hm.
wszystkie baby nadal żywe. gytha właściwie półżywa, ale jeszcze pełza. mocno wyłysiała.
flara tyje, magratce guz podrósł, ale średnio. mieszkają we 3 w tym plusie, co to niby miał być dla szczupaków. ale ich woliery nie dostałam z powrotem
jeden mysz z sześciu nie żyje. już ze 2 tyg będzie, jak znaleźliśmy go martwego pośrodku myszowej klatki.
nie wiem czy pisałam zresztą, ale myszy dostały swego czasu klatkę setkę z 7mm odstępami - wiecie, jaką

razem z plastikowym placem zabaw [kopuły, tunele]. mają teraz teren że hoho.
szczupaki mnie denerwują. wyprowadziły się z klatki, bo tak jakoś zapominaliśmy ją zamykać na noc, i teraz mamy szczupaka zadomowionego pod komodą z przewijakiem [co mnie irytuje, to że zrobił tam sobie też wc i spod komody zdradziecko wyczołgują się jego bobki, po czym zdychają].
szczepan mieszka w pudle pod klatką. często też sypia w rękawku.
w klatce też jedzą. suchą karmę wyżerają jednakowoż wprost z wiaderka. już sobie nawet głowy nie zawracamy sypaniem do miski.
obaj nie wysuwają nosa poza pewien określony teren. do drugiego pokoju nie włażą w ogóle, chociaż tam nie ma drzwi pomiędzy i teoretycznie droga wolna.
na łóżko tez nie włażą [przeganiałam ich, bo maluszek tam często przebywa, a kto wie, co ta banda roznosi na łapach].
aha no i oczywiście musimy się kulturalnie zachowywać, jak coś im przynosimy, tzn do szczepana trzeba zapukać w pudło, a do szczupaka w komodę, żeby pokazali łaskawie mordy i wzięli to, co dla nich mamy.
już powiedziałam, że im malutkie dzwonki elektryczne zainstaluję i będziemy dzwonić do jaśniepaństwa...