Strona 46 z 293

Re: moje szczupaki kochane

: pt kwie 16, 2010 8:14 pm
autor: StasiMalgosia
Biedny Baruszek, że też tyle choróbsk czepia się tego małego ciałka. Zdrowiej maluchu szybciutko.

Re: moje szczupaki kochane

: pt kwie 16, 2010 8:39 pm
autor: alken
Baruszku, trzymamy za Ciebie kciuki mocno, walcz z choróbskiem :-*

Re: moje szczupaki kochane

: pt kwie 16, 2010 8:41 pm
autor: klimejszyn
trzymam kciuki za zdrówko Baruszka !

Re: moje szczupaki kochane

: pt kwie 16, 2010 9:03 pm
autor: Dorotka96
Trzymamy mocno kciuki, będzie dobrze. :-*

Re: moje szczupaki kochane

: pt kwie 16, 2010 9:30 pm
autor: zocha
Biedny Baruszka :( ... trzymam kciuki za zdrówko :-*

Re: moje szczupaki kochane

: sob kwie 17, 2010 10:30 am
autor: Akka
Oj biedny Baruszek, trzymam kciuki ay szybko wrócił do zdrowia!!
Vehiculi w postaci gerberów i soków się nie sprawdzają (albo sprawdzają jednorazowo) i dziś lek przeszedł dopiero w rozgotowanym makaronie.
Skąd ja to znam! czasami gdy już nie starczało pomysłów, to po prostu trzeba było strzykawką prosto do pyszczka..

Re: moje szczupaki kochane

: sob kwie 17, 2010 1:37 pm
autor: ol.
Dzięki Wam za dobre myśli dla Barucha.

Nie wiem co napisać, bo za wcześnie jest żeby stwierdzić czy leki działają. Na pewno działają sterydy, dziś rano szczupaczek był całkiem rześki; nad ranem, kiedy zasnął, nie było nawet słychać jego zwykłego piłowania (takie odgłosy były ostatnio na porządku dziennym), kiedy się obudził - już tak :-[ . Apetyt ma malutki, ale wystarczający żeby dzisiaj nie tłoczyć w niego kolejnej porcji glukozy. Wet zmierzył mu temperaturę i ta też się ustabilizowała.
Teraz oby tylko antybiotyk zaczął robić swoje i nie powodował żadnych efektów ubocznych. Zostaliśmy przy tym kontrowersyjnym linkospectinie, bo znalazłam artykuł, który mnie dosyć pokrzepił informacją, że przy testach na szczurach ( :-[ ) nie obserwowano toksyczności, choć faktem jest że docelowo to lek dla bydła, psów i kotów. Ale my już nie mamy dużego wyboru...

Zobaczymy, dziś wieczrem mam sama zrobić zastrzyk :-\
Teraz Bari śpi ze szczupaczą bracią, przy Dżumie, który jest największy i najcieplejszy.

Re: moje szczupaki kochane

: sob kwie 17, 2010 1:49 pm
autor: odmienna
no, niechże to małe białe stworzonko odetchnie Obrazek!

Re: moje szczupaki kochane

: pn kwie 19, 2010 1:07 pm
autor: unipaks
Baruszku kochany , zdrowiej biedulku i niech to wcale nie będzie żadne zapalenie mięśnia sercowego ani nic poważnego; trzymamy kciuki za szybkie odzyskiwanie siły i nabieranie zdrowia :)
I dla wszystkich szczupaczków przesyłamy buziaki, Baruchowi podwójnego :-* :-*

Re: moje szczupaki kochane

: pn kwie 19, 2010 2:01 pm
autor: Nue
Jejku... kciukamy!!! :(
Baruch, nie strasz pani i nas wszystkich tutaj...

Re: moje szczupaki kochane

: pn kwie 19, 2010 9:35 pm
autor: denewa
Jak z zastrzykiem - dałaś radę? :-\
Podziwiam Cię ol. bo widzę, że naprawdę dużo czytasz na temat tych chorób. Niedługo mam nadzieję jujki zwyciężą choroby ostatecznie :)

Trzymamy kciuki za Barucha!

Re: moje szczupaki kochane

: wt kwie 20, 2010 9:47 am
autor: Jessica
Kciukamy z calych sil!

Re: moje szczupaki kochane

: wt kwie 20, 2010 7:01 pm
autor: ol.
Baruch z najcięższego stanu zdaje się wyszedł, jednak czy skutecznie okaże się dopiero teraz, kiedy odstawiliśmy sterydy.

Mój mały biały siłacz :-*


Je malutko i bardzo wybiórczo, dodatkowo wykazuje preferencje nie do rzeczy pożywnych i wartościowych, jakby się chciało, a do takich zapychaczy jak dropsy, banan, jogurt - słodkie i miękkie rzeczy. Nie je niestety ziarenek, dziś rano podzióbał trochę kiełków pszenicy. Zachęcona tym namoczyłam też inne zboża.
Ospałość mu minęła, ale koncertowanie trawa niesłabnące.

Unipax, mi się wydaje wątpliwe to zdiagnozowane zapalenie serca. Czy ktoś z chorym sercem, jedząc jak je - jak ptaszek, biegałby tak niezmordowanie i się wspinał ? Nawet z pomocą leków byłby to chyba trudne ???
Chociaż może nie doceniam mojego jujka. On jakby się nie przejmował charkotem ani rzężeniem jakie się z niego wydobywa, jakby nie jego dotyczyło. Wczoraj dźwięki osiągnęły takie nasilenie jakby ktoś piłował drewno tępą piłą – a on siedząc w hamaku na kości ogonowej najnormalniej w świecie mył sobie stópki i brzuch. Co noc słychać żałosne skomlenie, kiedy zapalam światło okazuje się, że jujek bynajmniej nie użala się nad sobą – spaceruje sobie, grzebie w ściółce, spokojny :-\ .
Chuda Baruchowa klatusza a takie pudło rezonansowe !

Coś mi mówi, że jest lepiej, że będzie dobrze.
Gdyby tylko jeszcze zaczął jeść więcej, choćby jak Baruch sprzed kolapsu.

A szczupaki rozżalone, że tyle smacznych rzeczy mogą posmakować tylko nosem :P
Ale cóż, nie mogę przecież na co dzień serwować i im nutridrinka, banany i makaron w oliwie 8)
Choć naparstek wszystkich tych rzeczy i tak im zawsze skapnie ;) Bo jak tu nie ulec Hermana żabim oczom, Misiaczka - przenikających ciebie i przyniesioną miskę na wskroś (a choćby już odstawić miskę, to on i tak wie, że miska istnieje O0 ). Jak przejść nieczule obok Dżuma trzęsawki na widok jedzenia (czymkolwiek by nie było), Pistola pytającego pyszczka ? A kiedy Urczyk ze smakiem zajada tez się przyjemniej robi :) .
Tylko, że banda nie dostrzega ustępstw na które idę - tylko że chudo, skąpo i tyraństwo ::)



Zastrzyki - zastrzyki wypadły beznadziejnie, ale Wam powiem. Pierwszy zastrzyk w sobotę dostał się … Urczykowi.
Nie mam pojęcia jak to zrobiłam. Nie pomyliłam jujek - pewna byłam że mam na kolanach Barucha ! Tym bardziej że tak dzielnie walczył -dopiero kiedy się zmęczył i znieruchomiał na oddech udało się podać lek. Odsapnęłam z ulgą i w tej samej chwili zauważyłam że prawdziwy "wanted" pcha nos przez pręty :o . Więc kolejne starcie...
W niedzielę - klapa. Udało mi się dać połowę po czym pacjent zbiegł, poddałam się i resztę podałam mu w jedzeniu :-[

Na swoją obronę mam tylko tyle, że dwie ręce to za mało. U weterynarza nie jest łatwo, a cóż dopiero kiedy jedna osoba musi trzymać szczura, uchwycić skórę i podać zastrzyk. Nie mam żadnych oporów przed tym ostatnim, ale przedsięwzięcie jest technicznie niewykonalne :-[
Dalej chodzimy do weta na zastrzyki.

Co do tego drugiego, denewo, wcale nie. Szukam i czytam, bo lekarze z którymi mam do czynienia zmuszają do tego. To daje złudzenie chociaż jakiejś kontroli nad tym co dzieje się z moim szczupaczkiem, a i tak nie zawsze...

Re: moje szczupaki kochane

: wt kwie 20, 2010 9:12 pm
autor: sssouzie
Podziwiam Cię ol.!
ale wiem, że walka o nasze małe ogony zmusza nas do prawie niemożliwego.
ja też już zdesperowana byłam i miałam już dawać własnoręcznie zastrzyki...znalazłam jednak doustny lek,
choć przecież to nie to samo.

też siedzę i czytam i czytam...najczęściej odwiedzany wątek?
spis treści w chorobach i leczeniu...
mam wrażenie, że wszystko już wyczytałam, a przecież to wciąż za mało!

dużo zdrowia silnemu Baruchowi życzę!
wyjdziecie z tego cało, wierzę w Twoją "matczyną" intuicję ;)

całusy dla całej gromadki. i dla jednego nosa szczególnie :-*

Re: moje szczupaki kochane

: wt kwie 20, 2010 9:20 pm
autor: zocha
ol. pisze:Bo jak tu nie ulec Hermana żabim oczom

Oj tak, ja jestem nim zauroczona ::)

Co do zastrzyków to nie jest łatwa sprawa, ja bym sama nie potrafiła dać zastrzyków. Dzisiaj byliśmy u weta i pani wet ledwo sobie poradziła z zastrzykiem, a co dopiero ja. Ja jak im mam dać antybiotyk do pyszczka to jest problem ::) , kiepska w tych sprawach jestem, zawsze się boję, że któremuś krzywdę zrobię ::) .

Dużo zdrówka życzę i buziaki wszystkim przesyłam i dla Ciebie też ol. :-*, trzymaj się cieplutko...