chłopak siedzi u mnie w klatce z dwoma moimi kastratami i o dziwo... wszystko jest ok
na początku trochę się puszył, podchodził bokiem, przygniatał ich swoją masą a moi chłopcy tylko troszkę popiskiwali. stefan jest uległy i każdemu daje sobie wejść na głowę, ale nawet henio - bardziej dominujący - chyba poczuł respekt przed woniejącym hormonami pełnojajecznym samcem, bo też dał się mówiąc wprost, sprowadzić do podłogi
była jedna kilusekundowa walka - jeden agresor na dwóch - wszystko wirowało przez chwilę, ale na szczęście nikt nie doznał uszczerbku. na początku spali - on w jednym końcu klatki - henio i stefan w drugim, a dziś, po dwóch dobach razem, śpią już tylko ok 10 cm od siebie. myślę wiec, że wszystko zmierza ku lepszemu.
dwa razy też zaobserwowałam, jak szczur - nazwijmy go Franek - przygniótł raz henia, raz stefan i nerwowo ich iskał!
fakt, że Franek bardzo boi się brania na ręce. nawet popiskuje przy wyjmowaniu z klatki.
ale na kanapie wszystkie zakamarki, tylko trzeba pilnować, bo lubi zwiać na podłogę i pod kanapę, a wtedy... trzba go podejść by złapać. ale poza tym to będąc na kanapie włazi na mnie, aczkolwiek dłużej na kolanch miejsca nie zagrzeje. czasem na chwilę wyciągnie się i położy obok. jak mam coś dobrego do jedzenia, to jest zainteresowany. ale zdecydowanie ciągnie go do zwiedzania.
i nie wykazuje do mnie żadnej agresji. daje się głaskać, tylko z branie na ręce są trudności, ale trzeba się nauczyć. może i on się z czasem przyzwyczaji.
myślę, że z tamtym szczurem to kwestia hormonów. z moich chłopaków już wszystko dawno wyparowało.
i taki fajny duży jest - pół kilo żywego szczura
