Ciągle żyjemy

.
Dziewczyny szaleją - upały się skończyły, a one chyba postanowiły nadrobić kolejne 20 lat biegania... Ostatnio szalały tak, że nie mogłam spać, musiałam wypuścić te 2 wariatki małe.
Wczoraj szaleństwo sięgnęło zenitu, mieliśmy odmyszanie domu [w kuchni nam się zalęgły paskudy]. Okazało się, że przywędrowała do nas matka i odchowała 4 maluchy [na moje oko dzieciarnia miała koło miesiąca]. Niestety, ponieważ polowanie na myszy odbywało się pod pełną asystą zwierzęcą [tzn. moja Kudłata i kot od teściowej] przeżyły tylko 2 maluchy, które zostały wyniesione na dwór. Jeśli dadzą radę to fajnie, jeśli nie - trudno, natura jest brutalna.
W trakcie polowań jeden maluch wleciał do pokoju z dziewczynami... Żebyście wy widzieli ten mord w szczurzych oczach! Tą wściekłość w klatce! Po raz pierwszy na żywo zrozumiałam czemu na wsi każdy wie, że w chałupie zalęgną się ALBO myszy ALBO szczury. Te 2 gatunki nie mają prawa współistnieć na 1 terenie [co innego oczywiście zwierzaki hodowane, karmione i pilnowane]
A dzisiaj za to Ania ZNIKNĘŁA... Po długich poszukiwaniach okazało się, że dała radę podważyć łapkami plastik w głośniku i wleźć do środka. Niestety, albo nie umiałam znaleźć wyjścia albo plastik od środka był niepodważalny - prawie godzinę ją szukałam

. Żebyście widzieli to szczęście jak wypuściłam z pułapki! Te buziaki prosto w nos [z gatunku "DOSTANIESZ BUZIAKA CZY TEGO CHCESZ CZY NIE"]!.
Po za tym ostatnio zauważyłam, że Ania jest w 100% odwoływalna

. Jak zacmokam i ją zawołam to w ciągu 5 minut [to ostrożny szczur, wybranie najbezpieczniejszej drogi trochę trwa] jest u mnie na rękach. To zdecydowanie mój miziak najukochańszy i szczur najulubieńszy

Za to Hania [kurde, przegrałam z uporczywym myleniem się reszty rodziny!] dalej ćwiczy upadki. Przyzwyczaiłam się już, że jak dziewczyny biegają to słyszę okazjonalne "ŁUP", bo tyłek znowu za ciężki

. Śmieszy mnie ta sierotka kiedy wisząc na przednich łapkach ogląda się z paniką w oczach "Pani RATUJ! zaraz spadne!" wisząc 2 cm nad ziemią

. No i cóż zrobić? Ratuję...