odmienna pisze:- nie czas żałować kwiatów wiszących, kiedy... Dżuma szaleje

.
a to dobre

!
ale co zrobić - mi jednak żal
Natomiast co dzisiaj, a właściwie wczoraj:
Herman się zwalił z klatki.
Od razu mówię, że żyje i ma się dobrze.
Ale ileż można, jak tak można ?! Co z wyobraźnią ? Nie dali, dali ale gdzieś się zapodziała ?!
Nie mówię o nadpobudliwości, Dżuma jest równie, jeśli nie bardziej ruchliwy, ale on ma wszystko skalkulowane, wie jak daleko może sie posunąć i uczy się na błędach. Herman – gdzieżby !
Wczoraj, po popołudniowej drzemce, zgramolił się hamaka i jeszcze ledwo przytomny, zataczający się wlazł na dach klatki, tam zrobił jeden ziew, jakieś ćwiczenie rozciągające i kontaktując tylko na tyle, żeby odwrócić się nonszalancko od moich wyciągniętych dłoni, rozpoczął karkołomne zejście piętami do góry. Nie będąc jeszcze nawet w połowie drogi zwalił się w dół. Głową w dół.
Natychmiast włączyła mi się wizja: tekturowe pudełko, w środku głupi czub w swoim czarnym wdzianku, obok Misiu jako jedyny żałobnik …brrr
Odsuwam klatkę - leży jak naleśnik płaski, ale trzyma fason. Głowa podniesiona, prosto mi się w oczy patrzy, nawet nie mrugnie, gdyby był księżniczką w atłasowej sukni, to by udawał, że przysiadł żeby sobie falbanki rozprostować! „Naturalnie, wszystko było zaplanowane, o co chodzi ?!”
I bada mnie hardym wzrokiem czy śmiem mu robić jakieś wyrzuty.
Podniosłam go ostrożnie, żeby się przekonać czy może się ruszać. Serce biło mu bardzo szybko a więc i on strachu się najadł. Ale z ruchem nie miał problemów, co natychmiast zademonstrował dając nura za tapczan. Reszta dnia zeszła jak gdyby nigdy nic.
Głupie głupie zwierzę. Już chciałam napisać: „nie wiadomo co i kiedy wymyśli”, sęk w tym, że on nie myśli. Taka prawda.