unipaks pisze:My Finiuszkę bierzemy sposobem: gazik czy wacik z płynem na dłoni, na to szczura brzuchem i zaraz coś dobrego, zjedzenie czego troszkę trwa - kawałeczek suszonego banana czy co tam delikwentka lubi. No ale ona łakomczuch jest straszny więc to działa, nie wiem jak Neviś
Neviś na rękach nie je, czasem - rzadko na kolanach, ale najbardziej lubi czmychnąć ze smakołykiem i stanąć bardzo blisko, ale jednak tam gdzie ona chce

. Łakoma nie jest, więc podczas jedzenia daje się macać tylko po głowie, na inne zakusy reaguje wypuszczeniem wszystkiego z dzioba i namierzaniem przeszkadzacza.
Niestety octenisept przestał być problemem, bo pojawił się znacznie poważniejszy. Białoszyk nagle dostał dziwnych ataków - naprężała się i wykręcała w bioderku tylna łapka, całe ciałko się wydłużało, kładła się brzuszkiem na podłożu. Wyglądało to makabrycznie, choć efekt tragizmu był nieco łagodzony tym, że szczura jakby nigdy nic przemieszczała się (oczywiście z utrudnieniami) po klatce, piła i jadła. Męczyło ją tak ok 10-15 minut po czym ku mojemu wielkiemu zdziwieniu minęło zupełnie... Neviśku biega teraz po tapczanie z innymi (wzięłam je na mniejszy - tapczanowy wybieg, gdzie stale je widzę), a w zasadzie, to sama biega, bo dwa leniwce zaległy i grzeją hamak. Niedowładu ani objawów bólu nie ma, jest aktywna, je, pije, nawet porfiryny brak.
Niestety obawiam się, że to guz przysadki tak się objawił...

Po ostatniej operacji dr Lisiecka mówiła mi, że jest to bardzo prawdopodobna przyczyna Nevinkowych guzów i żeby obserwować pod katem objawów neurologicznych. Choć dziwne to wszystko, tak nagle przyszło (żadnego stopniowego narastania) i nagle poszło (całe szczęście). Jutro zaliczymy weta, niestety nie dr Lisiecką, bo ona w weekendy nie przyjmuje, a mnie w pon i wt nie ma o sensownej porze, bo mam akurat zmianę godzin pracy...:/ Jak nie urok to sraczka...
