Jako że w domu nie mam tylko i wyłącznie szczurów, chciałabym zaprezentować resztę towarzystwa, która żyje sobie u mnie. Zalicza się do nich: pies, dwa myszoskoczki i dwie zeberki.
Lady, suczka ze schroniska (kundelek), przygarnięta w listopadzie 2007 roku, miała wtedy 3 miesiące i była przerażoną kremową kulką. Nic dziwnego, bo w ciągu jednego dnia została oddana przez poprzedniego właściciela do głośnego, rozszczekanego schroniska, w którym była podgryzana przez współtowarzyszy i niedopuszczana do miski z jedzeniem, a następnie adoptowana przez moich rodziców trafiła do mojego domu. Sporo wrażeń jak na taką małą psinę. Z początku typowa omega - karmę pochłaniała w zastraszającym tempie, jakby ktoś miał jej ją zabrać i odskakiwała od miski, gdy ktoś podchodził. Na spacerach rzucała się do ucieczki i chowała za nogami, kiedy przechodzień zachwycał się nią i próbował pogłaskać. Teraz już dorosła czteroletnia panna, która lata jak wariat, szczeka z byle powodu. pochłania dosłownie wszystko (łącznie z owadami, żabami, kamieniami, szyszkami) i jest bardzo wdzięcznym psem, który broni swojej rodziny, gdy zajdzie potrzeba. Bardziej niż zmiana charakteru dziwi mnie zmiana jej umaszczenia - z kremowego na szaro-czarne.
Czart i Kajtek, dwa samce zeberki należące do mojej siostry. Po wielu latach próśb i błagań, obie dostałyśmy w końcu własny pokój. Stąd przyszedł pomysł na posiadanie zwierzaka. Oczywiście był to mój pomysł, a moja siostra niedługo pozazdrościła mi szczurów i stwierdziła, że chce mewki. Mewek nie udało się dostać, stąd dwie zeberki. Najpierw pojawił się Czart, po jakimś czasie Kajtek. Ciągle nie mogę się przyzwyczaić do ich porannego koncertu. Budzę się o 4 rano kipąc z wściekłości.
Snooker i Kroket, myszoskoczki należące również do mojej siostry. Chyba stwierdziła, że ptaki są mało do głaskania i nie da się z nimi bawić, dlatego znów pozazdrościła mi szczurów i pojawiły się dwa samczyki myszoskoczki.
W taki sposób nasz dom stał się siedliskiem różnych gatunków zwierzaków. Szczerze mówiąc do dziś jestem w szoku, bo wcześniej nikt by nam nie pozwolił mieć ich aż tyle.
Jeśli chodzi o Bubę, nie udało mi się dostać do lekarza ze względu na kolejki. Podałam jej doustnie glukozę i widać poprawę. Wczoraj na wybiegu znów była ciekawym świata szczurem
