No to wychodzi że jednak nie zwariowałam albo że wszyscy tutaj są lekko szurnięci ...
Dla własnego komfortu psychicznego BENDEM uważać że wszyscy
Wczoraj miałam dzień ...
Stare Dziecko pojechało na wycieczkę, do Stolycy, więc cała klasa mózgów matematycznych pojechała się odchamiać. Pani wychowawczyni to istota z wrodzonym adhd ( Matematyczka) tak im zaprogramowała wyjazd, iż żeby wszystko zmieścić musieli wyjechać o 1 w nocy w poniedziałek bo już o 8:30 mieli być w Parlamencie ..
Jak każe zwyczaj Stare Dziecko miało zadzwonić z wrażeniami do starych i tak oto dostaje esemecha o 7
" Dojechaliśmy do Warszawy - stoimy w korku !"
hahahahahaha ha ..
dzwonie do Maestra się wywiedzieć .. i dostaje
" No stoimy w korku .. nie w korze.. wielgachnym.. a pani każe nam przeliczać zużycie paliwa .."
Bożesz biedne dzieci, biedni warszawiacy ..
Wygnałam Nowe Dziecko do szkoły i pojechałam do pracy, tam tempo wyśrubowane, nie było nawet czasu na kawę - straszne !
Po drodze do domu nastała burza, kwadransowa ale za to fonii tym razem nie pożałowano .. ale i tak udało mi się wyglądać jak zmokła kura bo akurat robiłam zakupy na szybkiego w jakiejś małej miejscowości i ... jedyne co odważyłam się kupić to pancerne jedzenie bo reszta nie wyglądała ..
I tak dotarłam do doma ; bez kawy , bez zakupów i jeszcze cała cieknąca burzą a tam :
w klacie moje cudaczki .. krwiożerczo przy drzwiczkach ..
OPEN THE DOORS ! OPEN THE DOORS !
Popatrzyłam na bestyje i myślę sobie ; O nie ! teraz to musi nastąpić jakieś 389 sekund dla Ewuni .. nastawiłam wodę na mój motorek życia i poszłam się przebrać .. Kawa , książka i ciastko teraz się należy .. jak się okazało JEDNO bo ktoś, niewspomny na zemstę - zeżarł był .. ( Ogólnie nie jadam słodyczy, ale czasem .. czasem takie wspomnienie dzieciństwa, kiedy trzeba było nieźle się nastarać żeby kupić Delicje ; nie jakieśtam podróby tylko Delicje - Delicje .. więc owe Delicje nazywamy w domu " Nie rusz" bo moje .. reszta bandy- rodziny zjada słodycze jak kartofle, tonami ..)
Nastało moje 389 sekund na relax
.. budzi mnie coś .. to coś jest bardzo ciche i delikatne .. gdzieś na końcu dłoni .. Lewe oko jeszcze w objęciach Morfeusza ale prawe rejestruje .. moje ciastko Nie Rusz skurczyło się do objętości dwóch palców trzymających twardo jądro cisteczka .. Obok, za kartą Chmurka w wyciągniętą łapką lekko popychająca moją dłoń do zbliżenia się do klatki ..jakby uśmiechnięta .. Buka i Thulhu zgodnie wciągające galaretkę z ciacha ... Syrenka ( owiec) umazana czekoladą na oku .. Podwawelska ( ciapolek) niszcząca dowody masakry z łapek .. i taka CISZA wokół ..
Patrzę na uratowany skrawek delicji .. fi 0,8 cm .. Kawa cała ! książka na podłodze.. nie jest źle ja dzisiejszy dzień !
a po momencie wszystko wróciło do normy .. Nowe Dziecko " Cześćgdziejestobiadbowychodzę " , Szanowny Pan Mąż " Nie zrobiłaś zakupów? " .. zrobiłam ale chyba gorsze to można było tylko w okupacji zrobić .. Ogony " OPEN THE DOORS " !!
.. i świat dalej popędził naturalnie
