Witam,
Aby nie zaczynać nowego tematu odnowię ten. Czytałam kilka wątków o różnych ropniach i widzę, że każdy z Was radzi otwieranie i czyszenie ropnia. I tu nieco zgłupiałam... Od razu przepraszam za długiego posta, ale proszę o Wasze opinie...
Moja szczurcia ma już dobre 2,5 roku i zrobił jej się ropień przy policzku. Jako że już jedną ropniową historię przeżyłam z moim samcem (o tym później) - od razu pojechałam do dr Piaseckiego, dodam że zauważyłam już przy małym zgrubieniu. Amelka dostała antybiotyk. Dr powiedział, że nie warto na razie interweniować, by obserwować czy ropień urośnie (mówi że
najprawdopodobniej to nowotwór, o połączeniu z trąbką eustachiusza) i przyjść na kontrolę po antybiotyku. Otwieranie i czyszczenie niewiele ponoć by dało, bo czyści się go i nagle (jak dr powiedział) "koniec ropnia". A ponoć to nie jest prawda, bo ropień siedzi gdzieś głębiej - i do tego dojść nie można. Więc rozwiązaniem w tym wypadku byłoby zostawienie dziurki w poliku, by ropa wyciekała. Z tym że operacja i ta dziurka byłby ponoć uciążliwe dla zwierzaka i jego stan mógłby się pogorszyć. Dr mówił, że takie rozwiązania praktykował u młodszych ok 1 rocznych szczurków
Podczas wizyty kontrolnej przyjęła nas pani Radochna (dr Piasecki zajmował się innym zwierzakiem) i powiedziała to samo - by obserwować.
Jako że ostatnio naczytałam się nieco o panu doktorze, postanowiłam udać się z Amelką do drugiego szczurzego autorytetu - dr Strugały. Pani dr powiedziała również, że z takimi ropniami przy pyszczku jesteśmy skazani na przegraną. I póki zwierzak zachowuje się normalnie (a moja "babcia" ma apetyt i wciąż interesują ją różne rzeczy, każdy wet mówi że nie wygląda na swój wiek

), to nic by z ropniem nie robiła, tylko co kilka dni delikatnie masowała w kierunku ucha. Ostatnio dzwoniłam też do pani dr, bo zauważyłam że oczko nad ropniem jest lekko zmętniałe (a to samo miał mój samiec), jednak wciąż odpowiedź ta sama. A na oczko dostała krople. Ropień powiększył się już trochę od czasu gdy go zauważyłam (ok 08.10.), ale zdaje się Amelii nie przeszkadzać.
Czytając, że większość z Was pisze że ropnia od razu trzeba czyścić i będąc po kilku wizytach i rozmowach z polecanymi weterynarzami - sama już zaczynam wątpić. Dziwnie się czuję wiedząc, że Amelka nie jest zdrowa, a nic z tym nie robię (zgodnie z zaleceniami 2 dobrych wetów). Jednak z drugiej strony - pamiętam jak było z moim samcem Thetmesem. Dożył ok 2 lat... Zaczęło się od ułamanego zęba, później ropień na krtani i na policzku. Było to w okresie świątecznym, więc z weterynarzami ciężko. Dr Strugała skierowała nas do jej znajomego weta, któremu w razie czego miała telefonicznie doradzić. Ropnie zostały otwarte i oczyszczone. Ząbki wyrównane. Szczurek był pod narkozą, chyba za duża dawka, bo później wybudzanie to był horror... aż serce mi się krajało... Jednak do rzeczy. Po operacji Thetmes nie był sobą. ;( Zaczął chudnąć, był głodny - jednak jedzenie sprawiało mu widoczny ból. Karmiłam go z palca gerberem, jogurtami... W końcu przestał jeść (w międzyczasie byłam z nim jeszcze u dr Strugały i dr Piaseckiego). Dr Piasecki powiedział, że wg niego jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest uśpienie szczurka. Miał zajęty przewód pokarmowy i wg dr-a kolejna operacja nie miałaby sensu. I tak mój Thetmesik zasnął wiecznym snem... ;(
Po historii z Thetmesem - zdaje mi się że jednak coś w tym jest. Że póki szczurek zachowuje się normalnie, to by go nie męczyć, bo chcąc pomóc możemy zaszkodzić. Co Wy o tym myślicie?
Jest jeszcze 2ga rzecz - i tu również proszę o podpowiedzi. Podczas ostatniej wizyty z oczkiem, akurat przyjmowała dr Danielewicz, zauważyła ona że koło pachwinki Amelia ma zgrubienie. Powiedziała by na razie obserwować czy nie rośnie. Było to w zeszłą sb.
Później zdałam sobie sprawę że to to samo miejsce, które kiedyś (jakieś 3-4mc-e temu) Amelia miała rozcięte (nie wiem jak to się stało - może podczas zabawy z młodszymi koleżankami?) i w tym miejscu zebrała jej się wtedy ropa. Rana była dość spora - ok 1cm. Dr Piasecki przeprowadził zabieg / operację, oczyścił i zaszył rankę.
I wracając do teraźniejszości. W pn po pracy wyjeżdżałam na Wszystkich Świętych - i guzek dalej był tej samej wielkości. Dziś wróciłam i zauważyłam, że Amelia intensywnie się czyści w tym miejscu. Wyjmuję ją i patrzę - a tu mała dziurka (ok 2mm) i jest tam też taka sama ciemna, zaschnięta ropka. Dotknęłam - i guzek albo się zmniejszył, albo zniknął. W każdym razie moje pytanie jest takie - czy powinnam coś z tym sama robić? Czy jak szczurek się czyści to to na razie wystarczy?
Oczywiście chcę pojechać z Amelią do weta (niedługo chyba kartę stałego klienta dostanę - tfu - oby nie

), ale jutro dr Strugała przyjmuje tylko do 14 (jestem w pracy) i dopiero w czwartek po południu. Dr Piasecki też zresztą w czwartek. A wolałabym wizytę u jednego z nich, a nie kogoś kto nie jest szczurzym specjalistą - by nie zaszkodzić Amelii. Tylko zastanawiam się czy w takich wypadkach czekanie nie działa na niekorzyść? Czy może się coś stać? Mieliście z czymś takim do czynienia?
Dodam tylko, że poprzedniej ranki (tej sprzed 3mc-y) na pewno nie zauważyłam (niestety) od razu, z uwagi na intensywny okres przeprowadzkowy. I dało się ją ładnie wyczyścić i zszyć. Jednak skoro tę zauważyłam od razu to wolę się upewnić czy dużo ryzykuję czekając do czwartku?
Wiem, że się rozpisałam, jednak liczę na Wasze podpowiedzi, bo chcę by Amelka jeszcze sobie pożyła, moja babcia wspaniała.

Dzięki.