Generalnie z Luckiem jest tak, że u niego ta agresja i gryzienie zależy chyba od dnia. Jak ma dobry dzień, to nie dziabnie (przynajmniej za mocno), chodzi sobie, zwiedza, jest wyluzowany, ale są też dni kiedy chodzi cały nabuzowany i strasznie trudno go uspokoić. Lecz, mimo wszystko wydaje mi się, że praca Michała ma efekty, bo maluch zaczyna mieć więcej tych dobrych dni
Cookie za to, jak to Cookie, kochany Pan Mysz nasz

Jest cudowny, kontakt z nim to przyjemność, a jeśli jest niezadowolony to nie gryzie tylko daje sygnały dźwiękowe, które potrafią być bardzo głośne

Podczas przeprowadzki np: W aucie, tak mu się nie podobało i tak się biedny zestresował, że aż krzyczał.. Szybko się jednak uspokoił, apetyt ma, więc jakoś specjalnie go to nie obeszło.
Najgorzej chyba, przeprowadzkę zniosły dziewczyny. Przez pierwszą dobę po wpuszczeniu do klatki, nie chciały wychodzić z norek, pochowały się i nawet jak otwierałam klatkę to nie były tym zainteresowane. Teraz już jest dobrze, wyrywają się do ręki, chcą wychodzić i znowu są aktywne jak przed przeniesieniem
Mam za to z nimi inny problem - robią do koszyka, kuweta zupełnie olewana

Przenoszę bobki, przecieram cały koszyk do sucha, nawet miskę podwiesiłam nad kuwetą, a te dalej swoje. Zrobiły sobie w nim kuwetę i koniec, nie wiem co jest grane, aż tak się rozstroiły? Będziemy próbować dalej ze starą sztuczką przenoszenia do kuwety, oby za skutkowało..
Dziś jedziemy po Bazyla i Wollego
