No. To teraz ja sie wypowiem. Mialam to wczesniej zrobic, ale nie chcialam zapeszac. Ostatnio duzo musialam jezdzic po wetach z moimi panienkami (guzy = 3 operacje).
Pierwsza zabieg miała Dee Dee. Guz z boku przy łapce (
...klik...) wielkosci mniej wiecej orzecha laskowego. Operowana byla w Homeopatii. Wszystko poszło ładnie, Dinka sie wybudziła bardzo szybko. Dostałam ją już 'na nogach'. Ranka (
...klik...) ładnie zaszyta, posmarowana azotanem srebra. Szwy wszyte od wewnątrz, wiec nawet jakby sobie cos wygryzla, to nic wielkiego by sie raczej nie stalo jesli chodzi o sama rane. Tak czy tak ją pilnowałam, ze szwy dlugo sie utrzymaly, pozniej sie ich sama pozbyla, albo Masza jej w tym pomogła. Dee Dee dostawała Gentamycyne w dawce 0,2 ml i Biovetalgin 0,1 ml (chyba). Niestety po któryms z zastrzyków, a nie wiem którym bo dostawała je u dwóch wetów (po operacji u mnie w Mosinie), zrobila sie dość duża martwica. Na poczatku strup wielkosci 2 zlotych, nie chcial za nic odpasc. Dr Czerwinski postanowil go troche oderwac. Dinka chodzila sobie z na wpol oderwanym strupem jakos z tydzien. Ja sama nie moglam tego zrobic, bo piszczała mi, a strup tak łatwo sie nie poddawał (ciezko bylo go zerwac). Pozniej jednak wet zerwał go juz do konca i wszystko ladnie sie zagoilo po jakims tygodniu. Teraz nie ma juz prawie sladu po tym. Niestety pod łapą zaczal sie robic kolejny guz. Masza miała identycznie to samo w tym samym miejscu wiec nie potraktowałam tego jako guz, tylko jako cos normalnego.
Druga operacje miała Masza. Coś co opisałam przed chwilą Maszy zaczęło rosnąć. I zonk.. okazało sie ze Dince też. Gdy juz urosł do odpowiedniego rozmiaru, pojechałam z Maszą do Poznania i zostala zoperowana, tez w Homeopatii. Po operacji dostałam ja wybudzoną. Przeszła ją bardzo dobrze. Po zabiegu doszła do siebie szybciej niz Dee Dee. Była żywsza po Gentamycynie niż siostra, w ogole mowilam do niej, ze zachowuje sie jakby nic jej nie robili. Gentamycyna 0,2 ml, Biovetalgin 0,05 ml. Martwica żadna się nie pojawiła. Ogólnie wszystko okej. Rana też zaszyta w taki sam sposób. Maszuniek pozbyła sie szwów, ale nic sie nie rozlazło. Nie wiem kiedy to zrobila, ale raczej nie w ten sam dzien co operacja.
Kolejny zabieg, tym razem znow Dee Dee był przeprowadzony tydzien temu, rownież w Homeopatii. Guz był już spory. Zdecydowałam sie na operacje w środe, a w czwartek bylo już po wszystkim. Nie chciałam czekać przez święta, bo przecież guz mogł przerosnąć. Rana zaszyta dokladnie tak samo jak miala Masza i w tym samym miejscu. Osłona antybiotykowa - Linkospektin 0,2 ml i Biovetalgin 0,05 ml. I tutaj zonk, bo sie dowiedziałam za pozno, ze szczurom Linkospektinu nie mozna podawac. Mam nadzieje jednak, ze wszystko bedzie dobrze, bo jak na razie jest. Niestety coś sie zaczęło dziać pod skórą przy szyi po drugim zastrzyku z antyb. i wet powiedzial, ze przerywamy w takim razie osłonę. Poprosiłam o tabletki, mimo tego wet nie chciał mi ich dac i powiedzial ze sie wymądrzam. Ja wiem, ze powinno sie dawać antyb przynajmniej 4 dni, nie tylko ja zresztą..
Cena za tego typu zabieg - 40 zł. Ja płaciłam jeszcze za zastrzyki u siebie w Mosinie. Nie wiem w takim razie czy w Homeopatii one w nią wchodzą. Guzy okazały się być gruczolako - rakami w każdym przypadku. Mysle, ze lecznica godna polecenia. Jednak sytuacja z tymi lekami mi sie nie podoba.
Kolejna lecznica, o której mam coś do powiedzenia to ta na ul. Sołtysiej. Pierwsze wrażenie - super. Zadzwoniłam do weta z pytaniem, czy przyjmują w sobotę (Wielką Sobotę) i do której godziny. Jako, że nie jestem z Poznania, to musialam sie streszczać, żeby tam dojechać na czas. Wet powiedział, że może na nas zaczekać w razie czego. Ten pan (ktory bardziej zna sie na gryzoniach) jest naprawde mistrzem w robieniu zastrzyków. No dosłownie sekunda, tak, że nawet sie chyba nie zorientowała szczurynka moja, że coś się stało :wowrat: Wet zgodził się z każdą moją opinią np. na temat sterylizacji i antybiotyków po operacji. Obmacał to coś co się jej zrobiło pod skórą i stwierdził, że na bank to nie jest po zastrzyku. Powiedział, że miało zupełnie inny odczyn, cytuję: 'czuję to pod palcami'. Druga sprawa - obcinanie ząbków. Zero cackania się. Chwila moment i po krzyku. Wygląda to drastycznie niestety, ale panienki mialy juz przerosnięte ząbki i trzeba bylo skrócić. Na życzenie zostały zważone na wadze elektronicznej, takiej dla ludzi chyba ;> Aż się zdziwiłam, że to tak małą wagę pokazuje. Wykazała 400 g (0,4 na wadze), czyli bardzo ładnie ;] Tak samo u Dee Dee jak u Maszy. Sam wet bardzo miły. Chwilę nawet ze mną podyskutował na temat ogonków. Myślę, że ta lecznica także godna polecenia.
Co do cen - tutaj niestety gorzej. Za wizytę płaciłam 15 zł. Za ząbki 5 (oba szczurki). Nie wiem jak z to jest z cenami zabiegów.
No, to to by było na tyle. Sorki, że tak dużo, ale starałam się przekazać wszystko co o tych lecznicach wiem i myślę
Mam nadzieję, że to komuś pomoże się zdecydować. Ja ogólnie jestem zadowolona. Chciałabym w ogole nie mieć z tym styczności, no ale niestety.. takie chorowite te nasze ogonki, że kiedyś trzeba