Moje stadko - Krysia ['], L,Tasha [']

Dział poświęcony wszystkim zwierzakom, które macie lub chcielibyście mieć. Można tutaj się chwalić i słodzić do woli!

Moderator: Junior Moderator

Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu :)
Nakasha
Posty: 5397
Rejestracja: wt sty 04, 2005 7:14 pm
Numer GG: 4379189
Lokalizacja: Białystok - Kuriany
Kontakt:

Re: Moje stadko - Nadusia, Lilusia i Demisia, teraz znowu razem

Post autor: Nakasha »

To wspaniale, że rudzielec znalazł u Ciebie domek :) :). Trzymam ogromne kciuki, żeby okazał się zdrowy i żeby udało się połączyć go z białaskami! ;D Pewnie panowie potrzebują po prostu więcej czasu, żeby się zaakceptować ;). W końcu nie są już najmłodsi ;).

A Krysia wygląda na bardzo grzeczną dziewczynkę. Za nią też kciuki ;D

Świetne zdjęcia :) :).
Z nami: Ganix, Yetta, Inari, Cerridwen, Ceres Ciel i dziczek Włóczykij
Za TM: 88 szczurzych duszyczek

Obrazek
Awatar użytkownika
strup
Posty: 937
Rejestracja: pn cze 30, 2008 8:46 pm
Lokalizacja: wołów/wrocław

Re: Moje stadko - Nadusia, Lilusia i Demisia, teraz znowu razem

Post autor: strup »

Śliczny ciapek. ;D Trzymam kciuki za łączenie i zdrówko szczurków.
Wszystkie piękne szczurki - wymiziaj wszystkie stada ode mnie.
ruth. oktawia. mela. fibi. odetta. bit. box. bletka. blesss ya. puff. bella. dorotka.
(*) hera. schizma. kryszna. kometa. sziwa. freya.

Obrazek
merch
Posty: 6868
Rejestracja: czw gru 02, 2004 2:48 pm

Re: Moje stadko - Nadusia, Lilusia i Demisia, teraz znowu razem

Post autor: merch »

Pierwszy raz mogłam zobaczyc Krysie jest przesliczna. Trzymam kciuki zeby w koncu wyszła z tego zapalenia ucha.

Gratuluje tez nowego nabytku , mam nadzieje ,ze chlopak szybko przywyknie do nowej sytuacji, zadomowi się i sobie jescze dlugo pozyje w dobrobycie.

Pozdrowionka dla calego stada i Qubusia , choc nie obecny na fotkach tez, no i szczegolne pozdrowienia od rodzinki dla szaraków.

No i oczywiscie reszty czteronoznego i dwunoznego stada :).
odmienna
Posty: 3065
Rejestracja: pt gru 15, 2006 4:45 pm
Lokalizacja: kraków

Re: Moje stadko - Nadusia, Lilusia i Demisia, teraz znowu razem

Post autor: odmienna »

O :) Rudy Starszy Pan - faktycznie nie robi wrażenia niedotykalskiego. I Maksiu się załapał (wśród dziewczynek się cwaniak zaplątał ;) )... a to zdjęcie: http://www.fotosik.pl/showFullSize.php? ... 2b3fb85b8b :-* - masz rację lxxx- bywając w tym wątku, można nieco cieplej pomyśleć i o własnym gatunku ;)
IVA
Posty: 1513
Rejestracja: śr lut 04, 2004 11:30 am
Lokalizacja: Gliwice

Re: Moje stadko - Nadusia, Lilusia i Demisia, teraz znowu razem

Post autor: IVA »

Dziękuję wszystkim za te pochwały ale jest mi po prostu wstyd. Na tym forum (i nie tylko) jest dużo ludzi, którzy przygarniają sporo „bied” tyle, że może nie pozakładali własnych tematów a może nie chce im się pisać. Tym osobom należą się pochwały.
Poza tym myślę, że tak powinno być, że jeśli jest miejsce dla jakiego pięknego, zdrowego ogonka to powinno też znaleźć się miejsce i dla takiego, który ma znacznie mniej szans na znalezienie opiekuna.
Co do moich ogoniastych to i dobre i smutne wieści.
Dobre, bo jak na razie badanie Ciapka nie wykazało żadnych niepokojących zmian. Płuca są czyste, serce pracuje miarowo. Niestety z czasem może dojść do niewydolności serca, bo to „pykanie” w chwilach zdenerwowania może świadczyć o przewężeniu tchawicy. No ale na razie jesteśmy dobrej myśli. Mały dostaje na wzmocnienie i za jakiś czas kolejna kontrola.
Ciapek pokazuje się z coraz lepszej strony. Aż Mo go żal, bo to szczura, który bardzo lgnie do innych szczurków. Niestety moje chłopaki całkowicie go nie akceptują. Kolejna próba łączenia skończyła się paskudnym dziabnięciem i obiecaliśmy dziadkowi, że już koniec stresów. Ma swoją klateczkę, może nie tak duża jak pozostałe ale on lubi wylegiwać się albo na hamaczku albo w domku. Rana od dziabnięcia najpierw zaczęła się goić, po 3 dniach (mimo stosowania przymoczek z riwanolu) nagle miejsce spuchło. Wystraszyłam się, że to może zrobił się ropień i poprosiłam weta o sprawdzenie. Rana znowu została otwarta, na szczęście ropy nie było ale i tak została przepłukana antybiotykiem. Ciapuś bardzo się buntował, ale i tak nie próbował nawet chwycić za palce (mój kochany dziadziu). Stres złagodziły dropsiki a w domu już całkiem się uspokoił. Płukanie jednak pomogło, bo opuchlizna prawie zeszła.
Co do Krysi to nie najlepiej. Przy kolejnej kontroli uszka okazało się, że cos tam podkrwawia i nie bardzo można zobaczyć co się dzieje (wydzielina wyciągnięta z uszka nadal ma nieciekawy zapach, tyle, że już nie jest to konsystencja ropy). Wet kazał nam się przygotować, że może to być zmiana nowotworowa. Krysię po badaniu uszko bardziej bolało, bo znowu miała mocniej skrzywiona główkę (a wcześniej trzymała ja już prosto, tylko w chwilach zdenerwowania ja skrzywiało). Odsunęła się tez na cały wieczór od stadka. Trzeba było dużo głaskania i dropsików, żeby poczuła się lepiej. Na wieczornym spacerku była już bardziej kontaktowa, razem z Lilu i Lati dzielnie wyrywały mi z ręki kiełbaskę (za kilka dni będą zdjęcia). Dzisiaj znowu trzyma główkę bardziej prosto. Nadal pozostaje na antybiotykach dopyszcznych i dousznych. Prosimy o trzymanie kciuków, żeby jednak zmiany okazały się zapaleniem ucha i żeby ono ustąpiło.
Z Latusią też nie najlepiej. Każdego wieczoru żegnam się z nią, bo mam wrażenie, że pewnego ranka po prostu zastanę ją śpiącą snem wiecznym. Ponieważ ona jednak ma nadal niezły apetyt, sama wybiera się na krótkie spacerki, a nawet ciekawie zagląda do klatki Qubusia czy Ciapka, więc nie podejmujemy ostatecznej decyzji. Tylko czasem te jej smutne, zmęczone spojrzenie mówi, że czas pożegnania się zbliża
Lilusia znowu rozrabia. W klatce nie pozwoli sobie niczego zabrać. Na spacerkach przegania Maksia, przychodzi do nas żebyśmy dali ją gdzieś wyżej, czasem sama potrafi się wspinać czy to po kratkach czy na fotele, wszystko musi osobiście sprawdzić. Mimo znacznego wychudzenie, chorego serduszka i sporego guza ona jest pełna energii.
Jeśli chodzi o pozostałych członków mojego stadka czyli znacznie młodszych chłopków i Czarnulkę to na szczęście w ciągu tego tygodnia nic się nie zmieniło. Gucio jak zwykle rozrabia i leje się przez kratki albo z dzikuniami albo z Ciapkiem, Misiak spokojnie przemierza mieszkanie i najczęściej zatrzymuje się albo przy klatce Qubusia albo w „norce” za kanapą. Chłopak nie lubi zbytniego ruchu, woli sobie pospać.
Dzikunie czyli Czaruś i Cezarek poruszają się wszędzie w przyspieszonym tempie. Tyle, że ostatnio nadal często do mnie przybiegają i tylko się zastanawiam czy tak mnie polubili czy też wyłudzają ode mnie dodatkowe dropsiki ;)
Czarnusia od przybycia Ciapusia znowu mieszka z dziewczynkami i odpukać nie ma żadnych awantur ani gryzienia. Ostatnio znowu jest milsza dla mnie. Gdy mam ja w rękach mogę nawet przez chwilę wyczochrać ją po brzuszku. Ale i tak nie uśpi mojej czujności. Znam dobrze tego czorta, najpierw podpuszcza a później trzeba szyć ręce ;)
A Qubuś – no cóż bardzo proludzki i coraz bardziej antyszczurzy . Na spacerkach najpierw sprawdza czy coś się zmieniło w jego rewirze, później przybiega po czochrano i na zabawę aby po jakimś czasie znowu zrobić obchód. Tylko nie może spotykać innych samców bo od razy włącza mu się bojowy nastrój.
odmienna
Posty: 3065
Rejestracja: pt gru 15, 2006 4:45 pm
Lokalizacja: kraków

Re: Moje stadko - Nadusia, Lilusia i Demisia, teraz znowu razem

Post autor: odmienna »

IVA pisze: Na tym forum (i nie tylko) jest dużo ludzi, którzy przygarniają sporo „bied” tyle, że może nie pozakładali własnych tematów a może nie chce im się pisać. Tym osobom należą się pochwały.
Tak, to prawda że wiele wspaniałych osób działa jak „niewidzialna ręka”- to co robią, jest nie do przecenienia- chwała im :) . Jednak, dzielenie się informacjami i radością, którą dają nam nasi Bracia Mniejsi- też jest bardzo ważne. Buduje taką, specyficzną przestrzeń, w której lepiej ludziom i zwierzętom. No i uczymy się przecież od siebie- to też istotne z punktu widzenia potworów.
IVA pisze: ostatnio nadal często do mnie przybiegają i tylko się zastanawiam czy tak mnie polubili czy też wyłudzają ode mnie dodatkowe dropsiki ;)
Nie ma się co zastanawiać. Należy twardo trzymać się wersji, że : „ cóż tu mogą mieć do rzeczy jakieś dropsiki” ;)
IVA pisze: Ostatnio znowu jest milsza dla mnie. Gdy mam ja w rękach mogę nawet przez chwilę wyczochrać ją po brzuszku. Ale i tak nie uśpi mojej czujności. Znam dobrze tego czorta, najpierw podpuszcza a później trzeba szyć ręce ;)
...skąd ja to znam ::)

Wyprzytulaj tam, które dopadniesz ( z tym, że P.W.Czarne ostrożnie ;) ), szczególnie ciepło Starowinki (a Ciapulka, to już ekstra) – no i sił i zdrowia dla wszystkich (kciuki oczywiście, zaciśnięte )
Nakasha
Posty: 5397
Rejestracja: wt sty 04, 2005 7:14 pm
Numer GG: 4379189
Lokalizacja: Białystok - Kuriany
Kontakt:

Re: Moje stadko - Nadusia, Lilusia i Demisia, teraz znowu razem

Post autor: Nakasha »

Dziękuję wszystkim za te pochwały ale jest mi po prostu wstyd. Na tym forum (i nie tylko) jest dużo ludzi, którzy przygarniają sporo „bied” tyle, że może nie pozakładali własnych tematów a może nie chce im się pisać. Tym osobom należą się pochwały.
A mi się wydaje, że na pochwały zasługują wszyscy, którzy dobrze i odpowiedzialnie opiekują się zwierzątkami, niezależnie od tego, czy się ujawniają, czy nie ;). To wspaniale, że coraz więcej osób okazuje wielkie serce i pomaga ogonkom w potrzebie, ale w tej chwili i w tym temacie Ty piszesz o tym, co Ty robisz i masz pełne prawo do pochwał :D. Gdyby tamte osoby również zechciały się upublicznić, pewnie też dostałyby takie pochwały :).

Biedny Ciapuś. Ale pewnie z Tobą spędza dużo czasu i to mu rekompensuje brak stada ;).

No to trzymam kciuki za Krysię! (kciuki) Za Lilusię też... :)
Z nami: Ganix, Yetta, Inari, Cerridwen, Ceres Ciel i dziczek Włóczykij
Za TM: 88 szczurzych duszyczek

Obrazek
IVA
Posty: 1513
Rejestracja: śr lut 04, 2004 11:30 am
Lokalizacja: Gliwice

Re: Moje stadko - Nadusia, Lilusia i Demisia, teraz znowu razem

Post autor: IVA »

Tydzień temu z Krysią było już bardzo źle. Oczywiście pogorszyć musiał się jej w sobotę po południu, kiedy mojego weta już nie ma. A ona przestała chodzić, przestała jeść i tylko smutnie patrzyła. Na własną rękę podałam jej marbocyl, wróciłam też do atecortinu. Oprócz tego dostała paracetamol przeciwbólowo. Ponieważ także ciężko oddychała dodatkowo dostała furosemid. W niedzielę było trochę lepiej, nadal miała problemy z chodzeniem ale zaczęła coś tam podjadać, niewiele ale zawsze coś. U weta okazało się, że uszko nadal jest w nieciekawym stanie - wet jest coraz bardziej pewny, ze to zmiany nowotworowe - a na dodatek jej serce ledwie pracuje. Tak wiec oprócz leczenia uszka, leczymy też serducho. Na szczęście Krysia znowu nabrała woli życia. Od dwóch dni chodzi na coraz dłuższe spacerki i znowu wcina wszystko co jej w łapki wpadnie. Ale żeby nie było za wesoło to guz pod jej łapką zaczyna szybko rosnąć a na dodatek pod drugą wyczułam podobnego, tylko znacznie mniejszego. Trochę za dużo jak na jedna mała szczurcię, która i tak już sporo w swoim życiu przeszła :(
Nakasha
Posty: 5397
Rejestracja: wt sty 04, 2005 7:14 pm
Numer GG: 4379189
Lokalizacja: Białystok - Kuriany
Kontakt:

Re: Moje stadko - Nadusia, Lilusia i Demisia, teraz znowu razem

Post autor: Nakasha »

Krysia... tak, to zdecydowanie za dużo :(. I tak można tylko podziwiać pannę, że tak dzielnie to wszystko znosi.. Ciągle intensywnie trzymam kciuki...
Z nami: Ganix, Yetta, Inari, Cerridwen, Ceres Ciel i dziczek Włóczykij
Za TM: 88 szczurzych duszyczek

Obrazek
odmienna
Posty: 3065
Rejestracja: pt gru 15, 2006 4:45 pm
Lokalizacja: kraków

Re: Moje stadko - Nadusia, Lilusia i Demisia, teraz znowu razem

Post autor: odmienna »

biedna Krysiula... swoją drogą: jeśli to w uszku jest nowotworowy parch, to może pod łapkami robią się przerzuty do węzłów chłonnych... nie wiem, czy u szczurów też tak bywa? Jakkolwiek jest, trzymam kciuki żeby czas, który jest Wam pisany był jaknajdłuższy i możliwie radosny.
IVA
Posty: 1513
Rejestracja: śr lut 04, 2004 11:30 am
Lokalizacja: Gliwice

Re: Moje stadko - Nadusia, Lilusia i Demisia, teraz znowu razem

Post autor: IVA »

U nas głównie smutki.
Z Krysią źle :( . Dołączyły się duszności, które udało mi się opanować ale mała gaśnie w oczach. Poza tym guz pod łapka chociaż nie jest duży otworzył się i zaropiał. Udało mi się go wyczyścić ale z doświadczenia wiem, że to tylko kwestia czasu żeby ropa znowu się pojawiła.
Odmienna jest duże prawdopodobieństwo, iż są przerzuty.
Krysia chce już jeść stałego jedzonka, dostaje nutri drinki i sproszkowaną dietę rekonwalescencyjną. Mała od kilku dni jest oddzielona od stadka, bo nie wiedziałam czy coś je. Dziewczynki jej nie przeganiały ale gdy jest ich kilka to trudniej upilnować ile zjada najciężej chora. Do wczoraj Krysia dobrze się czuła w swojej klateczce, nie chciała z niej wychodzić. Od wczoraj wieczora ucieka z klatki i spokojna jest tylko leżąc na moich kolanach albo na fotelu za moimi plecami. Patrzę w jej smutne oczka i wiem, że być może będę musiała pomóc jej odejść - nie wiem czy już jutro czy w poniedziałek ale wiem, że w ciągu kilku najbliższych dni. I jest mi z tą decyzją tak strasznie źle :(
Moje dwie dumbusie też słabną. Liloo od dawna choruje na serduszko ale udało nam się opanować duszności i z nią jest nawet nieźle. Niestety rana na guzie, po ugryzieniu przez Czarną, nie całkiem się zagoiła i to znacznie ogranicza jej możliwość poruszania się. U Lati również zaczęły występować objawy niewydolności krążeniowo-oddechowej. Zaczęła więc dostawać leki odciążające serce. Obie czas przeznaczony na spacerki spędzają na naszych kolanach, nie chcą nigdzie chodzić. Jak R jest w domu to jakoś się dzielimy ale jak go nie ma to po prostu brakuje mi rąk. Tym bardziej, że i Krysia i Liloo i Lati wymagają aby czas poświęcić tylko jej jedynej a gdy próbuję zajmować się nimi razem to jedna z nich odpycha pozostałe a one wtedy siedzą w kąciku fotele i mają takie "niewidzące" spojrzenie.
Ciapuś 11 września skończył 2 latka. Zdjęcia zamieścimy później. Mały zrobił się przekochany. Nie należy do zbyt ruchliwych szczurków. Swój "spacerkowy" czas woli spędzać albo na fotelu obok mnie albo po prostu w swojej klateczce, skąd ciągle go wyjmuję. Uwielbia dropsiki, potrafi je zjadać nawet wtedy gdy trzyma się go w rekach obróconego do góry brzuszkiem, ta niezbyt wygodna pozycja wcale mu w jedzeniu dropsików nie przeszkadza. Niestety u niego pod przednią łapką w ciągu dwóch dni pojawił się guzek. Jest bardzo miękki ale szybko rośnie. W poniedziałek lub wtorek jedziemy do weta, jednak z racji jego wieku operacja raczej odpada.
U Misiaka na grzbiecie znalazłam mały twardy guzek - taki jakby ziarenko ryżu znalazło się pod skórą. Na razie obserwujemy, być może to tylko zrost po jakiejś rance, bo od czasu do czasu leją się z bratem. A może to tylko kaszak - zobaczymy.
U pozostałych czyli Gucia, Czarnusi, Czarusia, Cezarka i Qubusia na szczęście dobrze. Tylko po Guciu widać, że zbliża się do dwóch lat. Zrobił się mniej skoczny i bardziej ostrożny, ale na szczęście nic złego się nie dzieje. Czarnusia - jeśli uznać to co mówiła o jej wieku Sarenka jest dokładne, to wiekowo zbliżona jest do moich wacików. Ona jednak nadal jest bardzo szybka i sprawna a przy tym nabrała trochę ciałka. Nie wiem co ja trzyma w tak dobrej formie - czy dobre geny czy ta jej złośliwość ;)
odmienna
Posty: 3065
Rejestracja: pt gru 15, 2006 4:45 pm
Lokalizacja: kraków

Re: Moje stadko - Nadusia, Lilusia i Demisia, teraz znowu razem

Post autor: odmienna »

IVA pisze: Do wczoraj Krysia dobrze się czuła w swojej klateczce, nie chciała z niej wychodzić. Od wczoraj wieczora ucieka z klatki i spokojna jest tylko leżąc na moich kolanach albo na fotelu za moimi plecami...
Jeśli o Zmierzchu stworzenie ma takie miejsce, takie kolana, na których czuje się bezpieczne- to jest to Dobry Zmierzch... szkoda tylko, że nie wszystkie mają tyle szczęścia .
Nie wiem, jak się robi „skompensowany plik” najcieplejszych myśli- ale i tak taki przesyłam-->w kierunku Gliwic :)
Nakasha
Posty: 5397
Rejestracja: wt sty 04, 2005 7:14 pm
Numer GG: 4379189
Lokalizacja: Białystok - Kuriany
Kontakt:

Re: Moje stadko - Nadusia, Lilusia i Demisia, teraz znowu razem

Post autor: Nakasha »

Gratulacje dla Ciapusia ;D !

Przykro mi z powodu Krysi... to może być ciężka decyzja, ale lepiej pomóc jej odejść, niż czekać, aż umrze sama, w bólu i cierpieniu... trzymaj się....
Z nami: Ganix, Yetta, Inari, Cerridwen, Ceres Ciel i dziczek Włóczykij
Za TM: 88 szczurzych duszyczek

Obrazek
IVA
Posty: 1513
Rejestracja: śr lut 04, 2004 11:30 am
Lokalizacja: Gliwice

Re: Moje stadko - Nadusia, Lilusia i Demisia, teraz znowu razem

Post autor: IVA »

O Krysi dowiedziałam się od Ajjli równo dwa miesiące temu. Właśnie wtedy Jubu odbierała Krysię, bo wcześniej komuś się znudziła (a może nie chciał wydawać pieniędzy na jej leczenie) i wyrzucił ją jak niepotrzebną „rzecz”. Została znaleziona na parkingu przez dobrego człowieka i na cześć tej osoby otrzymała imię. Akurat miałam miejsce dla jednej starszej pani, więc zaproponowałam swoją opiekę. Niedługo później dowiedziałam się, że Krysia to czarny kapturek. Wcześniej już od Ajjli dowiedziałam, że Krysia jest chora, że ma skrzywiona główkę najprawdopodobniej po wylewie, że ma oznaki świerzbu. Pozostało mi tylko znaleźć czas na odebranie Krysi z Warszawy, bo domek tymczasowy oczywiście znalazła u Ajjli i Jubu.
Ostatniego dnia maja Krysię przywiozłam do nas. Podróż znosiła nadzwyczaj dobrze, chociaż dzień był bardzo gorący a droga to ponad 300 km samochodem. W dniu kiedy ja odbierałam dowiedziałam się, że mała nie bardzo lubi być dotykana, ze wtedy podgryza palce.
Pamiętam, że wtedy trochę się zmartwiłam, bo w klatce w której miała w przyszłości zamieszkać Krysia już był jeden „gryzak” czyli Czarnula i zwracania uwagi równocześnie na dwa gryzulce mogłyby sprawiać trochę problemów. Ale martwienie się o to odłożyłam w czasie, bo Krysia niestety nie mogła od razu zamieszkać z pozostałymi dziewczynkami, najpierw trzeba było zwalczyć świerzb. I rzeczywiście przy próbach brania na ręce Krysiula kłapała zębami, łapała za palce ale jej „dziabnięcia” były delikatne, daleko im było go „dziabów” Czarnego czorta. Kilka dni później już nie było takich problemów, Krysia nauczyła się, że ręce nic złego nie robią, czasem trochę wyczochrają ale najczęściej dają jakieś smakołyki. Tylko gdy twardo spała trzeba było najpierw ją wołać a dopiero później brać do rąk, inaczej instynkt kazał gryźć to co ją dotykało. Po drugiej dawce ivomecu Krysia spotkała się na spacerku z pozostałymi. Wtedy też się okazało, że mimo choroby Krysia to dziewczynka z charakterkiem. Najpierw natłukła Liloo, później Lati a na końcu Czarnuli – były to jednak tylko przepychanki i przewracania na plecki. I tak było przez kilka dni czyli do czasu gdy zamieszkała z nimi w jednej klatce. Bo w klatce Krysia całkowicie zmieniła swoje zachowanie. W klatce iskała każdą dziewczynkę, przytulała się do wszystkich ale najbardziej lubiła Czarnulę. W „bójki” wdawała się tylko wtedy, gdy Czarnula chciała jej odebrać jakiś smakołyk. Bo Krysia kochała jedzonko i to co trzymała w łapkach było tylko jej, nie ważne, ze w koło leżało mnóstwo podobnego. Czasami wchodziła do miski z jedzeniem i sama wcinała nie dając innym ani kawałka. Dopiero jak już miała dość wychodziła z miseczki i pozwalała jeść innym. Innym razem zabierała co najlepsze i zanosiła do koszyczka lub domku. W takich sytuacjach dziewczynki obserwowały gdzie znosi jedzenie i po prostu podkradały jej gdy ona szła po następny kawałek.
A my – cóż od pierwszego dnia pokochaliśmy ją. Z jednej strony rozczulała nas, z drugiej podziwialiśmy jej chęć do życia i radzenie sobie z trudnościami jakie powodowała niepełnosprawność. Bo Krysia miała w sobie coś, co mają tylko ogonki, które sporo przeszły w życiu. Nie potrafię tego określić ale podobne spojrzenie miały i Lady i Nadia. W odniesieniu do człowieka powiedziałabym, że to mądrość życiowa i hart ducha.
Pomimo choroby Krysi myślałam, że jeszcze długo będzie z nami. Co prawda pod łapka rozwiną się guzek i niezbyt ciekawie wyglądał ale też nie rósł zbyt szybko. Wszystko zmieniło się w połowie sierpnia. Pewnego dnia poczułam niezbyt przyjemny zapach z jej uszka. Zaczęliśmy leczenie, które niestety dawało niewielki efekt. Po 3 tygodniach uszko jakby trochę się wygoiło, jednak mój wet podejrzewał, ze są w nim zmiany nowotworowe. Na dodatek serduszko Krysi zaczęło pracować coraz słabiej pod druga łapka wyczułam kolejny guzek. Zaczęliśmy wiec leczyć i serce, jednak i tu efekty były niezadowalające.
Pierwszy atak duszności udało się opanować bardzo szybko, Krysia jednak już nie wróciła do dawnej kondycji. Zauważalne było, że ma problemy z tylnymi łapkami, trochę je ciągnęła za sobą. Ponieważ nadal lubiła spać w koszyczku dostosowaliśmy klatkę tak aby nie miała problemu z wchodzeniem na górę. Na początku ubiegłego tygodnia zauważyłam, że Krysia coraz mniej wychodzi z koszyczka, nawet wtedy gdy dawałam jedzenie nie wykazywała zainteresowania. Aby mieć możliwość kontrolowania czy i ile zjada oddzieliłam Krysie od stadka i umieściłam w niskiej klatce. I Krysia odżyła Turaj. Znowu zaczęła więcej jeść, pić. Widać było, iż polubiła swoja samotnię. Nie chciała z niej wychodzić nawet na spacerki a wizyty innych szczurek przyjmowała z niechęcią.
W czwartek miała kolejny atak duszności, było bardzo źle, leki nie przynosiły jej ulgi, dopiero bardzo duże dawki pozwoliły opanować duszność. Stan Krysi bardzo się pogorszył, przestała jeść twarde jedzonko, nie chciała być w klatce, musiałam ja mieć albo na kolanach albo na moim fotelu w otoczeniu poduszek. Wiedziałam, że czas pożegnania zbliża się „milowymi krokami”. W piątek po południu odmówiła przyjmowania jedzenia i picia a próby podawania jedzenie na palcu czy pipetką powodowałaby nerwowe krztuszenie się. Uznaliśmy, że w sobotę przed 14,ta pojedziemy z nią do weta aby pomóc jej odejść.
W 20.09.08 tj. w sobotę rano obudził mnie odgłos picia wody dochodzący z miejsca, gdzie stała klatka Krysi. Zobaczyłam, że mała siedzi pod poidełkiem i łapczywie pije wodę. Szybko przygotowałam dla niej porcję nutri drinka wymieszanego ze sproszkowana dietą. Jadła aż miło było patrzeć, co prawda nie sama bo trzeba było podsuwać jej jedzenie na palcu ale wyglądało na to, że Krysi wróciła wola życia. Zjadła całą łyżkę jedzonka, po jakiś dwóch godzinach kolejną, do tego sporo piła. Nie chciała być w klatce, więc leżała sobie w gniazdku, na fotelu między poduchami a ja albo siedziałam przy niej albo często do niej zaglądałam. Mała spokojnie sobie podsypiała. Około 13,tej chciałam znowu dać jej jeść, wzięłam ją na kolana i wtedy zobaczyłam, że Krysia oddycha powoli ale jej oczka patrzą już na inny świat. Zaczęłam ją głaskać a ona wtuliła główkę w moja dłoń. I tak siedziałyśmy te ostatnie minuty. O 13,32 Krysia odeszła spokojnie, we śnie.
Przykro mi Krysiu, że znałyśmy się tak krótko. W naszych sercach pozostaniesz na zawsze.

Dziękuję wszystkim za ciepłe słowa.
Odmienna dziękuję za przesłane ciepłe myśli, one na pewno pozwoliły Krysi odejść tak spokojnie.
Awatar użytkownika
Magamaga
Starszy Moderator na urlopie
Posty: 2996
Rejestracja: sob paź 06, 2007 7:22 am
Lokalizacja: Gdynia

Re: Moje stadko - Nadusia, Lilusia i Demisia, teraz znowu razem

Post autor: Magamaga »

Ech Iva - na pewno Krysia nie mogła znaleźć lepszego domku na spokojny koniec życia. Odeszła spokojnie i godnie - dzięki Tobie.
Obrazek
Ze mną: kotka Luna i kocurek Borys

Za TM- Tuptuś [*] Fiona [*] Milejka [*] Batman [*] Mania [*] Lolek [*] Zefir [*] Bobek [*] Zawsze będę pamiętać....[/size]
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nasi pupile”