Delilah, ości Hermana stanęły by Ci w gardle

.
Koneserom szczurzyny polecałabym Dżuma: samo mięso, zero tłuszczu. Tylko najpierw posiłek trzeba by złapać

.
Wczorajsze ważenie szczupaków:
Herman – 350 g od ostatniego – 12 g (choć to było jeszcze z guzem, dzień przed wycięciem)
Michu – 375 g + 18 g (

)
Dżum – 410 g Dżum boi się wagi, ostatnio nie dał się zmierzyć, od początku grudnia przybyło mu 30 g
Pistol – 370 zł + 5 g (

)
Baruch – 194 g - 3
Ulrika – 207 g + 9
Podsumowując nijak ma się szkiełko do oka

. Ale jak mówią na oko jeden zmarł w szpitalu, a waga prawdę Ci powie (czy jakoś tak).
Oskarżałam Pistola o obżarstwo, a tymczasem pulchności przybyło mu tylko symbolicznie. Misiu nie wiem sama gdzie upchnął te dodatkowe 18 gram, wygląda wciąż tak samo. Może to kwestia tego, że sadełko Pistola jest takie puszyste, można je ugniatać jak ciasto, futro zaś najmiększe ze wszystkich, Michu natomiast jest w typie bardziej zbitym pod włosem takim … szczeciniastym (?) w dotyku.
Dżum cokolwiek przybierze przemienia na mięśnie, tak więc nie dziwota, że jego kolejne gramy mi umknęły.
Hermana spadek nie aż taki drastyczny, jak donosiłam ostatnio. Ostatni wynik ważenia musiał być trochę przekłamany przez obecność guza. Co ciekawe w porównaniu do listopada Hermanowi się przytyło o 13 gram

.
A jednak wydaje się za wiotki, za workowaty. Szkielecik w za dużym szlafroku. (I wcale nie nie cierpię na paranoję !)
Jak było powiedziane, od dwóch dni Herman dostaje kluski i orzechy, a jujki wraz z nim.
Na wiele ponad te 200 gram nie liczę ze strony albinosów, ale chociaż żeby to było „mocne” 200 gram. Baruch jest starszy od Ulriki a największa szczapa

.
Na samym początku, kiedy jujki nauczyły się po mnie wspinać ich ciężar był ledwo wyczuwalny, jeśli przysiadały na moment całkiem traciło się jego poczucie. Teraz już się przyzwyczaiłam, ale nadal podniesiona tuż po którymś z grzmotów jujka waży piórko...
A ostatnio mam okazję obserwować ciekawą parę: Baruch upodobał sobie towarzystwo Dżumy.
Często widać agucisko przemykające pod ścianą i podążający za nim biały cień, lub też cień cienia - taka między nimi dysproporcja wzrostu. Dzikus nieprzyzwyczajony do okazywania mu takiej uwagi nie bardzo wie co ma z wielbicielem począć. Zresztą czy to istotnie wielbiciel nie jest takie pewne. Trudno orzec czy atrakcję dla Barucha stanowi Dżum sam w sobie czy raczej fakt, że nachodząc go wystarczająco uporczywie można burego skłonić do ucieczki, a nawet przewrócenia się na plecy.
A satysfakcja z postawienia zwycięskiej, chudej stopy na piszczącej godzillli – bezcenna !
Sport ten niesie ze sobą spory element ryzyka (nigdy nie wiadomo kiedy nasz byczek się rozjuszy), ale najwyraźniej emocje muszą być go warte. Baruch ma grzbiet permanentnie wyskubany (co jego wygląd czyni jeszcze bardziej anemicznym), ale jako twardy zawodnik nie zraża się nic a nic.