaj. Oczywiście niefrasobliwy właściciel nie zajął się ranką od razu - dowiedziałyśmy się o tym dopiero dziś. Ech, ci mężczyźni :grr: Jak dorwę, to nogi z tyłka powyrywam >:D
Skaleczenie wyglądało paskudnie - ponieważ Balbina sporo biega po domu, dostało się do niego dużo kurzu. Ranka nie jest duża - niecały 1 cm średnicy, ale za to nazbierało się w niej sporo zanieczyszczeń i zaczęła brzydko pachnieć. Iza przyniosła szczurkę dopiero jakieś 1,5h temu - oczyściłam rankę na ile mogłam, przepłukałam rivanolem i zasmarowałam avilinem. Do weterynarza jedziemy dopiero jutro - po pierwsze, bo jedyny wet, któremu ufam, pracuje między 10 a 20, a po drugie, jest raczej chłodno, a samochód dostępny (oby) będziemy mieć dopiero jutro..
Tak czy inaczej - Balbina opatrzona, we w miarę dobrym humorze - zjadła kolację, poniufała mnie po uszach, umyła się i poszła spać w akwarium szpitalnym. Ja wkurzona na niefrasobliwość właściciela, zbieram się pomału spać, z zamiarem konkretnego objechania chłopa od góry do dołu jak tylko dorwę >:D >:D

Balbina - ciąg dalszy historii :)

: wt sty 05, 2010 1:10 pm
autor: Dulcissima
Uff...

Kamień spadł mi z serca po wizycie u weterynarza. Odwiedziłyśmy lecznicę "SOWA" na Pietrusińskiego w Łodzi - pani doktor Małgorzata Jóźwik, która jest specjalistą od gryzoni i drobnych zwierząt, osłuchała Balbinę, obejrzała ranę i potwierdziła moje podejrzenia - na żuchwie Balbiny zrobił się paskudny ropień. Trzeba było wypłukać toto i oczyścić. Asystowałam przy tej operacji, próbując utrzymać Balbinkę stabilnie. Ciężko było małego monstera utrzymać, strasznie się wyrywała i wrzeszczała - a moje ręce są w stanie opłakanym :'(
No, ale najważniejsze, że rana jest już oczyszczona z martwej tkanki. Pani Małgorzata zrobiła Balbinie zastrzyk podskórny z antybiotykiem (rozcieńczonym, żeby nie było martwicy). Dostałam też trzy strzykawki z odmierzoną dawką antybiotyku, żeby przez najbliższe trzy dni zastrzykiwać Balbinie podskórnie.
Zalecenia: zastrzyki, płukanie rany rivanolem, w razie czego usuwanie martwej tkanki, a po wszystkim avilin.
Do tego zabrałyśmy też na oględziny Grubcia - ostatnio martwiło mnie, że czasami strasznie głośno oddycha, wręcz 'chrumka', zwłaszcza, kiedy jest podekscytowany. Pani doktor osłuchała tłuściocha, na szczęście nie stwierdziła żadnych szmerów w płucach - to raczej nadmiar wrażeń powoduje u Grubcia lekką hiperwentylację. Oczywiście, Grubex został dokładnie zważony - teraz mogę w 100% stwierdzić, że to prawdziwy smok - 832 gramy :o :o żywej masy, przy 31 centymetrach długości (+25 na ogon) ;)

A cała wizyta zamknęła się w kwocie poniżej 25 złotych - jestem w szoku - oczywiście pozytywnym ;)

Małej ma się na życie, już chyba nawet przechodzi jej paskudny humor po wizycie u weta. Reszta później, teraz już czas wziąć się za obiad :)

Balbina - kolejna część :)

: śr sty 06, 2010 7:05 pm
autor: Dulcissima
Hurraaa! Udało się - właściciel Balbiny w ramach przeprosin dla scury zgodził się na adopcję drugiego ogonka do towarzystwa ;D
(W sumie to nie miał innego wyjścia - albo to, albo osobiste spotkanie ze mną ]:-> )
Szczurka ma się coraz lepiej, chociaż dzisiaj w nocy ropień zasklepił się i musiałam go ponownie otworzyć :'(
Pisku było przy tym co niemiara, ale wynagrodziłam Balbinie cierpienia obfitym mizianiem i łyżeczką bobovity (tej ulubionej, z kurczakiem ;) )
Potem przyszła kolej na zastrzyk... Zdarzało mi się wcześniej robić zastrzyki ludziom, ale jeszcze nigdy nie miałam okazji kłucia zwierzątka.. Na szczęście był to zastrzyk podskórny, a pani weterynarz pokazała mi wczoraj, jak go zrobić. Chociaż z tego stresu trzęsłam się bardziej niż scura, to udało się - Balbina nawet nie zauważyła, że coś ją kłuje ;D

Zrobiłam małej kilka fotek:
Obrazek
Obrazek

Dziś wieczorem wtrącę też pewnie parę słów i fotek o moich ogonach - ostatnio prawie się obraziły za Balbinę, że więcej się nią zajmuję niż nimi, i chyba zapadły w sen zimowy:
Kapsel z Ninją - jak stare, dobre małżeństwo ^^:
Obrazek
A tu siostrzyce, Urd i Skuld + wafelek ^^:
Obrazek

Re: Moja ogoniasta łobuzeria

: ndz sty 10, 2010 6:42 pm
autor: _runa_
ogłozenie o koszkach przekopiowane, a filmik ze sculami grejt ;D
wymiziaj te bubki ode mnie

Re: Moja włochata heroina

: sob lut 20, 2010 3:19 pm
autor: Dulcissima
Znów długo nie miałam okazji nic napisać.. Tyle się w międzyczasie działo, są u mnie jeszcze maluchy na DT, bardziej udzielałam się w ich wątku :)
Do tego mój TŻ złamał rękę i mam jeszcze jedno 'zwierzątko' pod opieką ::) Co prawda daje sobie radę całkiem nieźle, ale uważam, że trochę wsparcia się należy.
Tyle tytułem wstępu. Dalej będzie trochę chaosu - wszystkie wątki zazębiają się ze sobą, ale postaram się to jakoś uporządkować ::)

Zmieniłam tytuł wątku za sprawą mojego TŻ, który nazywa moje ogonki właśnie włochatą heroiną - mówi, że jestem od nich naprawdę poważnie uzależniona ;D ;D

A więc:
W końcu stycznia trafiły do mnie maluchy odebrane terraryście - więcej o nich tutaj. Rosną zdrowo, dziś trójka blutkowych dziewczynek jedzie do Warszawy - jedna babeczka zostaje u La Coki, dwie jadą do Sysy, a od niej do Krakowa, do Klimejszyn. Do tego wiozę jeszcze blutka z tej samej ferajny dla Yvett ;D
Wrzucę jeszcze kilka zdjęć maluchów:
desant ;D
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na początku lutego przygarnęłam do siebie dwuletnią samiczkę z ogłoszenia, zostanie u mnie na stałe w domu spokojnej, szczurzej starości :)
Luna jest czarna, z przepięknym znaczeniem Berkshire. Plama na brzuszku rozciąga się aż do przednich łapek, biegnie po ich wewnętrznej stronie, jak rozcięte rękawki ;D
Jest spokojną, starszą panią, ale ma dość wredny charakterek.. Przez całe życie była trzymana sama, w ogromniastej klatce, bardzo ciężko ją zapoznać z resztą mojego stadka. Stosuję oczywiście wszystkie metody opisane na forum, ale idzie toto bardzo powoli. Luna piszczy i fuka, jak tylko którekolwiek z moich paskud do niej podejdzie, a moje smoki też nie są w tej kwestii aniołkami. Jedynie Ninja podchodzi do Luny metodycznie i powoli, bez jeżenia się i fukania.
Zobaczymy, jak dalej będzie przebiegało łączenie.
A oto Luna w pełnej krasie:
Obrazek
zdjęcie tylko jedno, bo panna nie za bardzo przepada za trzaskiem migawki i z reguły zdąży odwrócić się do mnie odwłokiem ;D

Kolejna szczurzyca, która do mnie trafiła, to Bezia, czyli Bezogonka.
Pomimo przeżytej traumy, jest niesamowicie kontaktowa i ufna. To chyba największy miziak, jakiego do tej pory widziałam ;D ;D
Po krótkiej naradzie z Susu ustaliłyśmy, że Bezia zostanie u mnie na DS.. Zdobyła moje serce w ciągu zaledwie pół godziny, właśnie tą swoją ufnością.
Bezia na oko ma nie więcej niż 3 - 3,5 miesiąca. Jest bardzo mała - na tle moich smrodków wygląda jak szczurze niemowlę. Jeszcze jej nie zważyłam - w poniedziałek idziemy na wizytę kontrolną u weterynarza. Ogonek na razie goi się ładnie, mały kawałeczek kikutka już odpadł. Staram się ją odkarmić jak tylko mogę - jest jeszcze bardzo wychudzona. Jako dodatek do karmy dostaje gerberki i jogurciki, zawsze tez przy okazji robienia obiadku zostawiam dla niej (i dla reszty) po kawałeczku surowego mięska. Ostatnio rozsmakowała się w wątróbce drobiowej, którą kupuję raz na tydzień-dwa specjalnie dla ogoniastych.
Przedwczoraj, przy okazji wielkiej operacji logistycznej, przeniosłam maluchy do klatki po chłopakach, chłopców do większej klatki, a mamę dzieciaków do izolatki (ma jeszcze sporo jajek wszołów na sobie, a maluchy były już czyste jak łza).
Bezia trafiła do klatki razem z dziewczynkami - jest od nich niewiele starsza, więc jak słusznie przypuszczałam, dogadały się dość szybko. Oczywiście, nie obyło się bez paru szturchańców i pisków, ale po niecałej godzinie Bezia i maluchy w pełnej zgodzie spały w jednym hamaczku:
Obrazek

Bezia zrobiła sobie poduszkę z jednej z klimejszynowych dziewuszek ;D :
Obrazek
Obrazek

Dziś w nocy znów spałam na podłodze, a Bezia miała cały pokój do dyspozycji - uważam, że powinna się z nim dobrze zapoznać, bez innych szczurów, które mogłyby w tym przeszkadzać. Na razie zapoznałam ją tylko z Kapslem, Pysiem i Grubciem - chłopcy są mniej ksenofobiczni w stosunku do innych szczurów. Bezia potraktowała Grubcia jako ściankę wspinaczkową - jest przy nim tak malutka, że nadawał się do tego w sam raz ;D

Wczoraj Bezogonka omal nie przyprawiła mnie o zawał serca. Zajrzałam do klatki, w której spała w hamaczku razem z maluchami. Maluchy na dźwięk otwieranych drzwiczek podniosły łebki, a Bezia nic. Dotknęłam ją lekko dłonią - nie poruszyła się. Kiedy ją przesunęłam i nadal nie było reakcji, zamarłam, spodziewając się najgorszego :-\ Na szczęście po kilku chwilach Bezia otwarła oczka, ziewnęła i jakby nigdy nic, wylazła po mojej ręce z klatki... Mała cholera ma niesamowicie mocny sen ;D
Obrazek

Poza tym jest chodzącym ADHD, oczywiście poza chwilami, kiedy przyłazi i domaga się miziania po cudnym łebku. Zamyka wtedy oczka i tylko przez powieki widzę, jak jej 'skaczą' (gdzieś na forum był wątek na ten temat). Już parę razy w ten sposób zasnęła, a ja byłam uziemiona, bo nie chciałam jej budzić.

Tyle o Bezi, wracając do moich smrodków - dziewczyny znów podrosły, a przynajmniej mam takie wrażenie. W marcu kończą równy roczek. Kapsel miał niedawno urodziny (liczę dzień jego urodzin od momentu, kiedy trafił do mnie), Ninja też jakoś na dniach będzie miała swoją rocznicę :)
Haszczaki znów nieco zbladły. Dla porównania zdjęcie z czasu, kiedy miały 3 tygodnie
Obrazek

Zrobiłam dziewczynom parę zdjęć w nowym hamaczku - przyznam, że nieźle się komponują z czerwonym tłem ;D
Obrazek
Obrazek

W niebieskim też im dobrze:
Obrazek

W lumpeksie wynalazłam śmieszną dziecięcą czapeczkę - oczywiście przerobiłam ją na hamaczek dla dziewczyn:
Obrazek
nochalek ;D
Obrazek

Na razie tyle - muszę się już zbierać do Warszawy :)
Obiecuję, że jutro coś napiszę po południu ::)

Re: Moja włochata heroina

: sob lut 20, 2010 3:35 pm
autor: LaCoka
Na razie tyle - muszę się już zbierać do Warszawy :)
No zbieraj się zbieraj bo my tu się doczekać nie możemy ;>

Cudne stadko! Wymiziać, wyczochrać, wycałować :*

Re: Moja włochata heroina

: sob lut 20, 2010 3:36 pm
autor: Jessica
Dulcissima pisze:Mała cholera ma niesamowicie mocny sen ;D
:D dobrze,ze nie zemdlalas jak ona tak spala- ja bym chyba padla :P sliczne zdjecia. te blutki od Klimejszyn... jak ja zazdroszcze >:D

Re: Moja włochata heroina

: sob lut 20, 2010 3:41 pm
autor: klimejszyn
czytałam o Bezi. cudownie, że do Ciebie trafiła :)
a ja tak oglądam zdjęcia, oglądam... i nie mogę się doczekać dziewczyn u siebie. a z drugiej strony mi smutno, że zabiorę pięknej Bezi niebieską poduchę.. ::)

Balbina wróciła do domu :)

: pn mar 01, 2010 11:21 am
autor: Dulcissima
No i stało się.. Balbinka nareszcie wróciła do swojego domu, zabierając ze sobą mamę maluchów z tymczasu, jako towarzyszkę..
Trochę teraz smutno, przez prawie 2 miesiące leczenia zdążyłam się do Balbiny przywiązać, a i ten miesiąc, który spędziła u mnie mama maluchów, też zrobił swoje. Pamiętam ją, jak była jeszcze przerażona i wychudzona, w jej sierści było pełno wszołów. Teraz, po miesiącu leczenia i oswajania opuściła mój dom i choć wiem, że trafiła w dobre ręce, to jakoś tak smutno :(

Wiem, że nie mogę przygarnąć wszystkich szczurów świata, ale będzie mi brakowało tego ogonka, który z każdym dniem coraz ufniej podchodził do człowieka.

Wczoraj trafiły do mnie kolejne 2 szczury na DT - dziewczyny mają świerzb, Alba ma jedno ucho w połowie zjedzone :-\ Byłam z nimi wczoraj u weterynarza, dostały ivermektynę. Dziś śpią razem w hamaczku, a ja mam dylemat - czy zostawić je u siebie na DS, czy tylko DT... Dziewczyny są bardzo oswojone, widać też, że są przywiązane do siebie nawzajem. Na razie poczekam na efekty leczenia, a potem zobaczymy, czy będę zakładać im wątek adopcyjny, czy zostaną u mnie na stałe ::)

Zdjęć chwilowo brak - oddałam koledze pożyczony aparat i w tej chwili dysponuję jedynie komórką. Postaram się coś wrzucić jutro z rana - dziś też raczej nie jestem w nastroju na radosną sesję zdjęciową :/