Tymczasy, jak wszystkie szczury, kradną serca

No i nie mogłam odmówić mężowi...
Szkodnik i jego kolega są trochę trudni. W oswajaniu robią postępy, ale kumpel Szkodnika nadal jest bardzo sceptyczny. Wygląda to mniej więcej tak: wkładam rękę, szczur podbiega, obwąchuje, daje się chwilę pomiziać, jest mu dobrze... po czym nagle się reflektuje "o nie! co ja sobie daję robić! mizia mnie ta Straszna Ręka!" i ucieka

Dzisiaj zarobiłam dziaba, ale nie do krwi. Potem zaczął mi zębami ściągać obrączkę i pierścionek, ależ miał zabawę

Nie cofnęłam ręki, nie zaprzestałam oswajania, żeby się nie nauczył, że wystarczy dziab i dadzą mu spokój. Trzeba mieć dużo wyrozumiałości i cierpliwości, to nie są ogony wychowywane na miziaki i nie wiadomo, jak były traktowane w poprzednim domu...
Szkodniś jest mniej strachliwy, ale na rękach długo nie usiedzi, bo spieszy mu się do zwiedzania (tak! chcę wreszcie szczura z adhd!). Łazi po mnie wszędzie, zeskakuje na biurko, podłoga też mu niestraszna. Daje się głaskać, bardzo interesuje się człowiekiem (jego kumpel też) i nie boi się ręki ani nie ma zapędów do gryzienia

Chociaż też zdarzają mu się momenty "ojej, co ja robię, daję się miziać, jestem w pułapce!", ale wtedy zwiewa, nie gryzie
