Strona 32 z 293

Re: moje szczupaki kochane

: czw sty 14, 2010 9:17 pm
autor: Zyzia
ol. pisze: Pod koniec drogi kilka razy wierzgnął nogą.
Przepraszam, musialam. Jak to czytalam to w wyobrazni widzialam mojego psa, ktory we snie przed czyms uciekal i wtedy tak smiesznie wierzgal lapkami. :D

Niech Hermanek szybko zdrowieje.

Re: moje szczupaki kochane

: czw sty 14, 2010 9:50 pm
autor: ol.
No właśnie. Dziękuję Sussurement, że mnie utwierdziłaś w przekonaniu, żeby lepiej nie eksperymentować. Ulrika dostała na dobranoc podwójną dawkę betaglukanu, a Hermana też nie dam więcej kłuć inaczej niż pod skórę.

Na szczęście wieczorem doszedł do siebie. Je wszystko z apetytem (tak, że z odrobiną szczęścia może uda mi się go nie rozpuścić Unipax ;) ), a dostaje rzeczy bogate w żelazo: gerbera ze szpinakiem, wątróbkę, odmrożone koniczynki, właśnie schrupał swojego ulubionego buraka. Nutri już mu się chyba znudziło bo nad ostatnią miseczką marudził. Je już też suchą karmę, wybiórczo, ale każdy zdrowy na umyśle szczur tak robi przecież.
Z rana byłam trochę zaniepokojona brakiem kupek i wymyśliłam dać mu listek sałaty namoczony w oliwie. Jednak zanim wróciłam z nim z kuchni już trzy kąty klatki były bogato udekorowane tym co trzeba. Tak więc listek przypadł Hermanowi w nagrodę :) .

Myje się grzmot na potęgę, wyginając się przy tym tak, że aż dziwne go szwy nie ciągną. O żadnej części ciała nie zapomina, osobiście widziałam jak wyciąga nożyny żeby wylizać pięty te swoje różowe.
Połaził po komodzie, koniecznie chciał zejść na dół - to i zszedł. I dopiero kiedy zaczął się wspinać po klatce, przypomniałam mu o jego statusie rekonwalescenta i zawróciłam na komodę. Tam dostał koniczynki do zjedzenia i Misia do towarzystwa. Michu tak był oszołomiony, że ma Hermana na wyciągnięcie ręki (nie widzieli się od poprzedniej nocy), że sam węch mu nie wystarczył aby w to uwierzyć i dotykał go łapami i pyszczkiem. Herman niewzruszony, całą swoją uwagę skupił na pochłanianiu koniczynek.
A po jedzeniu, wiadomo, należało się znów dokładnie umyć i wyczesać.

Nue pisze:I tu zakrzyknę z satysfakcją: A WIDZISZ! ;D
Ano widzę :) i coraz spokojniejsza jestem o niego.

17-go stycznia, w imieniny Misia, oczyma wyobraźni widzę ich już z powrotem wszystkich w jednym domostwie.
Jeszcze tylko jutrzejsza przeprawa u weta aby jakoś minęła.

Re: moje szczupaki kochane

: czw sty 14, 2010 10:14 pm
autor: denewa
Jakie dobre wieści! Bardzo się cieszę :D
ol. pisze:...właśnie schrupał swojego ulubionego buraka
Ulubionego? :o U mnie buraka nawet spojrzeniem nie zaszczycą...

Re: moje szczupaki kochane

: czw sty 14, 2010 10:20 pm
autor: sssouzie
i po burakach będą czerwone kupki, i będzie, że to zastrzyku wina ;)

aż mnie fizycznie zabolało, gdy przeczytałam o zastrzykach Hermana. :-\

ale teraz będzie mógł za to korzystać z wszelkich dogodności związanych z pooperacyjnym rozpieszczaniem. :D
któż z nas by tak nie chciał? ::)

Re: moje szczupaki kochane

: czw sty 14, 2010 10:30 pm
autor: ol.
buraki i papryka to warzywa nr jeden :)
(o np.: http://s889.photobucket.com/albums/ac94 ... C03933.jpg)
kupki po nich widuję często i gęsto, więc strachu nie będzie ;)

Re: moje szczupaki kochane

: czw sty 14, 2010 10:44 pm
autor: sssouzie
ah te buraki..wprost rozpływają się w ustach ;D
u nas dawno takich przysmaków nie było, chyba będę musiała się na zakupy spożywcze wybrać, heh.

wycałuj wszystkie ogony od sołzy- a Hermanisko szczególnie (szybciej się wszystko zagoi :D )

Re: moje szczupaki kochane

: sob sty 16, 2010 11:03 am
autor: ol.
Jeśli kiedykolwiek miałam wątpliwości, kto jest najważniejszą w szczupakowie figurą (a owszem miałam), to wszystkie one rozwiewają się kiedy owej figury brak. Obecność Hermana nie jest narzucającą się, nie jest despotyczną ani krzykliwą, ale kiedy Hermana nie ma, to jakby brakowało zwornika, reszta szczurów tuła się jak rozbita drużyna.
W tygodniu tego nie widziałam bo przedpołudniami nie ma mnie w domu, ale dziś: zamiast kupy szczupaków - na hamaku leży sam Pistol, Misiu praktykuje swoje ascezy śpiąc w rurze na głowie, Ulrika w szmatkach w koszyku, nawet się nie zakopała dla ciepła, Dżum z Baruchem gniotą się na półce, mimo że obok siebie, to jednak osobno – każdy tworzy odrębną, skupioną na sobie kulę. Gdzie ten cudownie ciepły sześciogłowy twór, który normalnie zawiązuje się przy osobie czarnego indywidualisty ?

Ale to już niedługo. Herman ładnie się goi, jest pełen energi i podąża uparcie wszędzie gdzie go ciekawski nochal wiedzie. Trudno uwierzyć, że to to samo stworzenie, które 4 dni temu leżało bezwładnie wyciągnięte, wybałuszone i ledwo dychało.
Na jutro planuję mu powrót do dużej klatki :) .

Jedna tylko rzecz trochę niepokoi - czy infekcja Barucha i Ulriki nie będzie dla niego zagrożeniem. Oboje psikają, Baruch dodatkowo zakatarzony, od wczoraj na enroxilu. W sumie na wybiegu już i tak się spotkali i jujki nie omieszkały swojej radości wyrazić w sposób bardzo żywiołowy, włącznie z rzucaniem się Hermanowi na plecy.
Są żywe niesamowicie i oprócz tych niepokojących odgłosów z nosa nie znać po nich choroby.
Baruch zawsze pierwszy wychodzi z klatki i ostatni do niej trafia (a że jest mniej przekupny niż reszta bez klęczenia i bicia pokłonów z obu stron tapczanowej twierdzy, aby go wydostać, rzadko się obywa :D ). Normalnie wciąż się przy człowieku kręci i zmusza kończyny dolne do ruchów posuwnych, ale kiedy nadchodzi moment buzi na dobranoc przepada w podziemiach i zmienia się w najsprytniejszego kanalarza, mistrza uników i wymykania się obławie.

Mam nadzieję, że szybko jemu i Ulrice przejdze i dalej będą małe ptaszki, tylko już nie ćwirkające :)
A Herman bezpieczny z nimi

Re: moje szczupaki kochane

: ndz sty 17, 2010 4:02 pm
autor: unipaks
ol. pisze:
Baruch zawsze pierwszy wychodzi z klatki i ostatni do niej trafia (a że jest mniej przekupny niż reszta bez klęczenia i bicia pokłonów z obu stron tapczanowej twierdzy, aby go wydostać, rzadko się obywa :D ).
hehe zaklinanie Barucha ;D Może jakiś filmik w tym temacie? O0

Wszyscy nadal trzymamy kciuki za zdrowie wszystkich twoich ogonków , z Hermanem na czele póki co , ale inne szczupakowe pyszczki proszę równie serdecznie ode mnie i dueciku wycałować :-*

Re: moje szczupaki kochane

: ndz sty 17, 2010 9:55 pm
autor: ol.
unipaks pisze:hehe zaklinanie Barucha ;D Może jakiś filmik w tym temacie? O0
Będzie dziś i filmik, choć nie w tym temacie :)


Ponieważ dziś - świętuje Miś !
„Świętowanie” w jego przypadku jest określeniem umownym, bo mniej imprezowego szczura ze świecą trzeba by szukać - Misiu to osóbka ceniąca sobie półmrok, ciszę i święty spokój. Bliższe prawdzie byłoby więc chyba stwierdzenie, że święto Misia było dziś fetowane za jego pobłażliwym przyzwoleniem, lecz przy minimalnym udziale osobistym :-\ .

Nieskoro było mu było w ogóle pojawić się na własnym wieczornym przyjęciu (przecież wcale aż tak go z rana nie obśliniłam składając życzenia :P ). Reszta szczupaków niecierpliwie węszyła wokół komody, gdzie stało główne danie, a Misiu jeszcze śnił swoje słodkie sny. Tyle czasu im poświęca, że podejrzewam, że musi miewać piękne sny, piękniejsze niż rzeczywistość.

Podsunęłam marzycielowi szaszłyka pod nos aby mu uzmysłowić o co wszystkim biega, bo owszem - w świecie ceniących sobie rozkosze ziemskie do biegów, skoków i prób zdobycia komody już zaczęło dochodzić ::) .
Zapach okazał się godzien podniesienia posrebrzanej misiowej głowy i węszenia za nim z zainteresowaniem. Przez kilka chwil tyko "węszenia", bez zaangażowania innych członków misiowego ciała, a już najmniej łapek, o których cennej właściwości doprowadzania misiowego nosa, misiowych ząbków i czerwonego misiowego jęzorka ku przygotowanym specjałom Misiu jakby zapomniał. A zapomniał, bo ostatnimi czasy (z winy ol., przyznaję :-X ) łapiny wcale nie były Misiowi niezbędnie potrzebne aby upragnione kąski między ząbki jednak trafiały. Toteż i tym razem Misiowe zacne siedzenie nie kwapiło się ruszyć z miejsca. Dopiero kiedy został pogłaskany umoczoną w smakołykach ręką załapał bakcyla i zechciał powstać. Uff...
Najwyższy czas. Podczas kuszenia Misia reszta szczupaków naprawdę już się niecierpliwiła.

Feta odbyła się, mimo moich lekkich obaw, w spokoju i pełnym poszanowaniu dobrych manier.
Oto relacja na żywo: http://www.youtube.com/watch?v=vWTmjN0q5fA (na filmie można odróżnić jujki: Ulrika to ta wyciachana na tyłku, a Baruch - chude chuchro, co pierwsze skończyło i z komody zlazło; Dżum za diabła nie chciał wejść do kuwety, a z krawędzi trudno mu było dosięgnąć coś więcej niż warzywa, dopiero po jakimś czasie zorientowałam się o co chodzi i mu zrekompensowałam).

I trochę zdjęć:
Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Na końcu na placu boju pozostał tylko Herman, który, mimo, że najedzony konkretami, uparł się, że i ogórkowi nie popuści i szamał sobie z apetytem:

Obrazek

Reszta także się nie zmarnowała, bo szczupaki dostały ją na nocne libacje (libacje paprykowo-ogórkowe :D ):

Obrazek Obrazek Obrazek

Po fecie, chyba po równo z nadmiaru wrażeń i nadmiaru konsumpcji Misiu koniecznie musiał odpocząć w hotelu Zacisze i odpoczywał intensywnie tyle czasu, ile sam uznał za stosowne. Dopiero pod koniec dnia wychynął z pieczary, podreptał trochę wokoło, dał się włożyć pod bluzę i króciutko pomizać.
Większość wieczoru spędziłam jednak z pozostawionymi samym sobie gośćmi. Im całej energii biesiada nie wyczerpała. Bawiliśmy się więc piórkami, łowiliśmy miętę z miski, raczyliśmy się ową miętą, a potem drapaliśmy się na potęgę (już kolejny raz obserwuję, że to orzeźwiające ziółko takie swądy wywołuje), pilnowaliśmy Hermana, coby za wiele nie skakał, drapaliśmy się wzajemnie za uszami, pokąsaliśmy tapczan, żeby sobie nie myślał, że mu się dziś upiecze... Jujki biegały jak opętane, Herman tylko nieco im ustępował. Pistol najczęściej wybierał się bisować przy szaszłyku (nie żebym mu liczyła, po prostu nie dało się nie odnotować :P ).
Mam nadzieję, że Misiaczek również dobrze spędził ten czas. W końcu nie wszyscy muszą świętować w ten sam sposób. Dla niego pewnie i tak głównym prezentem jest powrót Hermana na wspólny hamak :) .

Na koniec Misiaczek taki jaki jest:
Obrazek

Re: moje szczupaki kochane

: pn sty 18, 2010 4:35 pm
autor: unipaks
Misiaczek słoooodki jest! :-*
Sto lat, sto lat uroczemu solenizantowi! :-* W zdrowiu , wśród oddanej kompanii i wspaniałych frykasów :)
Ale fajnie wybierały sobie delicje z szaszłyka ; a jujki jedzą tak zabawnie - wiewióreczki :D
To kiedy następna impreza? ;)

Re: moje szczupaki kochane

: pn sty 18, 2010 8:55 pm
autor: ol.
Misiu dziękuje :)

Jujki są pocieszne, ale też ile gracji w ich ruchach, są zwinne jak małe baletnice i równie lekkie.

unipaks pisze:To kiedy następna impreza? ;)
14 czerwca - Dżum :-*

no chyba, że nam przyjdzie ochota na jakiś spontan, z okazji nadejścia wiosny na przykład 8)

Re: moje szczupaki kochane

: wt sty 19, 2010 8:53 am
autor: Justrzna
Fajny pomysł z takim imieninowym szaszłykiem:) I jak elegancko jadły, bez przepychanek i kradzieży... niecodzienny i niewykły wodok ;)

Re: moje szczupaki kochane

: wt sty 19, 2010 12:10 pm
autor: Felicyta
Gratuluje za pomysłowość ! Kurcze, widze, że jeszcze muszę się duuuzo nauczyć :)

Re: moje szczupaki kochane

: wt sty 19, 2010 4:05 pm
autor: sssouzie
Misiu Misiu, życzenia spóźnione idą! na ten okropny styczeń zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia,
żebyś się podzielił z resztą szczupaków :)

szaszłyk super! ol. jesteś moją skarbnicą pomysłów ;D
ol. pisze:Jeśli kiedykolwiek miałam wątpliwości, kto jest najważniejszą w szczupakowie figurą (a owszem miałam), to wszystkie one rozwiewają się kiedy owej figury brak.
słowa te świetnie opisują sytuację i u nas ;)

ol, was się zawsze czyta jak niezwykle interesującą książkę, z którą się w dzieciństwie chowało z latarką pod kołdrą- żeby mama nie zauważyła, bo przecież oderwać się nie dało rady ::)

Re: moje szczupaki kochane

: czw sty 21, 2010 9:36 pm
autor: ol.
Jeszcze raz dziękuję w imieniu Misia.

Jeśli chodzi o resztę, sssouzie, to szczury takie fajne mam i tyle :)


Do jakiego stopnia fajne - już mówię:
Dziś Herman był u ściągnięcia szwów, w transporterze opatulonym jak tylko się dało i w towarzystwie Ulriki, która jechała do kontroli. A i tak niecny postępek wydania go w ręce okrutnego pana doktora okupiłam niełaską do końca dnia ::). Reszta szczupaków solidaryzując się z czubem też spod tapczanu nosa nie wyściubiła. Więc tyle ich dzisiaj widziałam.
Takie fajne ! :P

(Mam nadzieję, że to o niełaskę chodzi, a nie jakąś niedyspozycję po podróży, tym razem obstawiłam transporter dwoma butelkami ciepłej wody co wytworzyło wewnątrz prawie klimat subtropikalny. No nie mogę utrafić ze stworzeniem optymalnej temperatury, za ciepło - też niedobrze :-\ ).