No właśnie, u mnie każdy szczur inny: Gytia - sikający na wszystko miziak i przylepa, Gandzia - psychochomik autystyczny, Greta - Szczur demolka, a Gaba odgapia od wszystkich po kawałku

Zastanawiam się nad przechrzczeniem jej na Gapę

( Wtedy praktycznie każdy szczur miałby dopasowane imię do swojego charakterka, a może to właśnie presja imienia tak na nie wpłynęła?

) Najpierw przechodziła fazę milaśną, potem chomikowała a teraz uczy się fachu od Grety

W dodatku pastwi się nad biedną Gandzią, która ucieka przed nią, piszczy i odgania się kopniakami - jejku, jak to niesamowicie wygląda, taki mały Norris

Pasja u Grety objawiła się dopiero z czasem, więc Dorloc - wszystko przed Tobą

W ogóle to ma takie okresy wzmożonej aktywności, potem na tydzień-dwa przechodzi w stan czuwania i znów zaczyna szkodnikować, ze zdwojoną siłą. Prawdopodobnie podczas tej przerwy zastanawia się, co by tu jeszcze...

Jeśli chodzi o Labo, to nie były to żadne cieki wodne, nawiedzone kąty, ani tym bardziej uświadomienie sobie bezsensu składowania wszystkiego w innym miejscu niż miska. Po chwilowej przerwie, Gandzia powróciła do swoich obowiązków chowania jedzenia, wspierana częściowo przez Gabę. Z dobrych wieści to jednak należy przyznać, że Labo bywa chętniej zjadane i coraz mniej wyrzucam (a zaparłam się i wyrzucam tylko to, które nie nadaje się do konsumpcji). Chwały temu ujmuje jednak fakt, że biorę je głodem - "zjesz, bo nic innego nie dostaniesz" (nie licząc jabłuszka, marchewki, chlebka, gerberka, banana, prosa, gryzaka, gruszki, etc...

). Z tej desperacji szczurasy nawet polubiły vibovit waniliowy, widać Labo lepiej wchodzi na słodko
