Dzisiaj jak bylam ogladac klatki w zoologiku,to przyszla kobieta mowiac wesolo "ja cos na obiad dla weza"... kupila dwie male myszki i chomika...a kupujac zachowywala sie jakby to byla marchewka czy cos,a nie zywe zwierzeta... byla z dzieckiem- wstretnym bachorem,ktore patrzac na zapakowane zwierzeta powiedzialo z okrutnym usmiechem "haha,bedzie mial sie czym bawic" .
Jak wyszlam to sie poryczalam i do teraz trzesa mi sie rece
