No właśnie ol., tak się zastanawiam, czy brak sierści jest cechą zauważaną i znaczącą dla szczurków. Na innym forum właśnie zagłębiam się w dyskusję i temat.
Jedno jest dla mnie ciekawe- dla mnie Łysolka nie ma żadnego zapachu. Ogonki mają dużo lepszy węch ode mnie, więc pewnie coś tam potrafią wyczuć od niej, ale ja nie czuję dosłownie nic.
Wierzę, że fakt, że nie jest akceptowana to przypadek. Łysa 4 pierwsze miesiące życia dorastała w domu pełnym innych szczurów, i włochatych i double rexów. Wiem, że lubiła się prać z rodzeństwem, i że strupki są u nich czymś zupełnie normalnym, z racji braku ochrony (albo lepszej widoczności

)
Ta Twoja mała, poturbowana chodzi zastraszona czy raczej nic sobie nie robi z tego, że czasem oberwie?
U Łysej doszło już do tego, że ucieka i chowa się w momencie, gdy widzi, że nie ma szans.
Agrafka nie odpuściła po zadanej ranie, walka toczyłaby się dalej gdyby nie moja interwencja. Łysa też jeszcze wciąż stawała dzielnie w szranki, dlatego nie wiadomo jakby to się mogło skończyć. Nie było żadnej oznaki uległości, końca bijatyki. Zjeżona sierść, gotowość, napięcie.
Ja się chyba przeprowadzę. Do gabinetu weterynarza. Dość daleko mam do niego, z wiochy, przez całe Opole. Znalazłam innego, rekomendowanego na forum, dość blisko, ale zawsze gdy potrzebuję, nie ma tam nikogo od ogoniastych.
Agrafka pięknie rzęzi. W sensie oddech. Bardzo. I mokro pod noskiem. Zmrużone oczka. I właścicielka już z bólem głowy i zestresowana, nie przyzwyczajona jeszcze do ich kruchości.
Jutro zaczynamy dzień od wizyty u ulubionego lekarza. Oby nie zapalenie płucek.
Wygląda na to, że piszę tu zawsze, jak dzieje się coś nie tak (bo ostatnio ciągle coś, jakby nie było). Wolałabym opisywać jakieś śmieszne anegdotki z życia wzięte, ale jak się martwię to już średnio mam miejsce na inne emocje.
Miał być nowy domek dla gó***:
http://www.allegro.pl/item843471288_kla ... slask.html
ale zwroty podatków z Holandii mają chyba zawsze to do siebie, że nigdy nie przychodzą na czas (czyli w lipcu).
Jeszcze myślałam nad wolierą, jako że się wygodniej wymienia żwirek z wysuwaną kuwetką, ale na razie pas.
Robię tu chyba jakiś marudniko/ smutnik. Słońce, przybywaj!