Na razie jednak rozdzieliłam chłopaków bo Precelek schudł ze stresu i zaliczył jednego dziaba - ma łysy placuszek na grzbiecie i malutkiego strupka, czyli nie był to na szczęście poważny dziab, już czasem się bardziej chłopcy pogryzą jak się iskają namiętnie

No ale Precel wylądował w kocim transporterze z częstymi wybiegami.
A teraz zabawno-niezabawna historia:
W nocy zbudziło mnie tłuczenie się Precla. Chłopak robił taki rozpierdziel, że mnie zbudził. Przez chwilę wahałam się czy go wyjąć i miziać czy nie, w końcu jak obczai, że wystarczy tylko pohałasować, a już ktoś do niego leci, wyjmuje i zabawia, to może tego nadużywać. Ale w końcu wstałam i zobaczyłam co u niego.
Zobaczyłam jakąś dziwną hybrydę szczura i słoiczka. W słoiczku miał karmę, bo drugą miskę gdzieś zapodziałam, a nie chciałam mu sypać na podłogę. Dobrałam chyba za mały słoiczek, bo się chłopak zaklinował w słoiku i tylko mu wystawała dupka z nogami, a górę miał wciśniętą w słoik. W środku wszystko wyjedzone

Jak go wyciągałam to niemalże usłyszałam takie "plop"

Uśmiałam się jak durna. Młody zrobił podobnie jak kiedyś mój pies, który się dorwał w nocy do śmietnika i wyjął puszkę po rybie, która mu się zaklinowała w zębach

Też go trzeba było ratować.
Nieśmieszna część: gdy kładłam się z powrotem do łóżka, naszła mnie myśl - a gdyby się tak zaklinował, że by się udusił? W życiu bym sobie tego nie wybaczyła.
Zastanawiam się kiedy ponowić łączenie. I jak do tego podejść tym razem... A Precel nabiera w tym czasie ciałka
