Strona 41 z 46

nasze stado - Bejbinowe urodzinki!

: czw gru 21, 2006 9:39 pm
autor: aleksandra_w
I ja trzymam kciuki mocno mocno, i ogony pazury zaciskają za Ciu... MUSI być dopsz.. :przytul:

RE: nasze stado - zegnaj malenka...

: sob sty 20, 2007 8:36 pm
autor: Lulu
Pisalam w tym temacie juz po smierci Ciu... jednak w zwiazku ze zmianami na forum to co pisalam przepadlo...
Na dzis moge napisac, ze Ciu odeszla...
Obrazek

Teraz moge napisac, ze zywi maja trudniej :-( zdecydowanie...

Z tego co wiem przy takich schorzeniach pod koniec zycia szczury juz nie sa swiadome tego co sie z nimi dzieje. A jako, ze na zapalenie mozgu stracilismy juz dwie szczurzyce to moje obserwacje tylko to potwierdzaja. Jednak gdy poszlismy uspic Ciu, chociaz mala nie reagowala juz na zadne bozdze a jedyna jej aktywnosc polegala na duszeniu sie, nie chcialam by umierala samotnie. Na wszelki wypadek, gdyby jednak miala jakies przeblyski swiadomosci to nie chcialam by sie bala i by wiedziala, ze jestem z nia... Trzymalam ja do zastrzyku a pozniej tulam caly czas do niej mowiac az zatrzymalo jej sie serduszko... I w tym momencie zycie Ciu sie zakonczylo. Mam tylko nadzieje, ze to bylo dobre zycie. Mala miala zawsze z kim sie bawic, do kogo przytulac i gdzie psocic... do czasu tego zapalenia cieszyla sie dobrym zdrowiem. Koniec zycia Ciu byl tez koncem jej cierpienia w tej ostatnie fazie choroby. Jednak ani nasze zycie ani zycie BeBe nie zakonczylo sie.... a tak ciezko nam jest bez naszego niebieskiego sloneczka...

Moja przygoda ze szczurami zaczela sie od Adofla, ktorego dostalam w prezencie. Razem z nim dostalam ksiazke o szczurach, ktora byla jedenym zrodlem wiedzy, jaka mialam o tych zwierzaczkach. Niestety, tak jak wiekszosc ksiazek na polskim rynku poswieconym szczurom, wiecej od informacji bylo tam dezinforamacji. I tak przy Adolfie, pomimo dobrych checi, popelnilam cala mase bledow zarowno wychowawczych jak i zywieniowych. Jednym z tych bledow bylo to, ze Adolf cale swoje zycie spedzil bez towarzystwa innego szczura. Ja nawet nie wpadlam na to, ze towarzystwa moze potrzebowac. Bo czemu? Jak mnie nie bylo to spal, jak sie z nim bawilam to byl szczesliwy... a nie wiedziac jak moze zycie szczura wygladac nie wiedzialam, ze moze byc duzo szczesliwszy. On z reszta tez nie wiedzial. Nie znal innego zycia i nauczyl sie zyc ze swoja samotnoscia.
O tym jak bardzo szczury potrzebuja dopiero jak moj drugi szczur Osama mial rok. I przygarniajac mu do towarzystwa 5 tygodniowego Dantego zobaczylam jak rok samotnosci moze skrzywdzic szczura. Osama, chociaz byl dorosly i duzo wiekszy, bal sie panicznie Dantego. Nie wiedzial jak ma sie zachowac ani co zrobic. Tez juz byl przyzwyczajony do samotnosci, nie narzekal na nia, pewnie tez sobie nie wyobrazal by mozna bylo zyc inaczej. Jednak po jakims czasie Osama nauczyl sie zyc z innymi szczurami i widac bylo, ze jest duzo bardziej szczesliwszy niz wczesniej.

A teraz mam doczynienia z zupelnie nowa dla mnie odmiana szczurzej samotnsci. BeBe cale swoje zycia miala towarzystwo. W najlepszym momencie bylo to dwie kolezanki i jeden kolega (kastrat). Jednak szczury niestety nie zyja dlugo i towarzysze BeBe po kolei ja opuszczali... tak samo jak my BeBe kazda smierc przezyla, jednak zawsze ktos jej zostawal do towarzystwa tak wiec nie byla samotna. Po smierci Kruszynki zostala sama z Ciu. Panienki zaczely byc nierozlaczne. W koncu mialy tylko siebie. Teraz BeBe ma tylko nas.
I serce mi sie kraja... Na poczatku widac bylo, ze BeBe nie rozumie sytuacji i nie ma co ze soba zrobic. Ani do kogo sie przytulic ani z kim sie pobawic ani z kim porozmawiac. Z klatki wyjsc nie chciala. Dalam jej troche czasu, w koncu zaczelam ja wyciagac. Przy zmuszenia BeBe jest aktywna... Biega troche po mieszkaniu (ale bez entuzjazmu... zreszta nie dziwie sie: nie ma z kim sie ganiac, z kim zwiedzac, z kim rozmawiac, przed kim sie chowac jak znajdzie smaczny kasek. Chociaz by ja zabawic ganiam ja z piorkiem, na ktore poluje), siedzi ze mna. Ja glaszcze ja i staram sie tlumaczyc, ze musi byc silna i nauczyc, ze zyc dalej. Bo szczury duzo rozumieja jak sie do nich mowi... moze nie rozumieja slow, ale na pewno rozumieja emocje. Ale tak jak i nam jest jej ciezko...
Bedac na uczelni nie moge przestac myslec, ze jest w domu sama....

Juz wczesniej postanowilismy, ze wiecej szczurow nie bedziemy na razie przygarniac... bo tak krotko zyja a tak ciezko sie z nimi zegnac. I wiedzialam, ze w koncu nastapi taka sytuacja, ze ktores zostanie calkiem samo... i ze tak ciezko bedzie przez to nam wszystkim... ale nie sadzilam, ze to nastapi tak szybko.. i ze az tak ciezko nam bedzie.

Dziekuje wszystkim, ktorym chciala sie czytac to wszystko... Chyba musialam sie wyzalic :-(

RE: nasze stado - zegnaj malenka...

: sob sty 20, 2007 8:46 pm
autor: sue
Naprawdę współczuję.. Jednak szczur to nadzwyczajne zwierze, inteligentne, psotne, humorzaste.. ale nadchodzi ten dzień że te wszystkie uczucia znikają i nie ma co ze sobą zrobić, nie wiadomo co myśleć.. Trzymajcie się.
[']

RE: nasze stado - zegnaj malenka...

: ndz sty 21, 2007 9:36 am
autor: Rockgirl_Madzik
Aż się wzruszyłam... Naprawdę bardzo Ci współczuję... Dobrze, że się wyżaliłaś i wyrzuciłaś z siebie to wszystko... Trzymaj się, buziaczki. Zawsze możesz na nas wszystkich liczyć.

RE: nasze stado - zegnaj malenka...

: pn sty 22, 2007 2:32 pm
autor: IVA
Lulu przerabiam to od wielu lat, powitania, radości i ból pożegnań, pustka. Kilka razy mówiłam sobie, że to juz koniec, że dość bólu. Kiedys nawet wydawało mi się, że wytrwam, rozłąka z ogonkami trwała 3 lata, ale tak na prawde potrzebowałam czasu na zebranie sił do dalszego kochania i rozstań. Z wielu lat obserwacji wiem, ze szczury róznie reagują na odejście towarzyszy, jedne tak jakby tego nie zauważały, inne potrafia odchodzic za nimi w niedługim czasie. Tak samo jest z połaczeniem z nowym towarzyszem, czasem potrzeba kontaktu jest tak wielka, że zaakceptują każdego, innym razem wprowadzenie nowego może spowodowac nawet chorobę - ówię tu oczywiscie o starszych ogonkach, nie maluchach. Nie znam Bebe, nie wiem jaka ona jest ale w tej chwili byc może tylko Wy jesteście jej potrzebni, gdyby pojawił sie ktos inny mogłaby poczuć sie odrzucona. Uważam więc, że na dzień dzisiajszy Twoja decyzja jest najlepsza. Mam jednak nadzieję, że kiedyś znowu zdecydujesz się na zaopiekowanie jakimś maluchem, moze kilkoma. Bo kochac szczurasy to trudna miłość ale przecież jest niewiele wspanmialszych rzeczy niz ufne spojrzenie tych dużych oczek.
Przytulam mocno.

RE: nasze stado - zegnaj malenka...

: śr sty 24, 2007 3:55 pm
autor: Mimysia
Ojej...Nie spodziewałam się :( Trzymaj się...

[`]

RE: nasze stado - zegnaj malenka...

: czw sty 25, 2007 2:58 pm
autor: ESTI
Lulus Obrazek
Jak ja to wszystko doskonale rozumiem... az za dobrze, dla nas kazdego przychodzi taki moment, ze w sercu nie ma juz miejsca na kolejne rany po odejsciach... wtedy cos sie w nas wypala i musimy sie z tym wszystkim na nowo oswoic. Zapewne za jakis czas, kiedy minie troche czasu zaczniesz patrzec na swiat troche inaczej. Ale daj sobie czas....

Co do BeBe - to samo mialam z Mikunia, ona tez nagle zostala sama, miesiac trwalo zanim przyzwyczaila sie do samotnosci i do tego, ze ma tylko mnie. To straszne, ze wszyscy jej bliscy odeszli pokolei... :( az sie serce kraja, jak patrzysz na takiego smutasa i nic nie mozes zrobic. Tu tez czas pomoze, zobaczysz.

RE: nasze stado - zegnaj malenka...

: czw sty 25, 2007 7:42 pm
autor: Ewqa
Myśl optymistycznie. Zwykle, to jest w 90% postanowienia że "nigdy więcej szczurów", potem przechodzi w "no może za jakiś czas" a zwykle kończy się kilkuszczurkowym stadkiem.
Trzymaj się, ze szczurzej choroby sie nie wychodzi ;)

RE: nasze stado - zegnaj malenka...

: wt sty 30, 2007 2:24 pm
autor: Lulu
Wlasnie BeBe siedzi ze mna... zaczela chetniej z klatki wygladac (chociaz sama raczej nie wychodzi, dopiero jak ja wyjme), dluzej biegac po mieszkaniu, chetniej ze na siedziec. Nawet mnie iska, chociaz wczesniej nigdy nie zbieralo jej sie na takie czulosci... ale do dawnego Wariata jeszcze jej daleko.
I nie dziwe jej sie... gdzies tam w srodku ja tez nie chce sie pogodzic z tym, ze Ciu juz nie ma i ze nigdy nie wroci...

Chcialam tez napisac o Torynce, bo jego ostatnie zachowanie mnie zaskakuje. Torek nigdy nie lubil dotykania, szczytem naszej bliskosci bylo jak polozyl mi sie na kolanach i spal... ale jezeli juz sie osmielilam go przy tym dotknac to uciekal obrazony. Kiedy przestawal uciekac oczywiste bylo, ze sie zle czuje i ze to zly znak...
A ostatnio nawet nie tyle co biernie pozwala na pieszczoty (jak wtedy kiedy jest chory) co sie ich domaga. Przypycha sie ze slodziakami do glaskania i sam sie nadstawia by go drapac za uszkiem.
Rownoczesnie oczywiscie jest obrazony kiedy go dotkne nie wtedy kiedy to on tego chce... i wez je zrozum ;)

Co do naszego przyszlego szczurzenia to nie wyobrazam sobie domu bez conajmniej dwoch mordek... ale kiedy patrze na nasze urwisy to oprocz tego, ze wiem, ze czeka nas jeszcze duzo radosci i przygod to wiem tez, ze czeka nas jeszcze 6 pozegnan... juz ostatnie taka pustke po sobie zostawily... wiem, ze tych 6 tez bede musiala przezyc, oby tylko nastapily w dalszej przyszlosci... ale wiecej na razie nie chce... potrzebuje chwili na regeneracje serducha... i nabrania sil.

RE: nasze stado - zegnaj malenka...

: śr sty 31, 2007 12:03 pm
autor: Lulu
Bdulkowe pluca sie odezwaly :(

Daniel dzis z nim jedzie do dr B....

RE: nasze stado - zegnaj malenka...

: śr sty 31, 2007 5:04 pm
autor: Lulu
ufff uffff, rtg zrobione, pluca czyste :D

to "tylko" gorne drogi oddechowe. bactrimujemy.

RE: nasze stado - zegnaj malenka...

: śr sty 31, 2007 5:47 pm
autor: limba
No to cale szczescie. :D

Drapska dla wszystkich potworzastych :D

RE: nasze stado - zegnaj malenka...

: czw lut 01, 2007 1:08 am
autor: ESTI
Kurcze co nie zawitam na forum to ciagle cus nowego... Tylko czemu zawsze niefajnie.

Takie kochane stfory..., mam nadzieje Lulus, ze bedziesz sie nimi cieszyla dlugo bez zadnych chorobsk przez dluuuugi czas.

RE: nasze stado - zegnaj malenka...

: pt lut 02, 2007 1:55 am
autor: IVA
Duzo ciepłych myśli dla ogonistych. Mam nadzieję, że poprawa szybko nastąpi, trzymam kciuki

RE: nasze stado - zegnaj malenka...

: sob lut 03, 2007 11:09 am
autor: Lulu
Dziekuje Wam dziewczyny za cieple slowa Obrazek

Bdulinio ciagle gada... cale szczescie ma tez duzo sily i energii i nie zachowuje sie jak chory szczur.
Juz mam taka wprawe w podowaniu bactrimu, ze pomimo prob ucieczek zawsze udaje mi sie wlac cala porcje do pysia i zmusic do przelkniecia Obrazek
Niestety Bdulek nie rozumie, ze to wcale nie odezwaly sie we mnie sadystyczne sklonnosci i nie postanowilam za wszelka cene mu zycie uprzykrzac :( i chociaz staram sie go udobruchac to i tak strasznie jest na mnie obrazony :(

Poza tym w trosce o moj chory kregoslup postanowilam przeprowadzic BeBe do mniejszej klatki. I balam sie okropnie, ze kolejna tak duza zmiana w jej zyciu tylko ja dobije. A tu prosze: postawilam ja na szafce gdzie stala przygotowana dla niej klatka, ona weszla, powachala, sprawdzila wszystkie wyjscia, zajrzala do miseczki, do domku, napila sie z poidelka, weszla na hamaczek i poszla spac. Przeprowadzka byla wczoraj i jak dotad BejBoch sie zachowuje jak gdyby nigdy nic i jakby w tej klatce cale zycie mieszkala... wyszlo na to, ze to ja bardziej ta zmiane klatek przezylam.
Bo ja przezylam... wyniesienie tej klatki do piwnicy oznaczalo akceptacje faktu, ze Ciu juz nie ma i ze nie wroci Obrazek