Mysia umarła o 2 nad ranem… Jej temat:
http://szczury.org/viewtopic.php?f=23&t=20808
Długo walczyłam, robiłam kroplówki podskórne, masowałam, odtykałam nosek. Umarła na rękach mojej mamy, obie byłyśmy przy niej do końca. Dzisiaj ze mną jest już dobrze. Nie ma łez, nie ma chyba nawet smutku, pozostał ogromny żal i tęsknota. Nie sposób smucić się widząc postępy Kyoko i Solisieńki.
Dziękuje za wszystko i za światełka dla mojego maluszka.
odmienna, i już drugi raz przyprawiasz mnie o kałuże w oczach i choć może to dość dziwne, bardzo Ci za to dziękuje.
Kyoko ma się baaardzo dobrze. Wiedziałam, że to silna baba. Już w nocy była wściekła i próbowała gryźć. Koło 5 już całkiem normalnie chodziła. Nie podoba jej się w koszu, za ciasno. Zachowuje się tak, jakby nie miała pokrojonej paszki, łazi, śpi na plecach (czym niemal przyprawiła moją mame o zawał. Wyobraźcie sobie, że zaglądacie do kosza szczura po operacji i widzicie go do góry łapami

) Pan doktor nie pozwalał przez noc ich karmić, ale musiałam dać jej chociaż troche, bo próbowała jeść ręczniki papierowe i polar

Teraz już wcina suszone banany, chrupki i płatki kukurydziane, nutridrinka pochłonęła aż miło.
Solisia. Pan doktor był mile zaskoczony, że się w ogóle wybudzała z narkozy. Porównał jej operacje do wycięcia 10kg człowiekowi ważącemu 70kg. Nasza pani wet (która teraz będzie się zajmować dziewczynami i Fuksem) stwierdziła, że to niemal cud, że Solisieńka w ogóle przeżyła zabieg. Dała jej troche podskórnej ‘kroplówki’, antybiotyk i jakieś jeszcze 2 zastrzyki.
Słoneczko było i jest bardzo dzielne, od początku bardzo, bardzo mocno walczyła, chciała żyć. Nigdy nie nagadałam się tyle do szczura, co wczoraj, gdy już dostałam ją po operacji, takiego flaczka, bezwładnego, z nieruchomymi oczami. Ona ma w moim sercu szczególne miejsce, wyjątkowe i nigdy żaden szczur nie będzie miał choć w połowie tak ważnego kawałka mojego serducha. Moja pierwsza
Jest bardzo zmasakrowana. Ma trzy duże cięcia. Największe zszyte ‘na okrętke’, bo skóra była bardzo naciągnięta i słaba i gdyby wycięli całość i ładnie zszyli, mogłaby się ‘pruć’. Ciągle śpi, oddycha tak sobie, ale równo. Zjadła chrupka kukurydzianego, dwa płatki, kawałek suszonego bananka i troche nutri, dużo pije. Śpi z łepkiem do góry, tak jej chyba łatwiej oddychać. No i nadal jest piękna, tak jak zawsze, mimo tych brzydkich fioletowych szwów, sylwestrowego makijażu (tzn opatrunku w spreju), zakrwawionego futerka, oczu w porfirynie i karnawałowego stroju (biedna ma całkiem goły brzuszek i boczki).
Ciesze się, że moje szczury pozwoliły studentom nauczyć się czegoś nowego, powinno być więcej wetów, którzy znają się na tych zwierzętach. Przy operacjach moich potworów było bodajże 8 asystentów, studentów 4 roku weterynarii. Miło jest widzieć osobe, która podchodzi do tego wszystkiego z prawdziwą pasją, przykre jest to, że tylko jedna z tych osób wzbudziła moją prawdziwą sympatie, zaufanie. Jedna z nich już dziś jest typowym wetem bez uczuć, który na widok szczura mówi, że to bez sensu.
Miałam nie dawać tu tych zdjęć, ale na potwierdzenie stanu Solisi zrobie to.
Kyoko dzisiaj:
Solisia dzisiaj:
I wczoraj:
Ostatnie:
