DZieki Wszystkim za ciepłe słowa..
Trzymam się, bo muszę ale jakoś tak dziwnie jest...
Za mało tych szczurzydeł się plącze pod nogami, tak pustawo...
Co gorsza, zaczyna mnie nosić na jakąs adopcję...
Ale zważywszy na moje zawirowania życiowe, nie wiem co będzie jutro i czy oraz gdzie mnie wywieje..
Boję się, ze bedę musiała skupić się w koncu na zyciu a nie ciągle od niego uciekać.
A nie wytrzymałabym faktu, ze muszę zaniedbać dziewczynki.
Z drugiej strony nie wiem czy potrafię żyć bez tych futrzanych istotek. Chcialabym miec unormowaną sytuację zyciową i w koncu wiedziec na czym stoję, wtedy bezproblemowo mogłabym sobie pozwolić na kolejne kruszynki...Teraz jestem w kropce, pytajniku i wykrzykniku zarazem...
Wiem ,ze nic nie wiem . A nade wszystko bałabym się, ze nie bede w stanie zapewnić im godziwego bytu, opieki weterynaryjnej...
Ale koniec ględzenia.
Dziewuszki w składzie Masumi, Kokarda i Sandijka- bez zmian.
Zaraz po śmierci Runki i Lili, nie obylo się bez poszukiwań.
Trojca bezskutecznie poszukiwała, niuchała i przekopywała ręcznik z transportera...
Bardzo smutny był to widok...
Szczegolne zdziwienie wykazywała Kokarda...
A reszta się nie zmienia -
Masumi jak zwykle mała torpeda, upierdliwa i wszędobylska.
Ostatnio zadręcza mnie wygryzaniem resztek wykladziny spod drzwi. Co gorsza zarazila tym wspaniałym pomysłem resztę. Tak wiec wiekszośc wybiegu przeganiam je spod drzwi..
A Masumi z satysfakcją łypie na mnie tymi swoimi gałami jakby mowiła " ha ! i tak mnie nie złapiesz"
I tak się przeganiamy po pokoju. Jak odgonię ją spod drzwi, to wejdzie na szafę i zrzuca ubrania, kiedy wygrzebię ją z szafy, włazi na bilbioteczkę i zrzuca rozne klamoty.
Ostatnio przeszła samą siebie ,a raczej bardzo zmniejszyła swoją objętość

Wlazla do pudełka przez naprawdę mikroskopijną szczelinę.
Masumi to prawdziwy , nieustępliwy uparciuch.
Takie wrzeszczące chuchro. Piskawica pospolita, a raczej niepospolita,bo dalej dziwnie umaszczona:)
Kokarda natomiast, pomimo faktu, ze ostatnio bezustannie przyczynia się do znikania mojej wykladziny, popadła w stan łaski i zostało jej to wybaczone po wsze <pchle?>;)czasy.
W sobotę Kokarda
zapulsowała!
Przycupnęła sobie pomiedzy mną a Michałem i zazgrzytałą uroczo, pulsując przy tym...
Taa.. Kokarda to dziwoląg nad dziwolągi....
Sandijka natomiast postanowiła wejsć w Runiniczną rolę psa swojej panci..
zrobiła się miziasta do potęgi, biega za mną krok w krok.
Kazde moje słowo zostaje przyjęte pełnym aprobaty guchaniem (znowu pytałam wetki czy nic jej nie dolega (Sandijce oczywiscie:D a nie wet), ale okazuje się, ze najprowdopodbniej taka juz jej uroda...
Fakt faktem ,czasem poważnie zastanawiam się, czy Sadnijka nie ma jakiś powiązan z rodziną gołebi.
Chociaz...
Sandi to zdecydowanie naziemny szczur, jako jedyna nie wykazuje zainsteresowania szafami i innymi wieżowcami.
Fotki wrzucę,, fotosik powiedział, ze nie mogę dodawać zdjęć - cham!
