dzięki za życzenia
szczupaki podrosły, zbeczelniały, nabrały masy - wszystko to stało się nagle

kiedyś podnosiło się szczupaczka i szczupaczek leżał rozpłaszczony w dłoni, gotowy do głaskania. teraz podnosi się szczupaczka, a szczupaczek identycznie jak szynszyl, rwie się naprzód i chce, żeby go szybko wypuścić, bo on teraz ma coś bardzo ważnego do załatwienia "gdzieś w pokoju"

czasem przychodzą sami, przytulić się, ale zaraz chodu.
przereklamowałam samczyków, z tego wniosek
u dziewczyn nic nowego. gytha taszczy nadal wielkiego guza. wygląda ogólnie kiepsko, ale z tym guzem potrafi dostać się wszędzie, sięga, gdzie wzrok nie sięga.... flara tyje
trochę popruły norkę-kieszeń od Babli, na jednym boku, żeby było łatwiej wchodzić

pakują się tam we trzy i siedzą dokładnie piętrowo, szczur na szczurze, bo norka jest dość mała

w ten sposób szczur na samym spodzie jest zazwyczaj dokładnie osikany.
ale widziałam dziś szynszylę, jak wylazła niespiesznie z norki, zjechała na półeczkę, ustawiła kuperek, zrobiła siusiu, posiedziała chwilę w zamyśleniu i wdrapała się do norki z powrotem

ostatni szczur ma trochę głupio, bo w norce mieszczą się najwyżej trzy, a dziś co gorsza odpadł jeden róg hamaka i hamak wisiał raczej smętnie..... ale flara i tak dała radę, "na lily" spała w kłębek w urwanym hamaku, który wisiał dość pionowo

desperacja niektórych nie zna granic.
dużym zainteresowaniem cieszy się też ferplastowa rura. często wystaje z rury jakiś śpiący szczur.
no i mamy też myszki - niby nie nasze, tylko na tymczas. niby

myszki biją rekordy niegrzeczności. przez kilka dni donosiłam na sb o poszukiwaniach Miętowego Ptysia, który jako bardzo mała myszka wyciskał się z klatki i szedł zwiedzać dom

codziennie miałam przyjemną godzinę gimnastyki wokół mebli, wyjmowanie i wkładanie książek itp, ponieważ trzeba było znaleźć ptysia. zagubiony ptyś pętał się co jakiś czas wokół klatki, ale jak chciałam go dopaść, znikał gdzieś

raz mało nie pękłam ze śmiechu, bo ptyś nawiał w nocy, a ja cały dzień nie miałam czasu ptysia szukać. dopiero pod wieczór. grzebałam i grzebałam po domu, ptysia ani śladu - wchodzę nagle po cichu do pokoju, a na zewnątrz klatki sterczy poziomo ptyś, z głową w środku, i próbuje cały przeleźć do środka, a trzech innych myszów stoi i podziwia głowę ptysia [prawdopodobnie dawali mu rady, jak ma skutecznie cisnąć dalej].
na szczęście wszystkie dziury udało się tak skutecznie załatać, że już od paru dni skończyły się gonitwy za ptysiem. za to ukochany mysz mojego p., Żaba, zrobił się różowy od ciągłego stawiania na nim kropek pisakiem. moim zdaniem nie jest to konieczne. daje się rozpoznać nawet bez różowego odcienia - ale nie zaszkodzi oznakować stwora.
dziewczyny na zapach myszy reagują agresją. szczupaki lękliwie się wycofują.
mamy dość śmiesznie z taką górą zwierzaków
a myszorów czuć, to prawda, ale nie jest to miłe tylko jak się nachylić nisko nad klatką - taki ogólny zapaszek, jaki unosi się w pobliżu klatki, wcale nie jest nieprzyjemny. trochę dymny i trochę słony.
myszory mieszkają w 6 w klatce 60x40x35 i nie mają jeszcze kołowrotka.... muszę im kupić ze dwa - gdyby ktoś miał odstąpić używane kółeczko ok 17 - 19 cm, bezpiecznego typu, chętnie się na to piszę

nawet 3 odkupię.