Podobnie jak myszoskoczki, tylko one jak mają objawy choroby, to od razu takie, że zaraz się przekręcają.
A szczur jak choruje, to kosztownie.
Cóż, i tak wydaje mi się, że taniej mają niż w Ogonku, i jakoś tak rozsądniej - nie ładują w zwierzaka wszystkiego jak leci, w nadziei, że coś zadziała (tak mi "leczyli" w Ogonku Gwiazdę).
Rany, 4 sterylki... to fortuna! Ta myśl mnie powstrzymuje przed 3 szczurem... już na kolejną wziewną kastrację czy to samczyka czy samiczki mnie nie stać. Potworna różnica cen, Bruno 80, Puszka 240... i 20 za guzy.
Przed operacja dostawała Bromergon i jakby minimalnie jej się te guzki skurczyły. Póki co nie będzie go dostawała dalej, chyba że pojawi się nowy wysyp albo inaczej pani doktor zadecyduje na wizycie w sobotę. Ja prawdę mówiąc zapomniałam dziś dopytać; od dwóch dni jeżdżę w tę i z powrotem po całej Warszawie, jak nie z transporterem to w białej koszuli, pełen przegląd miejskiej komunikacji, i już pod wieczór tak mnie skołowało, że dwa razy wsiadłam w zły autobus.
I o guzki nie dopytałam... choć jeśli Bromergon je przyhamował, to myślę, że można spokojnie powiedzieć, że to pospolite gruczolowłókniaki, czy jak to się zwało; na tle hormonalnym.
Zaraz chyba sobie listę napisze o co zapytać na wizycie bo mi znowu z głowy wyleci.
I muszę jeszcze wykombinować czym karmić tę nieszczęsną Puszkę. Dziewczyna strasznie jest marudna; kaszka be, jogurt be, majonez (w którym jak powiedziała pani doktor szczury zjadają wszystko) be. Tylko Sinlac - właśnie mi się kończy. A zresztą dziś to i Sinlac (bez leków!) jest fuj. W czymś muszę jej przemycać leki, co tam leki, czymś muszę ją karmić bo sama w tym kołnierzu karmy nie poje...
Gerberek? Kaszka w innym smaku? Nutridrink?
I powodzenia w łączeniu
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)