klimejszyn pisze:jejku, biedne paluszki ..
no sobie podśmiechujki ze mnie urządza, no
klimejszyn pisze:
ale Mizelcia na kolanach, to znak, że niedługo nie będziesz miała chwili spokoju, bo będzie się miziania domagała

iść ciągle iść w stronę słońca...yyyyh, pomyliły mi się kierunki
jakieś takie zdjęcia są.
robione wczoraj wieczorem, ale chyba przeczuwałam noce atrakcje i nie mając siły wchodzić na forum po prostu zasnęłam
tak więc wrzucam te wczorajsze, a dziś coś mi się zdaje porobimy jakieś słoneczne fotki.
...choć nie wiem...moje Muszaństwo się dziś jakoś źle czuje, Nigma przytula ją i ociepla, wzruszająca ta troska jest. ale żyby nie było- Mizelka również stróżuje przy Mu.
Mizelka przystopowała swoje hobby strzyżenia, chyba popatrzyła trzeźwym okiem na swoje dzieła i zdobyła się na obiektywną opinię
dzisiejsza noc była ciężka. w środku nocy zbudziło mnie skrobanie szuflad, myślałam, że Mu zabrała się za robienie dziury w szufladzie na swój kuperek, który od jakiegoś czasu z małymi niedogodnościami przeciska wciąż w szuflandii między piętrami
co chwila zawijałam się w kołdrę oszukując się, że uda mi się ogłuchnąć i zasnąć.
za chwilę wyskakiwałam, coraz bardziej zniecierpliwiona, najlepsze było zaś to, że nie mogłam wytropić pracusia nocnego. korniki jedne, no. w końcu zdesperowana złapałam za Mu święcie przekonana, że to ona i przeniosłam ją do łóżka- kara, będziesz spać ze mną!

Mu jakaś taka zaspana posłusznie położyła mi się pod pachą i zasypiamy...z radością, że już do rana dośpię. o naiwna sołzo! już odpływałam a tu znów ten znienawidzony dźwięk! wściekła zerwałam się po raz kolejny, tym bardziej wściekła, bo ususzyłam tym zębiskom bułki i porozkładałam po jednej w każdej szufladzie.
Nigma śpi. no spadło na Mizelę, złapałam w pas i szu do klatki. "ty z kolei śpisz dziś w klatce".
Enigmie się dostał buziak, jako, że "jedyna mnie rozumiesz, wiesz, że sołza potrzebuje się wyspać"
nie wiem, czy to środkiem "występu" nazwać można, czy to był dopiero początek?
Mizelka zaczęła szaleć, skakać, bawić się w tarzana ( chodzenie po suficie, ale tak na serio) i krzyczeć "wypuść mnie zołzo wredna!" ( tak to odebrałam

)
nie wiem ile razy ją próbowałam uciszyć, nawet bluzę zdjęłam i rzuciłam w klatkę - no cóż, chyba byłam naprawdę zdesperowana
po iluś-tam-razowych interwencjach, wściekła już na całego podkręciłam grzejnik, i otworzyłam cyrkowca.
mogłam się przenieść do innego pokoju, ale tu już miałam wygrzane, a nie chciałam się błąkać po pustych zimnych łóżkach innych domowników. podkręciłam grzejnik, jak się robi cieplej dziewuchy zasypiają. zły sposób, wiem, ale nie zamierzałam nikogo upiec

dziewczyny zasnęły, i ja. nie wiem która to była godzina w każdym razie o 5 ad ranem telefon
"zona, dzwonili do mnie, mówili, że powódź w domu mamy"
trzeźwo stwierdziłam, że przecież w okolicach Nasielska nie ma rzeki, która mogłaby spowodować powódź
zawór gdzieś nam puścił i lało się lało lało...sołza w kraciastej piżamce z szopenem na głowie latała po sąsiadach żeby znaleźć numer do właściwego sąsiada, który wyjechał do córki. jeeeeju atrakcje atrakcje.
po dwóch godzinach słuchania potoku z sufitu w bramie (całe szczęście, że tylko w bramie, ale potok iście górski był, nadziemne źródło, ciekawe czy jakieś właściwości lecznicze były

) przyjechał somsiad i zakręcił zawór.
co dalej to nie ważne, zdradzę tylko, że zakończyło się happy endem
ale tyle dobrego, że do pracy dziś nie poszłam, za to padam na klawiaturę
wybaczcie, wybaczcie, za dużo tego pisma! wrzucam zdjęcia!
moje ulubione "malownicze"
"zanim jej coś zrobisz będziesz miała ze mną do czynienia"
"łojeju, a co to?"
i zdjęcia, które autentycznie mnie rozbawiły, nieprzytomna, czyli dwa naćpane kuoty
