ol. pisze:Ona jeszcze długo tam z Wami będzie, choć nieuchwytna...
Jest stale - ciekawie kiedy będę mogła kupić sałatę nie myśląc o niej, zakochanej do szaleństwa w zielonych listkach

. Ale powoli tępy ból zmienia się w ciepłe, dobre wspomnienia...
Znalazłam w aparacie jej ostatnie zdjęcie - bardzo białoszowskie, bo nie jest ona bohaterką ujęcia, tylko przebiega, przemyka - zawsze jednocześnie w centrum i na obrzeżach akcji
A tu zdjęcie bez zasłaniającego Nevinusia - Leia z zimnym łokciem i ssący kciuk Stefan, czyli relaks według kolorowych

(polecam powiększenie, bo na miniaturce nie widać uroków)
I już z dwuszczurkowego stadka:




Leiutek stanowczo nie lubi pozować, co odbija się na jakości jej zdjęć (a potem będzie foch, że wyszła niekorzystnie

)
Czy widziecie to co ja? Miejsce na Białosza

...?

Misie powoli zapełniają puste miejsca, choć wyraźnie brak spoiwa, którym zawsze był Nevinek.

Leia zajęła już miejsce na wybiegu, w którym przesiadywał Białosz czekając na moje głaski, teraz ona naleśniczy się pod dłonią

. Od odejścia małej są tak miziaste i przytulaśne, że zastanawiam się, czy tak odczuwają smutek po nadwornym iskaczu, czy może nie dawałam im ostatnio wystarczająco czasu i uwagi by zauważyć, jak się zmieniły

Ciągle tyle się działo, a Nevinuś był na pierwszym miejscu ze względu na zdrówko, ale też i moje wieczne poczucie, że ma tylko mnie...
Teraz wrócił czas na lubiane przez misie głaskanie na hamaczkach i przysypianie ze mną w kocu, na co nie było mozliwości ze względu na białoszowską ostrą końcówkę

.
Brak mi jej bardzo, ale też staram się nacieszyć słodziakami ile wlezie.