[GUZ] na brzuchu
Moderator: Junior Moderator
Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu
[GUZ] na brzuchu
wspolczuje ci bardzo...............eh!napewno bedzie dobrze skorotaki wspanialy wet,a im szybciej tym lepiej...........
badz dobrej mysli
i mam pytanie.....jak wy wyczuwacie takie guzy,bo moja nie da sie zbadac,a ma juz 1,5 roku i chyba musialabym ja jakos sprawdzac,nie bedzie to łatwe jest gruba i sie wierci jak najeta...?.....
badz dobrej mysli
i mam pytanie.....jak wy wyczuwacie takie guzy,bo moja nie da sie zbadac,a ma juz 1,5 roku i chyba musialabym ja jakos sprawdzac,nie bedzie to łatwe jest gruba i sie wierci jak najeta...?.....
[GUZ] na brzuchu
wam tez dziekuje, dziewczyny... staram sie byc dobrej mysli...
u mnie dwie panienki maja guzy... u obydwu sa to narosle na sutku... u abishai trudno nie zauwazyc - guz jest wielkosci sliwki, u dolu brzuszka... dosc dobrze oddzielony, ale abishai jest za stara i za slaba na operacje... u nadii tez nietrudno bylo guzka zauwazyc... nie jest moze wielki, ale mocno wypukly i po prostu bylo go widac, kiedy stanela na dwoch lapkach...
u mnie dwie panienki maja guzy... u obydwu sa to narosle na sutku... u abishai trudno nie zauwazyc - guz jest wielkosci sliwki, u dolu brzuszka... dosc dobrze oddzielony, ale abishai jest za stara i za slaba na operacje... u nadii tez nietrudno bylo guzka zauwazyc... nie jest moze wielki, ale mocno wypukly i po prostu bylo go widac, kiedy stanela na dwoch lapkach...
-
- Posty: 1868
- Rejestracja: pn sie 30, 2004 9:40 pm
- Kontakt:
[GUZ] na brzuchu
Krwiopij...nie czytalam tego tematu,a dzisiaj w nocy snilas mi sie ty z Nadia...i szlismy z kims walczyc... czyzby z choroba?
Sen byl wprawdzie glupkowaty,ale strasznie sie balas,ze jak wezmiesz Nadyjke ze soba,to cos jej sie stanie,a jednak wyszla z tego calo...to chyba cos znaczy,nie?
Sen byl wprawdzie glupkowaty,ale strasznie sie balas,ze jak wezmiesz Nadyjke ze soba,to cos jej sie stanie,a jednak wyszla z tego calo...to chyba cos znaczy,nie?
['] Kubuś ['] Groszek ['] Gucio ['] Pan Przytulak
[GUZ] na brzuchu
Moskiś ma wielkiego guza na wysokości pępka... wyczuwa się go, gdy ma się Pysiaka na rękach, gdy się głaszcze, gdy staje (teraz już coraz rzadziej...) na tylnich łapkach ;(
Jest za słaby na operację... wet powiedział, że w tym wieku na 90% się nie obudzi
Jest za słaby na operację... wet powiedział, że w tym wieku na 90% się nie obudzi
żegnam szanowne towarzystwo
[GUZ] na brzuchu
jejku... bardzo, bardzo wam dziekuje... to chyba dzieki wam wszystko poszlo dobrze... :lol:
streszcze wszystko, co sie dzialo... w lecznicy bylysmy o 12... czekalysmy poltorej godziny na nasza kolej (choc bylysmy dokladnie umowione)... prawde mowiac - nie jestem zachwycona obsuga... ze nie mowili nic o glodowce przez narkoza, to nic - sama wiedzialam (podobno powinna byc glownie dlatego, ze podczas zabiegu pelny zoladek uciska przepone i powoduje problemy przy oddychaniu)... wspomnialam, ze nadia pokichuje jeszcze, ale nie wywolalo to zadnej reakcji... temperatury jej nie zmierzyli, bo nie mieli czym... nie zwazyli, bo nie maja wagi (na szczescie wiedzialam, ze nadia ok. 330g wazy)... narkoza w zatrzyku (mniej bezpieczna)... mala dawka, wiec jeszcze w porzadku... ale niestety dr jachman mial powazny przypadek i inna pani operowala nadie... :? myslalam nawet, zeby zrezygnowac, jednak nie chcialam zwlekac z ta operacja... poczekalam, za nadia usnie i oddalam ja pani...
czekalam na mala ponad godzine chyba... pani zawolal mnie, kiedy nadia zaczela odzyskiwac przytomnosc... siedzialam przy niej nastepna godzine... poprosilam o butelke z ciepla woda, zeby dogrzac nadyjke i dostalam ja po chwili... nad-nad wyglada jak maly potworek dra frankensteina... ma wieksza ranke, niz sie spodziewalam... podobno 'byly male nacieki' (czyli pewnie guz nie byl zupelnie jednolity ) i dlatego musiala wyciac go wiecej... chcialam, zeby przy okazji wysterylizowala nadie, ale guz byl w takim miejscu, ze potem trudno by bylo obydwie ranki zszyc - wiec trzeba bylo zrezygnowac...
po zabiegu miala welfron w udzie... dziwne - myslalam, ze szczury nie maja na tyle duzych zyl, zeby wbic w nie igle... ktos to wytlumaczy? wesze szczury tez tak mialy?
kiedy nad-nad pelzala juz zywo po probie i wyraznie zaczela odzyskiwac sily, moglam zabrac ja do domu... za operacje i badanie wycietegu guza zaplacilam 50 zlotych... jutro idziemy na kontrole... dowiem sie, kiedy wyniki badania...
musze jeszcze dopytac sie o leki przeciwbolowe po operacji... podobno dzisiaj dostala... jutro tez powinna...
generalnie wszystko wyglada dobrze, ale chyba wiecej razy nie oddam tam szczurka na zabieg pod narkoza... moim zdaniem to nie jest poziom opieki, jaki powinny otrzymac moje zwierzaki... lecznica ma mnostwo pacjentow, lekarze sa zabiegani, caly czas panuje tam okropne zamieszanie... nie ma czasu zeby usiasc i porozmawiac, bo kazdy wet obsluguje kilka zwierzat naraz... :? poza tym brakuje im sprzetu... no i nie moge jakos w pelni zaufac dziewczynie, ktora na moje oko nie ma nawet 30 lat... :roll:
w kazdym razie mam goraca nadzieje, ze jakos to bedzie... to niestety wyglada mi na taki nieprzyjemny rodzaj guza, ktory czasto powoduje liczne przerzuty... ale moze jednak sie myle i nadia bedzie juz zdrowa... teraz mysza siedzi w plastikowej klatce (dunie) wylozonej papierowymi recznikami i dochodzi do siebie... zjadla troche sojowej kaszki z glukoza i nie wyglada zle... oby nie dobuerala sie do szwow, bo nie chce jej katowac kolnierzem... :roll:
aha, wkleje zdjecia szwow, jak tylko wgram je na kompa...
streszcze wszystko, co sie dzialo... w lecznicy bylysmy o 12... czekalysmy poltorej godziny na nasza kolej (choc bylysmy dokladnie umowione)... prawde mowiac - nie jestem zachwycona obsuga... ze nie mowili nic o glodowce przez narkoza, to nic - sama wiedzialam (podobno powinna byc glownie dlatego, ze podczas zabiegu pelny zoladek uciska przepone i powoduje problemy przy oddychaniu)... wspomnialam, ze nadia pokichuje jeszcze, ale nie wywolalo to zadnej reakcji... temperatury jej nie zmierzyli, bo nie mieli czym... nie zwazyli, bo nie maja wagi (na szczescie wiedzialam, ze nadia ok. 330g wazy)... narkoza w zatrzyku (mniej bezpieczna)... mala dawka, wiec jeszcze w porzadku... ale niestety dr jachman mial powazny przypadek i inna pani operowala nadie... :? myslalam nawet, zeby zrezygnowac, jednak nie chcialam zwlekac z ta operacja... poczekalam, za nadia usnie i oddalam ja pani...
czekalam na mala ponad godzine chyba... pani zawolal mnie, kiedy nadia zaczela odzyskiwac przytomnosc... siedzialam przy niej nastepna godzine... poprosilam o butelke z ciepla woda, zeby dogrzac nadyjke i dostalam ja po chwili... nad-nad wyglada jak maly potworek dra frankensteina... ma wieksza ranke, niz sie spodziewalam... podobno 'byly male nacieki' (czyli pewnie guz nie byl zupelnie jednolity ) i dlatego musiala wyciac go wiecej... chcialam, zeby przy okazji wysterylizowala nadie, ale guz byl w takim miejscu, ze potem trudno by bylo obydwie ranki zszyc - wiec trzeba bylo zrezygnowac...
po zabiegu miala welfron w udzie... dziwne - myslalam, ze szczury nie maja na tyle duzych zyl, zeby wbic w nie igle... ktos to wytlumaczy? wesze szczury tez tak mialy?
kiedy nad-nad pelzala juz zywo po probie i wyraznie zaczela odzyskiwac sily, moglam zabrac ja do domu... za operacje i badanie wycietegu guza zaplacilam 50 zlotych... jutro idziemy na kontrole... dowiem sie, kiedy wyniki badania...
musze jeszcze dopytac sie o leki przeciwbolowe po operacji... podobno dzisiaj dostala... jutro tez powinna...
generalnie wszystko wyglada dobrze, ale chyba wiecej razy nie oddam tam szczurka na zabieg pod narkoza... moim zdaniem to nie jest poziom opieki, jaki powinny otrzymac moje zwierzaki... lecznica ma mnostwo pacjentow, lekarze sa zabiegani, caly czas panuje tam okropne zamieszanie... nie ma czasu zeby usiasc i porozmawiac, bo kazdy wet obsluguje kilka zwierzat naraz... :? poza tym brakuje im sprzetu... no i nie moge jakos w pelni zaufac dziewczynie, ktora na moje oko nie ma nawet 30 lat... :roll:
w kazdym razie mam goraca nadzieje, ze jakos to bedzie... to niestety wyglada mi na taki nieprzyjemny rodzaj guza, ktory czasto powoduje liczne przerzuty... ale moze jednak sie myle i nadia bedzie juz zdrowa... teraz mysza siedzi w plastikowej klatce (dunie) wylozonej papierowymi recznikami i dochodzi do siebie... zjadla troche sojowej kaszki z glukoza i nie wyglada zle... oby nie dobuerala sie do szwow, bo nie chce jej katowac kolnierzem... :roll:
aha, wkleje zdjecia szwow, jak tylko wgram je na kompa...
[GUZ] na brzuchu
..bardzo się cieszę, że się udało! każda udana operacja daje nadzieje, że taki guz to jeszcze nie koniec.. przybywa nam ogoniastych rekonwalescentów, niech nadia prędko wraca do pełnego zdrowia! - pozdrowienia od Biżu i jej znikającej blizny
..a jeżeli chodzi o kliniki weterynaryjne - wet który operował Biżu też nie wspomniał słowem o głodówce, ponadto zapomniał, że był umówiony na operację w pon. na 15 - powiedział tylko 'ah tak' i zaczął przygotowywać sprzęt, rozkładać skalpele.. o zmierzeniu temperatury i zważeniu szczurki (waga z hakiem, szczur w reklamówkę, 400 g) też musiałam mu przypomnieć, a to, że z 15 min. myślał nad tabelą z wypisanymi dawkami narkozy przeraziło mnie niezmiernie.. ale stwierdziłam, że to tylko pozory i jakieś dziwne nierozgarnięcie osobiste, czy zawodowe i nie żałuję, że powierzyłam mu życie Biżu, w końcu to on jest fachowcem
..Biżu miała szwy rozpuszczalne, nie była nimi specjalnie zainteresowana, kilka dni po operacji wisiały jej takie śmieszne zielone nitki, więc może coś grzebała, ale nie było nawet kropelki krwi na ligninie, ponadto zaskoczyła mnie mousini (http://mousini.com) pisząc, że:
"Rats actually heal better if they are put in with their cagemates after surgery. Usually the other rats just sniff at the wound and then walk away again. I have witnessed this many times. So you do not have to separate your rats from their friends after surgery."
..więc tym mniej obawiałam się o te szwy i rekonwalescencję Biżu - mała po tygodniu była już w stadzie..
..ale się rozpisałam, to chyba z emocji w końcu to temat nadii jak fajnie ^_^ wszystko będzie dobrze
..a jeżeli chodzi o kliniki weterynaryjne - wet który operował Biżu też nie wspomniał słowem o głodówce, ponadto zapomniał, że był umówiony na operację w pon. na 15 - powiedział tylko 'ah tak' i zaczął przygotowywać sprzęt, rozkładać skalpele.. o zmierzeniu temperatury i zważeniu szczurki (waga z hakiem, szczur w reklamówkę, 400 g) też musiałam mu przypomnieć, a to, że z 15 min. myślał nad tabelą z wypisanymi dawkami narkozy przeraziło mnie niezmiernie.. ale stwierdziłam, że to tylko pozory i jakieś dziwne nierozgarnięcie osobiste, czy zawodowe i nie żałuję, że powierzyłam mu życie Biżu, w końcu to on jest fachowcem
..Biżu miała szwy rozpuszczalne, nie była nimi specjalnie zainteresowana, kilka dni po operacji wisiały jej takie śmieszne zielone nitki, więc może coś grzebała, ale nie było nawet kropelki krwi na ligninie, ponadto zaskoczyła mnie mousini (http://mousini.com) pisząc, że:
"Rats actually heal better if they are put in with their cagemates after surgery. Usually the other rats just sniff at the wound and then walk away again. I have witnessed this many times. So you do not have to separate your rats from their friends after surgery."
..więc tym mniej obawiałam się o te szwy i rekonwalescencję Biżu - mała po tygodniu była już w stadzie..
..ale się rozpisałam, to chyba z emocji w końcu to temat nadii jak fajnie ^_^ wszystko będzie dobrze
czasami po prostu brakuje kamieni
- AngelsDream
- Posty: 1069
- Rejestracja: sob gru 11, 2004 11:38 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
[GUZ] na brzuchu
Może obsluga nie do konca fachowa, ale za to efekt operacji na pewno jak najlepszy^^
Wyjątki i dwa psy.
[GUZ] na brzuchu
a ja jednak mysle, ze moze wcale nie byc dobrze... byly nacieki... guz byl twardy...
'Mammary adenocarcinomas, are felt as a firmer more attached tumor, and are less often seen than the fibroadenomas. They not only invade surrounding organs, but can metastasize by traveling through lymph and blood vessels to lungs and bone, and can result in seeding in other areas of the body.'
(http://ratguide.com/health/neoplasia/mammary_tumor.php)
wiem, ze jeszcze nie bylo badania i wszystko moze jednak byc dobrze, ale nie potrafie byc optymistka... nadia jest taka smutna... pewnie ja boli... patrzy na mnie tymi biednymi czarnymi oczkami... nawet nie probuje wydostac sie z klatki... boje sie, ze ja strace... nie ma nawet poltora roku, a juz taki paskudny guz ja dopadl...
'Mammary adenocarcinomas, are felt as a firmer more attached tumor, and are less often seen than the fibroadenomas. They not only invade surrounding organs, but can metastasize by traveling through lymph and blood vessels to lungs and bone, and can result in seeding in other areas of the body.'
(http://ratguide.com/health/neoplasia/mammary_tumor.php)
wiem, ze jeszcze nie bylo badania i wszystko moze jednak byc dobrze, ale nie potrafie byc optymistka... nadia jest taka smutna... pewnie ja boli... patrzy na mnie tymi biednymi czarnymi oczkami... nawet nie probuje wydostac sie z klatki... boje sie, ze ja strace... nie ma nawet poltora roku, a juz taki paskudny guz ja dopadl...
[GUZ] na brzuchu
A czy nadia dostaje w końcu leki przeciwbólowe, bo moja Kikuś dostała zastrzyk po operacji i przez 4 dni podawałam jej dwa razy dziennie dopyszcznie. I zauważyłam, że przynosiło jej to ulge i gdyby nie choroba mózgu, to czułaby się bardzo dobrze.
A co do twardości, to poczekaj na wyniki badań , wtedy będziesz wiedziała na 100%. Daj znać co z wynikami.
Powodzenia.
A co do twardości, to poczekaj na wyniki badań , wtedy będziesz wiedziała na 100%. Daj znać co z wynikami.
Powodzenia.
[GUZ] na brzuchu
Krwiopijciu - strasznie sie ciesze, ze operacja przebiegla pomyslnie! Mam nadzieje, ze juz bedzie tylko lepiej, ze nie bedzie zadnych przerzutow. Nie dziwie sie, ze jestes pesymistka, bo ja reaguje w ten sam sposob w takich sprawach. Ale do poki nie znamy wynikow badan to nie ma co krakac Napisz co tam slychac, jak wrocisz z kontroli z Nadia.
Jestem z Was obu dumna, ze tak dzielnie znioslyscie operacje
Jestem z Was obu dumna, ze tak dzielnie znioslyscie operacje
Pozdrawiam,
Aguśka
Aguśka
[GUZ] na brzuchu
dzieki... ESTI, co dostawala kiki? nadine dali tylko jakis zastrzyk (nie mam karty z operacji, wiec nie wiem jaki), dzisiaj ma dostac nastepny... ale chyba nie dziala najlepiej, bo mala nie wyglada na szczesliwa...
[GUZ] na brzuchu
A moze Nadia jest nieszczesliwa, bo nie ma kontaktu z reszta szczurzego stadka?
Pozdrawiam,
Aguśka
Aguśka
[GUZ] na brzuchu
raczej dlatego,ze w tym pudle musi siedziec... a czy teskni za reszta? nie wiem... ona rozni sie bardzo od nich i wydaje mi sie, ze nie jest z nimi jakos szczegolnie zwiazana emocjonalnie... choc pewnie weselej jej by bylo z kims do towarzystwa... ale nie zamkne z nia zadnego innego szczura, bo nie mam odpowiedniego pod reka... nadawalyby sie tylko mef i kidusia, a one zaraz zaczelyby szalec i probowac uciec i tyko zrobilyby nadii krzywde...
na szczescie szwow nie rusza... siedzi tylko moja bida w kacie i odsypia... ale nie jest juz tak zle... wczoraj wieczorem, kiedy poszlam wymienic jej wode w butelce, zostawilam uchylone zamkniecie... oczywiscie kiedy wrocilam, nadii nie bylo... przeszukalam caly pokoj, zdarzylam sie niezle wkurzyc, juz chcialam odsuwac kanape, a ta mala bestia jakby nigdy nic wmaszerowuje sobie do pokoju przez uchylone drzwi.. taka umierajaca i obolala, a koniecznie musiala skorzystac z okazji i po domu sobie pobiegac...
aha, tak tylko chcialam powiedziec, ze duna tak wyglada:
na szczescie szwow nie rusza... siedzi tylko moja bida w kacie i odsypia... ale nie jest juz tak zle... wczoraj wieczorem, kiedy poszlam wymienic jej wode w butelce, zostawilam uchylone zamkniecie... oczywiscie kiedy wrocilam, nadii nie bylo... przeszukalam caly pokoj, zdarzylam sie niezle wkurzyc, juz chcialam odsuwac kanape, a ta mala bestia jakby nigdy nic wmaszerowuje sobie do pokoju przez uchylone drzwi.. taka umierajaca i obolala, a koniecznie musiala skorzystac z okazji i po domu sobie pobiegac...
aha, tak tylko chcialam powiedziec, ze duna tak wyglada:
[GUZ] na brzuchu
Kiki dostawała standardowe leki przeciwbólowe dla zwierząt, jednak nie pamiętam jak się nazywały. Wet powinien wiedzieć...ja dawałam 1/4 tabletki dwa razy dziennie i to było zupłełnie wystarczało i mała nie czuła dyskomfortu.
Aha jeśli mała już jest aktywniejsza to jest wszystko na najlepszej drodze do poprawy. Trzymajcie się robaczki.
Aha jeśli mała już jest aktywniejsza to jest wszystko na najlepszej drodze do poprawy. Trzymajcie się robaczki.
[GUZ] na brzuchu
dzisiaj nadia przeciwbolowych nie dostala... pani mowila, ze latwo je przedawkowac i moga odkladac sie w ogranizmie, a poza tym moze lepiej, zeby ja troche bolalo, bo nie bedzie tego ruszac i nie zrobi sobie krzywdy... ale ja to boli... chyba paracetamol dam jej za chwile... zal mi jej strasznie...
a teraz uwaga, zdajecia drastyczne...
i jeszcze biedna nadyjka po zabiegu...
a teraz uwaga, zdajecia drastyczne...
i jeszcze biedna nadyjka po zabiegu...