Witam Was.
Znowu wszystko się źle układa. :/ Jak wiecie Cappy był u mojego kolegi razem z Devilem i Paździochem. Wczoraj dostałam tel od niego, że jakoś się krzywi na lewo.. No dzisiaj przyjechałam do Wroc jak tylko mogłam, po drodze jeszcze odbierałam chłopaków, żeby dac rodzicom, żeby je mogli do Katowic zawieźć.. A do Cappyego dostać się nijak,bo w domu pusto. W końcu mi się udało, zobaczyłam, że faktycznie jest niewesoło. Pojechałam na uczelnię z nim od razu i w ambulatorium na szczęście zostało potwierdzone w sumie najmniej straszne z moich przypuszczeń - czyli zapalenie ucha. Dostał leki, a jutro postaram się jakoś na egzotykach dorwać dr Piaseckiego, żeby on go jeszcze zobaczył. Niby ma urlop,no ale cóż - jednak tam studiuję
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
Jak patrzę na Cappyego - siedzi w chorobówce na stoliku na przeciwko mnie,to lepiej wygląda, wyprostowało go w miarę po tych lekach.
Mam straszne wyrzuty sumienia, że go zostawiłam, chciałam, żeby sam nie siedział, a jak widać skończyło się nienajlepiej.:/ Ale nie powinno być źle, chociaż się boję, bo Ketonalowi nic nie było, a padł..
Nie wiem,czy go tam przewiało, czy co się mogło stać, kolegę zjeździłam na czym świat stoi - aż głupio. Devila i Paździocha obejrzałam 0 z nimi wszystko dobrze. Jeszcze do nich zaglądnę za jakiś czas, sprawdzić. Nie wierzę, że on o nie nie dbał - ostatnio nie było go 2-3 dni, ktoś się nimi zajmował, może ta osoba nie dopilnowała i był przeciąg czy cóś? Nie wiem, nie dowiem się : / Mam nadzieję, że będzie ok.
Na pocieszenie - byłam w Krk i osobiście odebrałam maluszka swojego, oraz drugiego, który chwilowo jest u mnie również. Oba kochane, aż żal oddawać. Muszę jakieś imię wymyślić temu słoneczku teraz.