Wszystkie szczurzaste wymiziane i skomplementowane , dziękują i proszą o więcej

Agutce kadziłam nieco więcej na poprawę nastroju i samopoczucia
Dżumka ostatnią noc spędziła dla odmiany ze mną , to znaczy prawie ze mną , bo – z rozmysłem lub niechcący, trafiła między kołdrę a poszewkę i utknęła tam na dłużej , wędrując od nóg do głów i z powrotem niczym kret i torując sobie drogę w tym tunelu silnymi pchnięciami pyszczka. Zbytecznym chyba jest dodawać , że ja , z poszczególnymi częściami swojego ciała , byłam na jej drodze częstą przeszkodą .

Przemierzyła trasę w tę i z powrotem tyle razy , że można domniemywać, iż nie były te spacery próbami opuszczenia undergroundu , zwłaszcza po zignorowaniu wsparcia w postaci ukazania szczurze właściwego kierunku a nawet i drogi wyjścia. W końcu zirytowałam się i już tak bliżej brzasku bezceremonialnie wytrzepałam ją z przykrycia; wielce urażona udała się za meble i uniesionym sztywno w górę ogonem otwarcie demonstrowała poważne pogorszenie się stosunków między nami .

Jak się okazało, zły humor nie minął , bo niezadługo usłyszałam awanturę w rurach , zza mebli z głośnym piskiem wypadła Finlandia , w panice zjechała z oparcia fotela na siedzenie , dość niestarannie zeskoczyła w dół i jak na wysokim zawieszeniu hydraulicznym odtoczyła się do drewnianego domku .
Ogony są dziś raczej mało aktywne , bo zimno się zrobiło w chałupie paskudnie . Przyniesiona z komórki puchowa poducha cieszy się niesamowitym wzięciem i panny gramolą się nań jedna za drugą wśród przepychanek , pisków i moich mało skutecznych połajanek. Ostatnio jej walory odnotowała także i Dżuma, zakradła się z lewej flanki , zaskakując śpiącą tam smacznie i niczego niespodziewającą się Finlandię.

Przestraszona czekoladka wyskoczyła jak z procy , a wielce zadowolona bura paskuda ułożyła się starannie i z błogim wyrazem pyszczka zapadła w piernaty.
Dzisiejsze fotki są konsumpcyjne.
Przyniosłam dziewuchom pyszną zupę kalafiorową; Finlandia z Martinką dostały na podłodze , a ponieważ seniorki zalegały na mansardzie , zadałam sobie trud przyniesienia drabinki , wspięłam się i postawiłam spodeczek na górze , nie wylewając nawet kropli.
Na szyi mając przewieszony aparat , szykowałam się do zrobienia sympatycznej fotki pożywiających się zgodnie siostrzyczek. Ale panny za nic miały mój scenariusz i dokonały jego przeróbki. Nim zdążyłam mrugnąć okiem , nastąpiła szybka wymiana ciosów , panny z łapami wylądowały w spodku z zupą a zupa poza nim . To co zostało sisters zagarniały , szuflując pod siebie co gęstsze i brodząc wśród resztek. Każda też usiłowała przyciągnąć do siebie naczynie z całą mocą uchwytu silnej łapy.
Znoooowuż czeka mnie sprzątanie ta górze, choć nie chce mi się okrutnie i nieśmiało rozważam zaniechanie . „Zanim stęchnie , to długo jeszcze…”!
Przeciąganie miseczki

By
unipaks at 2010-05-17
