Strona 5 z 7

Kwitnące stadko....

: pn gru 25, 2006 4:00 pm
autor: aleksandra_w
super!!!!! :zakochany: nie oge sie doczekac na zdjecia i okreslenia kolorkow!
Dam znac co do kolorów(zależy mi nie na kapturkach tylko,inne mogą być, ale jak pokażesz zdjęcia to sobie wybiorę!) Biorę jedną dziewuszkę!


Wymiziaj Mamusie i małe kluseńki!!!!!!!!!! :klask: :klask: :klask: :klask: :zachwyt: :zachwyt: :zachwyt:

Kwitnące stadko....

: pn gru 25, 2006 7:07 pm
autor: bonsai
Z przykrością piszę, że mam do oddania tylko 9 maluszków.... niestety po przeglądzie [jak Asta poszła jeść] okazało się, że 2 są martwe :sad2: . Aż się popłakałam... przypuszczalnie urodziły się martwe, były troszkę mniejsze i chudsze od pozostałych, nie miały warstwy tłuszczy na sobie, więc pewnie zmarły już parę dni temu

Kwitnące stadko....

: pn gru 25, 2006 7:25 pm
autor: Nina
Może te dwa które umarły to młode Noname?? Może Asta jej je ukradła??
Gratuluje mamusi i babci :thumbleft:
Dla dwóch maluszków [*]

Kwitnące stadko....

: pn gru 25, 2006 7:34 pm
autor: aleksandra_w
małe aniołeczki... [']

Kwitnące stadko....

: pn gru 25, 2006 11:56 pm
autor: Oleczka
:occasion4: :wav: gratuluje zostalas babcia :D wymiziaj mamusie :) i kluski niech zdrowe rosna :)

dla maluszkow [*]

Kwitnące stadko....

: wt gru 26, 2006 11:22 am
autor: bonsai
To były młode Asty.... jak było ich 5, w czasie przenoszenia gniazda na dół [młode spadały między prętami :jezor2: ] wszystkie były śliczne, żywe, tłuściutkie... :flex: . Dopiero późnie Asta musiała urodzić tą 2 :sad3: ...

Możliwe, że jednak Noname jeszcze nie urodziła.... właśnie zrobiła sobie ogromne gniazdo [oczywiście na pięterku]. Teraz byłm mądrzejsza i zmusiałam malutką do robienia "podłogi" w gnieździe :flex: ...

RE: Kwitnące stadko....

: wt mar 06, 2007 9:34 am
autor: bonsai
Jak ja tutaj dawno nie pisałam....

Obecnie do mojego stałego stadka dołączyła Mysa, córka Asty... Jednyna ciemna i załośliwa, lubi wszystkich wkurzać i prowokować kota przez pręty [jeśli Asta jest obok]. Ogólnie to taki mały, kochany, rozbrykany potworek, który podbije każde serce.... Przy okazji włączyło mi się GMR na jedną rasową samiczkę... zastanawiam się, bo mam klatkę tylko na 3 maluszki, a muszę zbierać pieniądze na moje własne maleństwo [dziecko]

RE: Kwitnące stadko....

: śr mar 07, 2007 3:04 pm
autor: bonsai
Wczoraj Asta i Noname pokazały Maleńkiej jaka przyjemna jest jej ulubiona zabawa - skakanie na głowę śpiącego szczurka.... skoczyły obie na raz na biedną, najmniejszą śpiącą Mysę... Od tej pory jeszcze nie widziałam, żeby ona skakała na którąś...

RE: Kwitnące stadko....

: śr mar 07, 2007 3:11 pm
autor: yss
muhehe :) te metody wychowawcze.... ciekawe, bo moja mała też tak robi ze starszymi :) ładne historie opowiadasz. :)

jest na allegro klatka na 3, od biedy 4, może połączysz?
http://www.allegro.pl/item173266353_duz ... bacz_.html

RE: Kwitnące stadko....

: pt mar 09, 2007 2:46 pm
autor: bonsai
No to... tego.... moja obecna klatka jest większa :P...

A co do szczurci to Mysa się wczoraj rozchorowała na nowo [mama otworzyła okno na całą noc] i pojechałyśmy do weta. Oczywiście był koncert pisków [przy okazji zabrałam Astę i Noname do obcięcia pazórów] i Maleńka dostała aż 2 zastrzyki.... jutro znowu jedziemy

RE: Kwitnące stadko....

: pn mar 12, 2007 1:56 pm
autor: bonsai
No i się zaraziłam... przypuszczalnie od tego złośnika małego, z którym na zastrzyk musiałam jechać... w sobotę czułam się tak źle, że Mysa na kolejny zastrzyk pojechała dopiero w niedzielę... wysłałabym z nią mamę albo Kamila do weta, ale cóż... mama chora tak samo jak ja, a Kamil akurat miał szkołę [uczy się zaocznie] i był w domu ok. 18.00....

RE: Kwitnące stadko....

: śr mar 14, 2007 12:36 pm
autor: bonsai
Ale mi moje dziewczynki dały wczoraj popalić...:diabrat: Wypuściłam je z klatki i zaczełam sprzątać pokój, yak więc nie dość, że naprawdę długo mogły biegać [parę godzin] to jeszcze okolica się stale zmieniała... oczywiście na wszelki wypadek pudełko z karmą dałam na biurko a wszytkie kable odłączyłam od prądu... No i się zaczeło...
Noname oczywiście pokazała, że jest największym szczurzym tchurzem w historii świata i na najmniejszy szelest chowała się do różnych zakamarków, a później piszczała... trzebabyło tą piszczałkę małą na ręcę brać [byle powolutku - szybszy ruch tylo ją straszy] i uspokajać...:wowrat:
Mysa na pierwszym tak długim spacerku troszkę się bała sama łazić, więc cały czas pałętała mi się pod nogami... aż się dziwię, że jej nie zdeptałam...
A Asta jak to ona musiała wymyślić coś nowego do zabawy... nauczyła się wspinać po firankach i cały czas musiałam ją asekurować, bo się bałam, że spadnie... i tak sapadała... pewnie latać się jej zachciało :aniolrat:
Oczywiście wypuszczaenie ogonów na czas sprzątania skończyło się w ten sposób, że pokuj posprzątałam dopiero w środku nocy [ach ta bezsenność] jak moje szczurzyny wypoczywały po atrakcjach...:loverat:

RE: Kwitnące stadko....

: pn mar 19, 2007 2:13 pm
autor: bonsai
Wczoraj wredna pańcia postanowiła urządzić dużą kąpiel całej trójeczce... No i skończył się na tym, że wredna pańcia omało nie została zadrapana na śmierć... I chodziłam później [ja, ta wredna :diabrat:] z 3 mokrymi, trzęsącymi się maluszkmi na ramionach, coby je na łóżeczko pod kocyk wziąść w ramach przeprosin... Z trudem, ale łobuzice wybaczyły...

Poza tym okazało się, że Mysza ma jakieś zapędy do pływania... na razie to przednie łapki miała u mnie na dłoni, a tylnymi machała, ale zawsze to coś w porównaniu z Astą i Noname, które odbijają się od powierzchni wody i już siedzą na szyi...

RE: Kwitnące stadko....

: śr mar 21, 2007 8:34 pm
autor: bonsai
No i zaczęło się... pani przyzwyczaja do wody :cryrat: Urządziłam sobie wielką wspólną kąpiel - ja i 3 szczurzynki.... tylko, że nie zmuszałam ich do włażenia do wody, same wpadały:D.... pozwoliłam im łazić po wannie, sprawdzać co w niej jest i czemu pańcia w tym siedzi... ogóleni były na tyle ciekawskie, że jak się wychylały, to w końcu wpadały.... najwięcej wpadała Mysa, ale ona najmniej się wody boi [bo nie śmiem powiedzieć, że ją lubi], a najmniej Noname, mój mały tchórz, ktora wolała u pani na brzuszku siedzieć [a już jest na czym]... Oczywiście za każdym razem pomagałam wyjść z wody moim maleństwom [podstawiałam rękę], ale nie zawsze się do tego śpieszyły... Najbardziej mnie zadziwiły jak zaczeły... myć mi włosy, które się troszkę zmoczyły... i Noname jak wpadła to nie zaczeła się suszyć dopóki mi ręki nie "wytarła" języczkiem do sucha.... Ech... kocham te maluszki :dontrat:

RE: Kwitnące stadko....

: czw mar 22, 2007 3:38 pm
autor: bonsai
Dzisiaj rano jak zwykle poszłam przywitać się z moimi maleństwami... Astulka i Noname jak zwykle nawet nie wstały z legowiska, tylko "płaszczytły" się na miejscu, żeby je pogłaskać... ale zdziwiłam się, że mój największy ruchliwek - Mysa - również lezał pchając łepek pod rękę, ew. wspinając się na pozostałe szczurki, żeby być wyżej i mieć więsze szanse na pogłaskanie.... zazwyczaj to tylko otwierałam kaltkę a ta mała wariatka po szybkim przywitaniu próbowała wyjść....