Jest lepiej

!
Bardzo dziękujemy za kciuki i ciepłe słowa, wsparcie było bardzo potrzebne, bo i tak pół wieczora przepłakałam (a do płaczliwych nie należę...). W nocy dalej ogrzewaliśmy miśkę, jak wstałam do niej przed piątą, to poruszyła delikatnie łapką w odpowiedzi na mój dotyk - tylko raz, ale był to już jakiś sygnał. Zaczęła się wybudzać koło 6:00, 13 godzin po zabiegu

. Wzięłam w pracy "opiekę nad szczurkiem" (czyli urlop na żądanie

) i od szóstej siedziałam nad bidą, próbując namówić ją do picia, bo goniła za mną wizja makabrycznego odwodnienia. Piła bardzo niechętnie, ale kilka kropelek udało mi się wmusić - zawsze coś. I dostała motorka w niezbyt władnym kuperku - non stop łaziła, a nawet próbowała ręczniczki przenosić

. I oczywiście ugryzła mnie jak próbowałam jej pomóc

.
Wet czynny od 9:00, wiec od razu z nią śmignęłam, myślałam, że ją jakoś dodatkowo nawodni, da coś na wzmocnienie, a on "z wybudzaniem tak jest, że to sprawa indywidualna i zależy od metabolizmu danego zwierzątka, wszystko jest w porządku, proszę jej dawać pić"

. Na końcu języka miałam, że zależy też z pewnością od tego czy nie została podana zbyt duża dawka narkozy, ale zmilczałam, bo już tylko jutro na antybiotyk i więcej tak nie zawitam. A Stefkę jak trzeba będzie ciachnąć, to samolot wynajmę, ale na wziewkę ją gdzieś dowiozę.
Z dobrych wieści: Neviś odpoczywa w chorobówce, zjadła troszkę gotowanego makaronu, kapkę nutridrinka i trochę jabłka

. Apetyt ma, myślę, że to dobry sygnał. Wmuszam jej trochę wody co jakiś czas, bo nie korzysta jeszcze z poidełka, a ja mam czarne wizje odwodnieniowe. Nie odzyskała jeszcze w pełni władzy nad ciałkiem - jeszcze bardziej pełza niż chodzi, ale poprawia jej się z godziny na godzinę.
Prosimy o dalsze kciuki!