Re: Pawłowe szczursieny
: ndz wrz 04, 2011 7:43 pm
Tak, to Soranek, ma ciemny nochalek.
A dzisiaj sprzatałem w klatce , brzdące latały. Wracam, a Sorana nie ma .. Hmm .... Po krótkich poszukiwaniach odnalazł sie pod łózkiem. Ładnie , a ja za chwilę muszę wyjśc do miasta na spotkanie.
Więc posiedziałem szeleszcząc dropsami, a Soran wybiegał i niemal juz był przy pudelku, ale nie dawał się zgarnąc. W końcu w jakimś momencie go chwyciłem i trzymam. Oczywiscie, zaraz sie wysmyknął, chwyciłem drugi raz, a tu jak sie nie odwinie i zatopił zęby w mojej lewej ręce. Tak między kciukiem i palcem wskazującym i glamdzi. A ja tu w pół sekundy muszę podjąc decyzję. Albo go puszczam , on wbiega pod łózko i nastepne godziny spedzam na kolejnych mini dziabach i próbie wyciagniecia go stamtąd . Albo go trzymam i szybko do klatki.
Wybrałem drugą opcję. Myk do klatki, zdązyłem jeszce tam wrzucic dropsy , zasunąc drzwiczki. Krew zachlapała dywan, plecak, biurko, rozejrzałem sie za chusteczką . Najblizszą znalazłem w smietniku, w miarę czystą , bo papierowymi scierałem wodę z mokrej kuwety.
No i tak sobie siedziałem na łózku, walcząc z zawrotami głowy. Ruszylem palcami-ok. No to teraz - do chirurga czy na spotkanie ? Luknąłem na ślady po dziabach. Dziura. Nie rozcięcie. Dziura na niecały centymetr, za to chlapie.
Pózniej zdołalem przyciąc włosy, umyć je , zakleiłem plastrami i polazłem na miasto.
Sorankowi dałem dropsa i herbatnika. Żal mi go, bo tą jedną akcją zepsułem tak dużo
Już podchodził na wybiegu do dropsów.
Jak wróciłem po kilku godzinach to przybiegł po herbatniczki. Oczywiscie cały czas dostawał głaski i przeprosiny ( Kredka na nim lezała i łypala groznie i dostałem ostroznego dziaba w palec)
Człowiek głupi jest jednak.
A dzisiaj sprzatałem w klatce , brzdące latały. Wracam, a Sorana nie ma .. Hmm .... Po krótkich poszukiwaniach odnalazł sie pod łózkiem. Ładnie , a ja za chwilę muszę wyjśc do miasta na spotkanie.
Więc posiedziałem szeleszcząc dropsami, a Soran wybiegał i niemal juz był przy pudelku, ale nie dawał się zgarnąc. W końcu w jakimś momencie go chwyciłem i trzymam. Oczywiscie, zaraz sie wysmyknął, chwyciłem drugi raz, a tu jak sie nie odwinie i zatopił zęby w mojej lewej ręce. Tak między kciukiem i palcem wskazującym i glamdzi. A ja tu w pół sekundy muszę podjąc decyzję. Albo go puszczam , on wbiega pod łózko i nastepne godziny spedzam na kolejnych mini dziabach i próbie wyciagniecia go stamtąd . Albo go trzymam i szybko do klatki.
Wybrałem drugą opcję. Myk do klatki, zdązyłem jeszce tam wrzucic dropsy , zasunąc drzwiczki. Krew zachlapała dywan, plecak, biurko, rozejrzałem sie za chusteczką . Najblizszą znalazłem w smietniku, w miarę czystą , bo papierowymi scierałem wodę z mokrej kuwety.
No i tak sobie siedziałem na łózku, walcząc z zawrotami głowy. Ruszylem palcami-ok. No to teraz - do chirurga czy na spotkanie ? Luknąłem na ślady po dziabach. Dziura. Nie rozcięcie. Dziura na niecały centymetr, za to chlapie.
Pózniej zdołalem przyciąc włosy, umyć je , zakleiłem plastrami i polazłem na miasto.
Sorankowi dałem dropsa i herbatnika. Żal mi go, bo tą jedną akcją zepsułem tak dużo

Jak wróciłem po kilku godzinach to przybiegł po herbatniczki. Oczywiscie cały czas dostawał głaski i przeprosiny ( Kredka na nim lezała i łypala groznie i dostałem ostroznego dziaba w palec)
Człowiek głupi jest jednak.