W szkole pani nauczycielka zadała dzieciom pracę domową - 
wymyśleć jakiś fajny kolor. Jasiu cały dzień się zastanawia, myśli, 
kombinuje... 
- Mam! Kanarkowożółty! 
Ale myśli sobie - Małgosia jest najlepszą uczennicą, jak ona też 
wymyśli kanarkowożółty? Trzeba do niej zadzwonić. Jak pomyślał tak 
zrobił. 
- Cześć Małgośka, jaki kolorek sobie wykombinowałaś ? 
- Kanarkowożółty. 
- Aha... no to cześć... 
Jasiu lekko podłamany, ale cóż tu robić, myśli nad innym kolorem. 
- Bladoniebieski! Tak! Bladoniebieski! Ale zadzwonię jeszcze do 
Mikołaja, bo może się powtórzyć cała sytuacja. 
- Yo Miki! Jaki kolor zapodajesz? 
- Cziekierap Dżony! Bladoniebieski! 
- Uuuu... no to strzałka. 
Jasio lekko podłamany, ale nagle olśnienie: 
- Krwistoczerwony! Extra, krwistoczerwony to jest to! 
Cały dzień chodzi powtarzając "krwistoczerwony","krwis toczerwony".. 
Przed snem - "krwistoczerwony". Rano - krwistoczerwony". Całą 
drogę do szkoły powtarza sobie "krwistoczerwony","krwis toczerwony". 
Nadszedł czas lekcji. Pani zwraca się do uczniów. 
- Mieliście zadanie domowe, to może Małgosia. 
- Kanarkowożółty. 
- Ślicznie. Mikołaj? 
- Bladoniebieski. 
- Piękny kolor. 
W tym momencie otwierają się drzwi do klasy, w nich staje Dyrektor 
z małym murzynkiem. 
- Drogie dzieci to jest Dżordż i w ramach wymiany uczniów będzie 
u nas przez miesiąc. 
- To może Dżordż wymyślisz na poczekaniu jakiś kolor? - sugeruje 
pani nauczycielka. 
- Hmmm! Krwistoczerwony? 
- Wspaniale Dżordż. Jasiu, twoja kolej. 
- j****y czarny.
fajne, co nieee?  
