Strona 41 z 293

Re: moje szczupaki kochane

: pt mar 19, 2010 11:17 pm
autor: unipaks
:-* :-* :-* :-* za każdą scenkę! Na opowieści ze Szczupakowa czeka nasza złakniona ich rodzinka i muszę je odczytywać na głos ; są świetne! :D
Ulrikę dwa razy serdeczniej ucałuj , żeby zdrowiała i na te twoje barwne historyjki nie kładła najmniejszych cieni :-*

Re: moje szczupaki kochane

: sob mar 20, 2010 12:43 pm
autor: denewa
Ol. nie przejmuj się, ja też ostatnio martwię się o zdrowie młodzieży i wiem co czujesz. Zaczęłam wątpić czy nie powinny zostać pomęczone jeszcze antybiotykiem.
Teraz już nawet wątpię w słowa lekarza, no ale co zrobić - komuś trzeba ufać, sama się nie znam. Przez cały ten czas byłam już u trzech, może pójdę do czwartego... :-[
Wiem, że masz problem z dojazdami, ale może skonsultuj się z jeszcze jednym wetem...?

Słodki Misiaczek z historii nr 3 :D

Re: moje szczupaki kochane

: ndz mar 21, 2010 4:12 pm
autor: ol.
Unipaks... :)


Denewa, niestety, jeśli chodzi o choroby szczurów nie jestem zbyt odporna.
Dodatkowo osłabia fakt, że ja, kompletnie się nie znająca na medycynie, nie tylko szczurzej (choć trzeba przyznać, że ta daje niezłą szkołę), w ludzkiej też zielona - mam jeszcze weryfikować opinie specjalistów sprzeczne jak lato i zima bo to może zaważyć na życiu moich zwierząt :-[ .

Wczoraj jeszcze przeszłam się do dwóch wetów w mieście: jedna potwierdziła skuteczność tego leku homeopatycznego, drugi jest zdania, żeby wypróbować inny antybiotyk. Dał mi tylozynę (Tylosulfan) dla gołębi, w razie gdybym się zdecydowała.
Niestety: przy dawkowaniu kręcił a jedyny sposób podania jaki potrafił zaproponować to w poidle. Do tego trzeba by odseparować Ulrikę na co najmniej 10 dni, niewykluczone, że dłużej, co jest zupełnie bez sensu :( .
A uprzedzał jeszcze, że to bardzo silny antybiotyk...
Czyli mamy: z jednej strony coś, co może w ogóle nie zadziałać z drugiej coś może zadziałać aż za mocno.

Po przemyśleniach, biorąc pod uwagę to, że albinosy są w grupie podwyższonego ryzyka jeśli chodzi o sprawy oddechowe, że katar Ulriki staje się już powoli chroniczny, że w nocy ktoś okropnie zaporfirynował hamak – nie zdecyduję się raczej na to łagodniejsze ale niepewne rozwiązanie.

Czekam jeszcze na odpowiedź w sprawie alergii, i myślę, żeby jutro po południu udać się do tych polecanych pań z Przychodni Akademickiej w Poznaniu. Tylko, że to kolejna stresująca podróż dla Urczyka. Jeśli nie ta choroba, to wieczne krążenie po lekarzach jej stan pogorszy >:( .
To już będzie ostatnia konsultacja, więcej opcji nie widzę.

Poza tym wydaje mi się, że Dżum jest nieswój i Herman jakiś niewyraźny. Chyba Urczyk będzie miał jutro towarzystwo :-\ .

Wieczorem postaram się dodać trochę fotek, chociaż do beztroski w tym momencie mi daleko.

Re: moje szczupaki kochane

: ndz mar 21, 2010 6:47 pm
autor: unipaks
no nie :( , szczupaczki kochane opamiętać się i przestać niedomagać, proszę pięknie...
Przesyłamy wam dużo dobrej energii i trzymamy za wykaraskanie się z choróbsk!
Buziaczki dla was! :-*

Re: moje szczupaki kochane

: wt mar 23, 2010 8:31 am
autor: Nue
Przeczytałam zaległe opowieści, serdecznie się uśmiałam z poczynań szczupaków :D :D
Bardzo mi przykro z powodu biednej Ulriki, wiem, jak dobija taka bezradność - człowiek z całego serca chce coś zrobić, ale nie wie, co, a dostępne środki po prostu nie pomagają :(
A gdyby dawkę tego leku homeopatycznego jakoś proporcjonalnie do wagi pomniejszyć?
Z drugiej strony - gdzieś tam na forum przeczytałam, że dawka dla szczurów powinna uwzględniać ich szybką przemianę materii i być ciut większa, niż by się należało... :-\
Trzymam za ogonka kciuki i ściskam wiosennie. A właśnie - może by tak dążącego do kulistego ideału Pistola przegonić po zielonej trawce?

Re: moje szczupaki kochane

: wt mar 23, 2010 6:52 pm
autor: ol.
Nue, zrezygnowałam z homeopatycznego - duża dawka odpada z tego względu, że sprowadzałoby się to do 10 kropel alkoholu dziennie na kilkugramową jujkową wątrobę, a mała (jak mała ? ) nie wiadomo czy zachowałaby swoje właściwości (o ile jakieś realne właściowści posiada, w co sporo osób wątpi, a ja się nie znam).

Odebrałam dziś z apteki podzielony Tylosulfan i zaczynamy. Są tam dwa antybiotyki więc może one w końcu przegnają choróbstwo, na które sił już brak.
Za tylozyną była też merch, więc niech tak będzie. Łatwiej mi zaufać niektórym osobom z forum, niż lekarzom. Nie wiem czy tak powinno być, ale jest - każdy pracuje na własną opinię, a póki co lekarze pracują kiepsko.
Cieszę się, że w końcu zaczynamy działanie a nie tylko poszukiwania, konsultacje i zawody. Poza tym nowe zawsze niesie nadzieję :) .

Urczyk czuje się w miarę dobrze, tylko ten katar i zapchany nos, przez który czasami mówi. Spał dziś z Misiem zakopany po głowę w szmatkach. Kiedy podawałam mu lekarstwo wystawił samą głowę i wyglądał wtedy naprawdę jak obłożnie chory. Ale aż tak źle nie jest, przed godzinął zaczął przejawiać swoją codzienną aktywność. Po prostu lubi się wylegiwać - przy Misiu naturalnie nabiera się tego rodzaju upodobań ::) .

Herman wczoraj już w podejrzane zadumy nie wpadał, wolał zająć się napoczynaniem wszystkich po kolei dóbr, jakie dotarły w paczce, a następnie podpisywaniem kartonu zarówno przednią jak i tylną częścią ciała (żeby nie było wątpliowści, że pudło zostało wpisane w szczurzy kataster i trochę tam zabawi ;) ).

Co do Dżuma niby nic mu nie jest, apetyt dopisuje zatrważająco, ale jest jakiś dziwny, nawet nie osowiały ale - smutny ?
Albo to ja fiksuję :-\ . Kiedy szczury dłużej niż zwykle śpią, albo cały wybieg przesiadują pod tapczanem, zaczynają mi chodzić po głowie głupie myśli. Jedynie Misiu ma w tym zakresie kredyt zaufania, bo Miś to jest Miś. Dżum zaś insza inszość.
Będę go obserwować.


Kiedy Herman wczoraj sprawdzał co jest w każdym z przybyłych woreczków i kartoników, reszta towarzystwa także była bardzo podniecona. Wszyscy dziwowaliśmy się kolbm (czy gronom) czarnego prosa, które bardzo malowniczo i egzotycznie zawisło zaraz w klatce. Szczupaki nie miały oporów żeby je podgryzać i dosyć szybko przeszły do pełnego wigoru rozszarpywania małych paciorków na części pierwszem, już ku samej zabawie (ufają mi, że ich nie otruję ;D ).
Co do reszty obawiam się jednak, że, kiedy zachłyśnięcie nowością minie i wszystkie specjały zaczną regularnie lądować w ich miskach, będą grzmociska rozczarowane wyborem jaki tym razem za nich uczyniłam :P . Bo idea była taka, żeby zielona trawka przyszła do szczupaków, skoro jeszcze za wcześnie, żeby oni mogli się osobiście w trawę zapuścić. Przyszły więc sianka, mieszanki ziołowe, nasiona na kiełki i susze warzywne przeróżne – krótko mówiąc zaczynamy odnowę wiosenną ;) .

Re: moje szczupaki kochane

: wt mar 23, 2010 11:47 pm
autor: unipaks
Nasze też dzisiaj głównie podsypiały , aż wywalałam siłą albo podstępem na wybieg , zanim znowu zamknę w klatce integracyjnej , więc może to tylko przesilenie wiosenne :)
Mam nadzieję , że te antybiotyki ostatecznie zlikwidują wszelkie niedomagania i ogonki wreszcie odetchną pełną szczurzą piersią w ten piekny wiosenny czas; wyczochraj szczupaczki od nas porządnie :) !

Re: moje szczupaki kochane

: śr mar 24, 2010 12:54 am
autor: denewa
Nowe siły... :)
Cieszy bardzo optymistyczny post, oby tak dalej :D
Śmigam spać ;)

Re: moje szczupaki kochane

: śr mar 24, 2010 10:39 pm
autor: ol.
nauki Hermana
Obrazek Obrazek Obrazek

akcje Hermana
Obrazek Obrazek Obrazek

Hermańskie źdźbło i jego wytrzeszcze:
Obrazek Obrazek

zielono nam:
Obrazek Obrazek




konsumpcyjne:
Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek

trochę słońca, którego udało się nam złapać:
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

smuteczki Obrazek

Dżum Obrazek Michu Obrazek jujek Obrazek

Re: moje szczupaki kochane

: śr mar 24, 2010 11:53 pm
autor: unipaks
Uwielbiam kubki pełne szczurków! :D Nasze nie potrafiłyby tak zgrabnie , a nowe dziewuszki to nawet wody swojej się nie napiją bez porozlewania jej wszędzie dookoła! :D :P
Wiosennie u was , kolorowo i tak bardziej żwawo; widać , że kobiety wiosnę poczuły i marcowy przypływ energii :) I tak trzymać :)

Re: moje szczupaki kochane

: czw mar 25, 2010 9:08 pm
autor: ol.
unipaks pisze: nowe dziewuszki to nawet wody swojej się nie napiją bez porozlewania jej wszędzie dookoła! :D :P
i u nas tak bywa - są ci sprawni i ci wagowi ;)


Przez zimę stałam się kangurem. Torby mam dwie i mieszczą się w rękawach. Misiu i Pistol nie uznają już innych sposobów wychodzenia z klatki jak tylko chyłkiem do ciepłego tunelu i potem z tunelu na tapczan.
Jujki natomiast bardzo lubią spożywać podwieczorki w rękawie, dziś Baruch zaciągnął tam jeżynę. I to był błąd, bo bluza siłą rzeczy udała się do prania i torbacze zostały osierocone na pewien czas :P .
Bo właśnie tylko ta jedna bluza (stara, sprana i gdzieniegdzie szczurzym zębem dopieszczona) nie ma ściągaczy w rękawach, a te są wystarczająco przestronne, żeby szczupaki czuły się w nich komfortowo. Pewnie i w lecie przyjdzie mi się w nią oblekać ::)

Re: moje szczupaki kochane

: czw mar 25, 2010 9:10 pm
autor: Vicka211

Re: moje szczupaki kochane

: czw mar 25, 2010 11:22 pm
autor: denewa
Rozbroiły mnie spółkujące jujki ;D
http://s889.photobucket.com/albums/ac94 ... C05795.jpg

A tutaj jakie rozkoszne zabawy, jujka wygląda jakby mówiła oj daj spokój Herman :D
http://s889.photobucket.com/albums/ac94 ... C05604.jpg

Jak leczenie Ulriki po konsultacjach?

Re: moje szczupaki kochane

: pt mar 26, 2010 6:15 pm
autor: ol.
Kiedy w drugim dniu nie usłyszałam ani razu zatkanego nosa, podejrzewałam, że to zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe,
i rzeczywiście – wczoraj (tj. trzeciego dnia) znowu po południu jej się zdarzyło, dziś też.
Obawiam się teraz cokolwiek uznać przedwcześnie za poprawę, bo może być równie złudne. Nie ma wyjścia jak dać czas lekarstwu, blitzkrieg i tym razem nie nastąpił.
Choroba Ulriki nie manifestuje się przez cały czas, są w ciągu dnia okresy całkowitej ciszy i jest potem to brzydkie zaciąganie materii nosem. Najczęściej zdarza jej się po przebudzeniu, kiedy biega rzadziej - wtedy psika.

denewa pisze:Rozbroiły mnie spółkujące jujki ;D

jujek i Misiu ;)



Tak ładnie się na świecie robi, a te moje wampiry nadal rade by dopiero pomrokiem opuszczać siedlisko. Mało który zdobywa się na ekstrawagancję i biega za dnia: Baruch, Dżum... Reszta trwa w przekonaniu, że jasność (nawet nie bezpośrednie słońce, bo u nas słońce tylko w lecie i tylko na parapecie), ale jasność: wypala oczy, spopiela członki, czy ja wiem – blady strach :-\ .
Nikt nie wyciąga ich na sambę w południe, ale godz. 17-18 jest już całkiem rozsądna, prawda ?
A potem są bardzo zawiedzeni kiedy trzeba iść spać ::) .

Re: moje szczupaki kochane

: sob mar 27, 2010 9:10 pm
autor: ol.
Siedzę na tapczanie i czuję że coś mnie bodzie: Baruch chce żebym się przesunęła, bo mu na podkopie usiadłam - i z barana mi przez tę cienką warstwę gąbki, która się jeszcze ostała !
Wie paskud doskonale, że jest zakaz gąbkę szarpać, ale chyba wyobraża sobie, że to jakieś inne ufo mu roboty broni, a nie to, które goni.
Myli się. Wstaję (przez tę krótką chwilę pomiędzy wstaniem, obrotem i do przystąpieniem do przeganiania Baruch oczywiście ząbki puszcza w ruch ::) ), zaczynam uciskać gąbkę (jak się wyciska resztę pasty z tubki) - a to się jeszcze ze mną droczy !, ja go palcami wypycham, a on mi nosem odpowiada !
W końcu nie ma wyjścia i słyszę, że zeskoczył do skrzyni.
Baruch, Baruch...


A tak w ogóle tunel sięga już dobre 30 cm wgłąb siedziska tapczanu i budowniczowie myślą nad jego rozgałęzianiem.
Przez to ufo, co im często drogę grodzi O0