Chyba jeszcze nigdy nasz temat tak długiej przerwy nie miał.
Wspin, dłuższy wyjazd, ostatnio trochę zajęć. I tak jak zaglądałam to tylko do tematu Uni
Teraz właściwie piszę,bo sporo się stało.
Podrzuciłam szczury mamie gdy jechałam w Bieszczady. Wróciłam - spasione do granic możliwości. Gdyby ktoś mi serwował takie dania i w takiej ilości, jak mama szczurom to sama nie mieściłabym się w drzwiach.
Apogeum jednak nadeszło, gdy już wróciłam.
Ja do zwierzątek w sklepie nie podchodzę, mama tez nie. Coś ją podkusiło.
I tak - przywiozła mi maleńkiego szczurka - nie wiem ile może mieć, z 2 tygodnie może. Siedział z takimi sporo większymi, one hasały, on biedny, chudziutki w kąciku zwinięty. No to jak tu zostawić, wszak on zdechnie.
Obejrzałam go i się okazało - biedactwo od mamy zabrane zostało dużo za wcześnie. Znacznie odwodniony, a zobaczyłam, że nie pije z poidełka, z miseczki. Z palca zlizywał jak oszalały.
To samo z jedzeniem. W sklepie miał miseczkę z karmą, jednak co z tego? Chudzinka nie była zainteresowana żadnym jedzeniem, dopóki mu nie podałam na palcu. A z palca zaczął jeść, jak oszalały. Teraz jesteśmy na takim etapie, że już sam je z miseczki. Nie umie jeszcze gryźć. Dałam mu kawałeczek melona, tylko go lizał, dopiero rozgniecionego pochłonął, jak należy.
I oto on:
tutaj już w stanie wydaje mi się, że znacznie lepszym:
Zdecydowałam się pokazać go wpierw Sekatorowi, gdyż to misiek i uznałam, że jak ktoś może być dla niego opiekunem i tatusiem to właśnie on. I nie myliłam się - wylizany, wyiskany (a maluszek szukał u niego sutków, by móc ssać

). I co najlepsze - gdy już z całym stadkiem łaziły po wersalce, to Sekator małego chował za poduszkami i gdy tylko on próbował wyjśc to Tatuś wybiegał za nim, chwytał go za skórę i zaciągał z powrotem do kryjówki.
