ol. pisze:gdzie znalazłaś te cudeńka ? wcale Ci się nie dziwię, że wzięłaś czwórkę - jak urodzaj to trzeba brać
od razu lepiej, co ? mimo, że młodzi dają się we znaki

Chłopaki są niby z wpadki, znalazłam ogłoszenie na irlandzkim forum. Niby, bo jak się później okazało często mają młode, więc muszą rozmnażać celowo, ale po co, to nie wiem (chociaż mogę się domyślić). Może te maluchy akurat są wpadką, ale wcześniejsze i pewnie kolejne, nie sądzę
Maluchów było 16

przeżyło 14 chyba, albo 12. Jechaliśmy z myślą, że weźmiemy dwójkę ewentualnie trzech, no ale nie łatwo było się zdecydować
Gdy zobaczyłam całą gromadkę to z chęcią wzięłabym wszystkie, ale to nie możliwe. I tak mi przykro było, że musiałam wybrać, że wzięłam te a nie inne

I tu trzeba wspomnieć o Plastusiu, który już na samym początku powędrował do mojego chłopaka, wszedł na dłonie i siedział na rękach do czasu, aż wreszcie zdecydowałam kto z nami jedzie ( a trochę czasu mi to zajęło ), oczywiście Plastuś pojechał z nami, no bo jak mogło być inaczej
I tak trafiła do nas czwórka.
Chyba już się odzwyczaiłam od takich małych rozrabiaków

Przez jakiś czas miałam już stabilizację i grzeczne szczurki, które nie musiały być zamykane w klatce i pilnowane non stop

A teraz znowu hałas, wszędzie ich pełno i trzeba pilnować

ale jest też radość i na nowo odkrywanie każdego z osobna
O tak, Młody i w moim sercu ma specjalne i niepowtarzalne miejsce i nikt go nie zajmie
Dziękujemy za buziaki, które oczywiście zostały przekazane, a co do maluszków to już takie łatwe nie jest (szczególnie co u niektórych )
a co do tego zdjęcia
to nasypałam im do miski jedzenie i oczywiście na następny dzień musiałam zamontować kolejną miskę, bo w tej jedli, spali, załatwiali się i wszystko co tylko możliwe w niej robili

śmieszny widok w takiej małej misce zobaczyć cztery śpiące szczurki
Chłopaki już chyba na dobre oswoili się z otoczeniem, chociaż jeszcze na całe szczęście, wszystkich zakamarków nie poznali

Młody nadal nie jest do nich przekonany. Najbardziej chyba nie lubi Plastusia, kilka dni temu ugryzł go w pyszczek, miał lekką ranę. A innym razem rzucił się na niego, Plastuś uciekł do klatki, myślałam, że coś mu się stało, bo dziwnie chodził, ale krwi nigdzie nie było. Plastuś po tym incydencie nie wychodził już z klatki, chyba był w lekkim szoku, miał problemy z chodzeniem, bałam się, że coś mu się stało, że może sobie coś uszkodził, ale rano było już lepiej i śmigał jak dawniej. Może miał lekkie stłuczenie albo był po prostu w szoku

Od tej pory nie podchodzi do Młodego, gdy tylko go wyczuje ucieka jak najdalej od niego. A reszta jest tak uparta, że nie dają Młodemu spokoju, czasami są strasznie namolni

Ale Młody rzuca się tylko na wybranych, resztę olewa
