Nie było nas przez chwilę - mam nową pracę i póki co wykańcza mnie na tyle, że nie miałam siły i czasu napisać.
Dziś z rana trochę smutno. Berta ma już na tyle duży problem z jedzeniem gerberka z łyżeczki (więcej rozmazywała dookoła niż zjadała), że przerzuciłam ją na karmienie strzykawką. Musiałam też przyciąć trochę górne ząbki, bo przez to, że je bardzo mało twardego (niedowład w łapkach), urosły nieco zbyt duże.
Wczoraj przez te zbyt długie zęby przeszłam mikrozawał, bo Bercinka, wspinając się do nisko przecież zawieszonego hamaka, złapała zębami za pręt klatki i nie była w stanie się od niego odczepić

Serce mi w gardle staje, kiedy pomyślę, że to mogło się stać kiedy nie byłoby nas w domu :/
W każdym razie - ząbki przycięte do stanu, w jakim powinny być, Berta zjadła na śniadanie prawie 4 łyżeczki lekko rozwodnionego gerberka ze strzykawki. Parę razy podczas jedzenia przestawała ciućkać strzykawkę i zaczynała zacierać ząbkami i pulsować oczkami. Teraz więcej zostało zjedzone, a prawie nic nie zostało rozsmarowane po niej, po mnie, po ręczniku i okolicach
Po jedzeniu umyła się (choć to w pewnym stopniu już eufemizm, bo bardzo topornie jej to idzie) nieco bardziej energicznie niż zwykle, zapulsowała ząbkami i przysnęła na chwilę. Teraz w klatce tuli się do drugiej staruszki - Perełki.
Reszta fafkulców ma się dobrze. Fufi i Morti wyrośli bardzo (zdjęcia niestety w bliżej nieokreślonym później), Fuf wygląda jak wielka, rozczochrana pluszowa zabawka. Wiesio i Carbon starzeją się powoli, acz zauważalnie. Carbon ma już pewnie ponad dwa lata, Wiesiu podejrzewam, że zbliża się do tej granicy.
Poznaniacy dalej trochę nieufni, ale grzeczni i cudowni
