Re: Pan Tadeusz i Denis Rozrabiaka
: ndz maja 30, 2010 9:18 am
Napisałam dłuuugi post i sama sobie skasowałam. No brawo. Naprawdę brawo. Postaram się go jakoś odtworzyć.
Na początek bardzo dziękuję za zmianę tytułu:)
Nooo a teraz do rzeczy. Noc? Hmmm a no bardzo ciekawa...
Wrzaski, piski, lanie się...? Nieeeee, ależ skąd.... Tu miłość panuje wielgachna i zrozumienie...
Chłopaki zgrały mi się charakterkami aż za bardzo ;p Mam za sobą nieprzespaną noc!
Heh a było to tak:
Podział klatki istniał tylko dla moich oczu - po zgaszeniu bowiem światła zaczęła się zabawa. Zostało postanowione, że trzeba przemeblować klatkę, więc zaczęło się rzucanie miskami, zrywanie drabinek, zjadanie hamaczka - jedna wielka demolka. Ale to jeszcze przeżyłam - dzieci muszą się wyszaleć;) Ale na odgłos szorowania ząbkami o szczebelki o 3 w nocy dostałam furii(bo to specyficzny rodzaj szorowania - u Tadzia wyróżnia się 5 - nie toleruję tylko jednego) - zerwałam się wściekła z łóżka krzycząc na Tadzia - po czym w świetle komórki zobaczyłam... Denisa gryzącego szczebelki i minę Tadeusza pełną dumy... Nauczyciel się znalazł cholera jasna;p
Dalej... Dalej było coraz gorzej i głośniej (ku uciesze ogonków), o 4:23 skapitulowałam i pierwszy raz w życiu wyniosłam klatkę do przedpokoju(wiem - nie powinnam, ale jutro mam egzamin - musiałam choć 3 godziny przespać). Heh jak się okazało rano - wcale się tym nie przejęły - zrobiły sobie natomiast konkurs w rzucie w dal jedzeniem i ściółką - tak więc mam sprzątanie w planach...
Ale to nie wszystko... oooo nieee
To dopiero początek;p Był też konkurs w chlapaniu wodą z poidełka - bo nie wierzę, żeby tyle nasikały, żeby zmienić nową ściółkę w piasek! Tak więc dzień, w piżamie - zaczęłam od wymiany ściółki bo przecież królewicze nie będą w mokrym piasku mieszkać (o czym dano mi do zrozumienia kopiąc w piasku tak aby wszystko leciało poza klatkę).
Ale i to nie koniec;p
Jako, że maluchowi nie ufam jeszcze i on mi również nie - jest puszczany tylko na ograniczony wybieg pod pełną moją kontrolą(niemiłe Tadziowe doświadczenia - bite 7 godzin błagałam żeby wyszedł wreszcie z kanapy podczas jednego z pierwszych wybiegów). Tak więc do sprzątania postanowiłam zamknąć malucha w transporterku coby nie przeszkadzał. Tadzisko oczywiście korzystając z otwartej klatki zaczęło harce po pokoju nie pytając mnie o zgodę;) Ale problem się zaczął kiedy Tadzio zobaczył Denisa w zamknięciu;) Postanowił ratować malucha, przewracać transporterek i go otwierać (myślał że chcę mu go zabrać czy co?) - w każdym razie trzy razy łapałam małego, bo Tadzio otwieranie transporterka ma opanowane...
A teraz... a teraz ja piję trzecią kawę żeby jakimś cudem skupić się na nauce po nieprzespanej nocy...a panowie... a panowie śpią... RAZEM
No normalnie PIĘKNY WIDOK!!!!!!!!




Przepraszam za jakość zdjęć, ale nie chcę im przeszkadzać, tak słodko wyglądają! Na żywo to jest jeszcze piękniejsze!
Szczur bez przyjaciela to nieszczęśliwy szczur - teraz jestem tego pewna!!
Na początek bardzo dziękuję za zmianę tytułu:)
Nooo a teraz do rzeczy. Noc? Hmmm a no bardzo ciekawa...
Wrzaski, piski, lanie się...? Nieeeee, ależ skąd.... Tu miłość panuje wielgachna i zrozumienie...
Chłopaki zgrały mi się charakterkami aż za bardzo ;p Mam za sobą nieprzespaną noc!
Heh a było to tak:
Podział klatki istniał tylko dla moich oczu - po zgaszeniu bowiem światła zaczęła się zabawa. Zostało postanowione, że trzeba przemeblować klatkę, więc zaczęło się rzucanie miskami, zrywanie drabinek, zjadanie hamaczka - jedna wielka demolka. Ale to jeszcze przeżyłam - dzieci muszą się wyszaleć;) Ale na odgłos szorowania ząbkami o szczebelki o 3 w nocy dostałam furii(bo to specyficzny rodzaj szorowania - u Tadzia wyróżnia się 5 - nie toleruję tylko jednego) - zerwałam się wściekła z łóżka krzycząc na Tadzia - po czym w świetle komórki zobaczyłam... Denisa gryzącego szczebelki i minę Tadeusza pełną dumy... Nauczyciel się znalazł cholera jasna;p
Dalej... Dalej było coraz gorzej i głośniej (ku uciesze ogonków), o 4:23 skapitulowałam i pierwszy raz w życiu wyniosłam klatkę do przedpokoju(wiem - nie powinnam, ale jutro mam egzamin - musiałam choć 3 godziny przespać). Heh jak się okazało rano - wcale się tym nie przejęły - zrobiły sobie natomiast konkurs w rzucie w dal jedzeniem i ściółką - tak więc mam sprzątanie w planach...
Ale to nie wszystko... oooo nieee

Ale i to nie koniec;p
Jako, że maluchowi nie ufam jeszcze i on mi również nie - jest puszczany tylko na ograniczony wybieg pod pełną moją kontrolą(niemiłe Tadziowe doświadczenia - bite 7 godzin błagałam żeby wyszedł wreszcie z kanapy podczas jednego z pierwszych wybiegów). Tak więc do sprzątania postanowiłam zamknąć malucha w transporterku coby nie przeszkadzał. Tadzisko oczywiście korzystając z otwartej klatki zaczęło harce po pokoju nie pytając mnie o zgodę;) Ale problem się zaczął kiedy Tadzio zobaczył Denisa w zamknięciu;) Postanowił ratować malucha, przewracać transporterek i go otwierać (myślał że chcę mu go zabrać czy co?) - w każdym razie trzy razy łapałam małego, bo Tadzio otwieranie transporterka ma opanowane...

A teraz... a teraz ja piję trzecią kawę żeby jakimś cudem skupić się na nauce po nieprzespanej nocy...a panowie... a panowie śpią... RAZEM





Przepraszam za jakość zdjęć, ale nie chcę im przeszkadzać, tak słodko wyglądają! Na żywo to jest jeszcze piękniejsze!
Szczur bez przyjaciela to nieszczęśliwy szczur - teraz jestem tego pewna!!