Nila, jak na kota z lasu jest przesłodka

... Nie spodziewałam się.
Nila przybłąkała się do Pani, która nie miała możliwości dać jej DT w domu ... Dlatego ostatni czas mieszkała w lesie ale przychodziła na karmienie, głaski i była u weterynarza. Jak dowiedziałam się o kocie z lasu, miałam obawy że może być troszkę trudna.... ale już po pierwszej nocy rozwiała wszystkie moje wątpliwości

.
Wczorajszy wieczór spędziła raczej za/pod meblami ... Nie była specjalnie płochliwa, ale kiedy nie miała ochoty do nikogo podchodzić, wolała się schować. Już w nocy, jak się obudziłam, widziałam że śpi na pufie bezpośrednio dostawionej przy łóżku .... Tak subtelnie zbliżyła się do człowieka

.
Rano, jak tylko zobaczyła ze się obudziłam ... zwlekła mnie z wielkim wrzaskiem i pretensją do kuchni ... BO JAK TO!? MISKI PUSTE!!
Widać po niej, że mieszkała już w domu. Umie korzystać z kuwety ... i <tu mówię serio> umie mówić zrozumiale dla człowieka! Mąż jak zwykle dziś przestawił pufkę na której spała, sobie pod nogi

... Został skrzyczany i KAZAŁA mu oddać ją na miejsce. Niby "miał miał" a jednak każdy widzi o co jej chodzi ... oddał pufę i od razu poszła na niej spać

.
Nila pomimo obciętych uszu, złamanego ogona ( raczej nie w ostatnim czasie ) oraz niewiadomego pochodzenia skrzywienia na łapce, nie boi się ręki. Nie jest ślepo ufna i bardzo pilnuje żeby nie wejść nikomu pod nogi ... średnio chce się zadawać z moją córką, więc może mieszkała już z dzieckiem którego nie polubiła, ale również nie przejawia oznak panicznego lęku.
To mądry, spokojny kot i wierzę, że szybko się zaaklimatyzuje u nas.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wcale nie planowałam mieć kota

. Zapytana o pilny DT, obiecałam że zapytam męża ... wiedząc że się nie zgodzi ..... ale zapytałam, bo obiecałam.
Mąż początkowo kategorycznie odmówił ... Pojęczał, postękał, ponarzekał .... W końcu zgodził się jak powiedziałam "przecież wiesz jak mi na nich zależy "... Naburmuszony odpuścił.
Gdy już przemyślał w co się wpakował, powrócił do tematu:
- NA ILE!?
- Nie wiem. Aż znajdzie dom ... a jak nie znajdzie, to za jakiś czas pewnie pojedzie do Warszawy tam go szukać.
- To znaczy na ile?
- Jak się szybko oswoi, to nie długo. Im będzie milsza i bardziej kochana, tym szybciej ktoś ją pokocha.
<tutaj mnie zabił>
- O nie! Jak już odwalę czarną robotę i oswoję kota z lasu i ten kot będzie miły i kochany to nie oddam nikomu! Niech sobie sami oswajają jak mają go oddawać gdzieś.
Koniec historii .. Zabita do dziś nie wiem co powiedzieć.
A kotka ma u nas zapewniony DS.


Tia... pierwsze co się jej spodobało, to drapanie moich mebli

.

Tutaj widać obcięte uszka kotki.



