Niby już trochę czasu minęło i z tego co rozumiem szczurki już zdrowe (?) Ale na wszelki i dla tych co tu zajrzą (jak ja) poszukując informacji przed przybyciem lokatorów do domu:
Niektóre rodzaje świerzbu atakującego szczury mogą również zarazić człowieka (nie wszystkie, nie te najbardziej powrzechne, ale część tak). Więc wyparzanie klatki to jedno, ale obserwujcie też siebie czy was coś nie swędzi za bardzo i w razie czego do lekarza od razu, wszyscy co ze szczurasem mają kontakt!
Ponieważ minęło sporo czasu a wam nic nie jest to prawdopodobnie był to świerzbowiec typowo szczurzy.
No i dla tych co im się trafi świerzbowa niespodzianka w przyszłości:
Z chorym ogonem bawimy się po przebraniu w ciuchy robocze, które często pierzemy. Nie wychodzimy w nich z domu.
Od razu myjemy ręce i inne obszary gdzie szczur miał kontakt z gołą skórą (kark itp.).
Dokładnie myjemy ręce przed Każdym wyjściem z domu, bo my możemy nic nie złapać ale przeniesiemy coś na rękach i ktoś o niższej odporności może złapać.
Szczególnie uważać w kontaktach z mniejszymi dziećmi.
Świerzbowi często towarzyszą grzybice, które tez mogą zaatakować człowieka, zwłaszcza jeśli ma obniżoną odporność.
To nieprzyjemna łatwo rozprzestrzeniająca się choroba, a przy tym rzadka, więc często nie rozpoznawana.
Być może powyższe środki ostrożności wydają się przegięte, ale znam przypadek gdzie ta miła choroba została rozniesiona w przedszkolu... jeszcze rodzice się "wstydzili" i się nie przyznali że dzieciak ma problem, zanim ktoś się obejrzał zarażonych było 6 dzieciaków z grupy i jedna wychowawczyni. Więc jak widać rozlazło się ładnie mimo, że tez nie był to "ludzki" świerzbowiec a taki załapany od królika.
Dlatego jeśli nasz zwierz lub my chorujemy (nie ważne na jaką chorobę zakaźną) to trzeba zachować środki ostrożności i chronić przed chorobą tak siebie jak resztę społeczeństwa (a tak często zapominamy o głupim zasłonięciu ust kiedy kichamy czy kaszlemy!).