Wogole jak Wam opisze moja podroz i wszystko co mnie w jej czasie spotkalo to lol. No wiec 5min przed wyjsciem z domu wsadzilam chlopakow do transporterka i byl spokoj. Nie wiedzieli co sie dzieje, ale ogolnie siedzieli spokojnie. W samochodzie tez cisza, pozniej na peronie to samo. Podzszedl w pewnym momencie jakis maly chlopaczek z babcia zeby zajrzec co to tam niucha co jakis czas i babcia zaciesza " o jakie slodkie chomiczki", na co ja, ze to szczury. Mina babci bezcenna
![Cheesy :D](./images/smilies/cheesy.gif)
Wsiadamy do pociagu, wlaze na to moje wyro na samej gorze i ok. Szczurki dalej czekaja co dalej, no wiec zgodnie z obietnica otwieram transporter, zeby sie chlopaki troche zrelaksowali i leze sobie z nimi. Myslalam, ze beda zesrani siedziec w transporterku, a oni tymczasem wybrali sie na zwiedzanie. No to poczekalam ok 1h i mysle sobie no dobra czas isc spac. Zapedzam ich do srodka, zamykam, a oni nieeeeee i drapia, ale popukalam w siatke i niby ok. Nie minelo 30min Janusz (mlodszy) zaczyna walczyc z zamkiem. No to znowu popukalam i chce spac, a tu nagle chrobotanie. No to patrze, a ta pipa mala zaczyna gryzc. No to znowu pukam, ale im bardziej pukam tym bardziej on gryzie i po chwili mamy dziure. No to ja panika, bo przeciez co teraz. Odwrocilam ich w strone sciany, zeby mnie nie widzieli i wydawalo sie, ze sie uspokoil. No to znowu probuje zasnac i nagle sruuu i Janusz jest juz u mnie na klacie. Wiec budze meza i pokazuje mu, ze szczur wygryzl dziure w wejsciu. Kminimy i w koncu docisnelam do sciany to wejscie tak, ze szczur sie nie przecisnie. I znowu chce zasnac, ale nieeeeee, bo przeciez transporter ma drugie wejscie. I juz po chwili druga siatka byla dziurawa. I sie zaczelo. Ludzie co ja pzrezylam z tymi cholerami to masakra. Nie wyspana, zdenerwowana, siku mi sie chcialo, a tu sie okazuje, ze nie ma jak zamknac szczurow w transporterze. Ja leze i panikuje, a oni lataja zadowoleni po calym wyrku, piszcza, sikaja i jakby tego bylo malo dostali takiego rozwolnienia, ze doslownie wszystko tonelo w szczurzej kupie i byl taki smrod, ze balam sie, ze mnie zaraz wywala z tego przedzialu. Walczylam z nimi do 6 rano, po czym dalam ich mezowi, bo juz nie mialam sily otwierac oczu. Maz chwile z nimi powalczyl i w koncu zasneli, ale w otwratym transporterze. Przy wysiadaniu bylo juz lepiej, bo na szczesie jeszcze czuja sie zdezorientowani na dworzu, wiec droga do domu poszla w miare sprawnie, ale transporter sluzy teraz jako sypialnia, bo do niczego innego sie juz nie nadaje. Maz byl taki wsciekly, ze powiedzial, ze jak sprowadze do domu chocby jednego szczura wiecej to mnie z nim do piwnicy wywali. Poprostu taki koszmar to byl, ze nie wiem nawet gdzie popelnilam blad. Na pewno kupilam zly transporter, teraz zmaierzam kupic taki plastikowy, do ktorego wloze kuwete, kocyk i szamke, zamykany z gory i odporny na zeby szczurow.