Strona 53 z 293

Re: moje szczupaki kochane

: sob maja 22, 2010 12:05 am
autor: unipaks
alken pisze:58 sekunda- Herman wpycha Pistolowy zadek do pudełka z ziemią ;D
zapomniałam napisać , że też mnie to zachwyciło :D
Misiu...hmm .. no cóż ...
Kocham Misia. :-*
To znaczy , Misia też 8)

Re: moje szczupaki kochane

: ndz maja 23, 2010 6:23 pm
autor: ol.
nie ma już z nami Pistola

niech Ci szumi las, dziecinko
i wybacz

Re: moje szczupaki kochane

: ndz maja 23, 2010 6:25 pm
autor: klimejszyn
jej, tak mi przykro.... :'(
trzymaj się.

Re: moje szczupaki kochane

: ndz maja 23, 2010 11:30 pm
autor: unipaks
Pistol... szczupaczku kochany, jak to możliwe ..? :(
ogromnie mi przykro :'( :'(

Re: moje szczupaki kochane

: pn maja 24, 2010 7:58 am
autor: Nue
Jak to się stało???
Tak bardzo, bardzo mi przykro, ol. :( Wiem, jak boli, kiedy odchodzi ogonek.
Trzymaj się :-*

[*]

Re: moje szczupaki kochane

: pn maja 24, 2010 9:07 am
autor: alken
:'( Pistolku grubaśna moja dupko, czemu ???

Re: moje szczupaki kochane

: pn maja 24, 2010 9:23 am
autor: Ogoniasta
Nie spodziewałam się takich wiadomości odwiedzając szczupakowy temat... :'(
Jak to? Pistolku...??? :'(

Bardzo mi przykro ol. Trzymaj się :( :-*

Re: moje szczupaki kochane

: pn maja 24, 2010 9:53 am
autor: Nue
Już wiem, doczytałam w innym wątku. Przykra sprawa. Biedny Pistolek :( :'(
To nie była standardowa sytuacja, a Ty zrobiłaś, co tylko mogłaś, ol. Ściskamy mocno, trzymaj się!

Re: moje szczupaki kochane

: pn maja 24, 2010 10:34 am
autor: *Delilah*
Pistolku... <'> :-*


Zdaję sobie sprawę, że żadne słowa nie ukoją bólu, w takiej sytuacji,
ale Ol. nie wyrzucaj sobie...tych minut, zrobiłaś co mogłaś...czasem nie można zmienić zapisanego biegu wydarzeń.
Przytulam Szczupakowo.

Re: moje szczupaki kochane

: pn maja 24, 2010 12:01 pm
autor: sssouzie
[*] Pistolku malutki ...
jak ja bardzo wiem ol, co czujesz :'(

Re: moje szczupaki kochane

: pn maja 24, 2010 8:35 pm
autor: ol.
Dziękuję Wam wszystkim

rzeczywiście nie podlinkwałam: wszystko działo się w tym temacie http://www.szczury.org/viewtopic.php?f=11&t=12558

Wiem, że gdybanie nie ma już sensu, ale trudno wyrzucić z pamięci te ostatnie chwile.
Śmierć, która przyszła była czarna i cuchnąca. Dobę tonął z tą smolistą mazią w ustach, w przełyku, wszędzie. Trudno o tym pisać, ale tak było...
Wśród wszystkich rzeczy, które przychodzą do głowy, że można było zrobić, najbardziej nie daje spokoju ta ostatnia - najmniejszy gest, którego nie uczyniłam dla Pistola. Chciał wyjść w tych ostatnich chwilach, być może już wtedy się dławił, a ja patrzyłam w jego błyszczące oczy w mroku koszyka i nie widziałam w nich desperacji.
Także wcześniej, kiedy chciał wychodzić w pociągu. Oprócz obawy, że na zewnątrz będzie się stresował jeszcze bardziej, powstrzymywała mnie prozaiczna i dosyć niska pobudka: wiedziałam, że mnie umaże, mdląca woń rozniesie się wokół, a to i tak go nie uspokoi, będzie chciał dalej iść. Uciec od siebie samego.
I tonął sam w czarnej mazi, kiedy byłam tuż obok.

Pomijając kwestie medyczne, czy na tym etapie można było jeszcze cokolwiek zrobić*, zabrakło tego jedynego ludzkiego gestu który leżał w moich możliwościach, a którego nie zrobiłam. Mógł odejść przytulony do do mnie, a nie do najdalszej ściany kosza. To jest rozdzierające.

* długo nad tym myślałam i sądzę dziś, że nie, że w niedzielę było już za późno, można można było odessać wydzielinę, oddalić ten moment, ale potem co ? – stresujące badanie, ryzyko perforacji w każdej chwili, operacja na tak osłabionym organizmie ? działania farmakologiczne ? - w stanie w jakim był przedłużyłyby tylko agonię; koniec końców stanęłoby na ostatecznym rozwiązaniu, a on cierpiałby jeszcze przez te wszystkie zabiegi;
mogę być w błędzie, ale chyba nie; w sobotę w rękach superfachowca może byłaby jakaś szansa..., ale nie dałam rady







Mój, wiecznie zezujący w stronę jedzenia, albo zezujący na potencjalnych złodziei jedzenia. Pistol :)

Za kilka dni skończyłby rok. Kiedy xxx przekazywała mi go uprzedziła, żeby uważać na palce – nie ugryzł mnie, ani wtedy ani potem. Po raz pierwszy i jedyny - miesiąc temu, kiedy broniąc mu wiercić kolejną dziurę w tapczanie targałam za wystający tyłeczek – przerwał swoje poczynania, odwrócił się i złapał na tyle mocno, żeby dać do zrozumienia, że nie staje się między Pistolem a gąbką. Wyglądał jak ciepła kluska, ale miał swój charakter ^-^

Kumoszek Misia, zmora Dżuma, Pistol sznurkolubny, Pistol nadźródełkowy ...

Te wszystkie wspomnienia są, wrócą niedługo i mam nadzieję, że tylko one zostaną oraz to, że Pistol spoczywa teraz w żywicznym lesie.

Re: moje szczupaki kochane

: pn maja 24, 2010 8:47 pm
autor: Paul_Julian
Ol , byłas obok , nie mógł się przytulić, ale wiedzial, ze jesteś obok. Przecież trudno jest ocenić , ze "to już " , ze to "teraz będzie ten ostatni buziak i przytulenie".
Może gdzieś tam w chmurkach spotka moją Pati ? Tez miała duzego guza , i tez dostała ode mnie głaski i krótkie drapanko i dałem ją pani doktor na operację. Też gdybym wiedział, ze to ostatni raz ...

Chciałas dobrze i zrobiłas co mogłaś. Tak to już jest, ze człowiek rozpamiętuje wszystko, każdy swój najmniejszy gest , co mógł zrobic , czego nie zrobił... Co by było gdyby ...

Za szybko .... :(

Re: moje szczupaki kochane

: pn maja 24, 2010 8:50 pm
autor: manianera
Przeczytałam i łzy same pociekły... Ta historia i Twoja reakcja tylko pokazują jak bardzo był Ci bliski, jak kochany - niczego więcej nie mógł chcieć.
[*], śpij Pistolku...

Re: moje szczupaki kochane

: pn maja 24, 2010 8:51 pm
autor: Akka
Ol. bardzo bardzo współczuje :( przeczytałam historie choroby, i jestem przerażona, coraz gorzej się dzieje na forum, i przykro patrzeć na te wszystkie odchodzące duszyczki... Trzymaj się Ol. i pamiętaj że jesteśmy z Tobą, nie powinnaś rozpamiętywać i wyrzucać sobie, bo to los ostatnio płata nam takie okrutne figle :(

Re: moje szczupaki kochane

: pn maja 24, 2010 9:02 pm
autor: ol.
ja to wiem, ale co zrobić ? czasami trzeba to powiedzieć, nie szukając pocieszenia, tylko powiedzieć

a odpowiadając jeszcze w tamtym temacie - tak, jakąś otuchą było to, że ktoś tam był po drugiej stronie łącza, ktoś kogo to obchodziło i kto dobrze nam życzył