Dzięki, przydało się!
Okazało się, że Kacpri ma ropień. Trochę pechowo, bo nie mogę go doglądać i mam tylko nadzieję, że jak będę poza domem 10 godzin to się nic nie zasklepi i przemywanie rivanolem uda mi się czynić w miarę regularnie. Akurat pech chce, że pracuję codziennie do następnego piątku i to jeszcze raz na 6, raz na 14, kompletne zawirowanie, będę półżywa, a tu szczura trzeba jeszcze uzdrowić...
Jestem trochę przerażona, bo nigdy nie było u nas szczurzych ropni. Ale wielu innych rzeczy też nie było, a ropień to nie koniec świata
Z drugiej strony szczęście w nieszczęściu, że to nie jakiś potworny guz, a taka wizja początkowo stanęła mi przed oczami
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
Szczur jest wesoły i w żadnej mierze niezainteresowany problematyką zdrowia, poza faktem, że jest przekonany, że odwracanie go na grzbiet jest największym nieszczęściem wszechświata i sobie nie życzy. Jeszcze zanim cokolwiek się okazało, to musiał być delikatnie uśpiony, bo inaczej teleportowałby się ze stołu w najbliższy kąt. A ile potem było uspokajania!
Może ktoś ma jakieś cenne rady co do ropni?