Moja kompania..sielsko diabelsko
: wt gru 06, 2005 1:09 pm
Nie za dobrze jest z moimi starutkami...
Mala Mi ma infekcje macicy, poza nowotworem najprawdopodobniej przypetalo sie jeszcze ropomacicze...
Po podaniu antybiotyku odzyskala apetyt, teraz juz ladnie je ale wczoraj nie tknela nic, nawet swojej ulubionej kaszki bananowej..:-(
Chyba niedlugo przyjdzie mi sie z nia pozegnac...
Narazie jednak obie walczymy..ona o wlasne zycie a ja o jej zycie i chociaz wzgledny jego komfort..Nie chce jej pomagac odejsc dopoki mala ma chociaz choc slad blysku w oku i apetyt, poki leki dzialaja..
Gdyby nie byla w tak ciezkim stanie w jakim jest, pewnie zdecydowalabym sie na operacje, ale wiem juz ze nie wybudzilaby sie z niej...poza tym naruszenie guza tylko by przyspieszylo jego rozwoj...
A Babcia...Babcie puscilam wczoraj na lozko, hasala jak zwykle i nagle zarzucilo ja na lewo, na prawo, wstrzasnela sie i zaczela ciagnac tylne lapki za soba...:-(
Potem na nie stanela, ale zarzuca tyleczkiem na lewo i prawo jak pijana...
Bylo dzis robione przeswietlenie i kregoslup jest caly, za to tylne konczyny maja stawy w katastrofalnym stanie, wet mowi ze mozliwe jest nagle powiekszenie bolu spowodowanego artretyzmem i stad jej reakcja..Ona najzwyczajniej w swiecie ma gosciec..:-(
Prawda jest taka ze nie pozwala sobie dotknac tylnych lapek, od razu piszczy i probuje ugryzc..:-(
Wczoraj balam sie, ze to wylew, ale wszystko wskazuje na artretyzm... No i myslimy z wetem co i jak jej dawkowac, zeby bol zelzal, zeby mogla sie normalnie poruszac...
Dopisek:
No wiec, Mala Mi odzyskala apetyt, zaczniemy kuracje antybiotykowa, moze to i pomoze na krotka mete, ale i tak Mala Mi zyje juz bardzo dlugo nawet jak na rokowania weta. Postanowilam ze jeszcze troche powalczymy.
Zjadla dzisiaj olbrzymia porcje kaszki bananowej, zrobilam specjalnie dla niej ale i Babcia skorzystala...
Babcia narazie bez zmian, wet mial dzis pisac do Wojtys w sprawie leczenia artretyzmu u szczurow, a wlasciwie dawkowania lekow. To w koncu tak niewielki organizm..
Mam jednak rowniez powod do radosci, w koncu dwie nowe damy juz na mnie czekaja, nie moge sie ich juz doczekac.
Chcialabym juz zobaczyc co tez wyroslo z Jacklinki i Gipsy.
Najgorsze ze to moje cus na M dybie na Gipsula i grozi ze mi jej nie odda, co ja mam robic? :roll:
Mala Mi ma infekcje macicy, poza nowotworem najprawdopodobniej przypetalo sie jeszcze ropomacicze...
Po podaniu antybiotyku odzyskala apetyt, teraz juz ladnie je ale wczoraj nie tknela nic, nawet swojej ulubionej kaszki bananowej..:-(
Chyba niedlugo przyjdzie mi sie z nia pozegnac...
Narazie jednak obie walczymy..ona o wlasne zycie a ja o jej zycie i chociaz wzgledny jego komfort..Nie chce jej pomagac odejsc dopoki mala ma chociaz choc slad blysku w oku i apetyt, poki leki dzialaja..
Gdyby nie byla w tak ciezkim stanie w jakim jest, pewnie zdecydowalabym sie na operacje, ale wiem juz ze nie wybudzilaby sie z niej...poza tym naruszenie guza tylko by przyspieszylo jego rozwoj...
A Babcia...Babcie puscilam wczoraj na lozko, hasala jak zwykle i nagle zarzucilo ja na lewo, na prawo, wstrzasnela sie i zaczela ciagnac tylne lapki za soba...:-(
Potem na nie stanela, ale zarzuca tyleczkiem na lewo i prawo jak pijana...
Bylo dzis robione przeswietlenie i kregoslup jest caly, za to tylne konczyny maja stawy w katastrofalnym stanie, wet mowi ze mozliwe jest nagle powiekszenie bolu spowodowanego artretyzmem i stad jej reakcja..Ona najzwyczajniej w swiecie ma gosciec..:-(
Prawda jest taka ze nie pozwala sobie dotknac tylnych lapek, od razu piszczy i probuje ugryzc..:-(
Wczoraj balam sie, ze to wylew, ale wszystko wskazuje na artretyzm... No i myslimy z wetem co i jak jej dawkowac, zeby bol zelzal, zeby mogla sie normalnie poruszac...
Dopisek:
No wiec, Mala Mi odzyskala apetyt, zaczniemy kuracje antybiotykowa, moze to i pomoze na krotka mete, ale i tak Mala Mi zyje juz bardzo dlugo nawet jak na rokowania weta. Postanowilam ze jeszcze troche powalczymy.
Zjadla dzisiaj olbrzymia porcje kaszki bananowej, zrobilam specjalnie dla niej ale i Babcia skorzystala...
Babcia narazie bez zmian, wet mial dzis pisac do Wojtys w sprawie leczenia artretyzmu u szczurow, a wlasciwie dawkowania lekow. To w koncu tak niewielki organizm..
Mam jednak rowniez powod do radosci, w koncu dwie nowe damy juz na mnie czekaja, nie moge sie ich juz doczekac.
Chcialabym juz zobaczyc co tez wyroslo z Jacklinki i Gipsy.
Najgorsze ze to moje cus na M dybie na Gipsula i grozi ze mi jej nie odda, co ja mam robic? :roll: