dzieci uczą się większości rzeczy naśladując dorosłych - taka prawda. jeżeli dorośli [rodzice] odzywają się do siebie miło, szanują nawzajem swoje zdanie, umieją pójść na kompromis, a jeśli się pokłócą, nawet okropnie, umieją się pogodzić, to dziecko niejako wchłonie to w siebie i również nauczy się dobrych zachowań - do pewnego stopnia, bo przychodzi etap "szarpania więzów" i sprawdzania, na ile sobie można wobec rodziców pozwolić
a dzieci lubią tez pomagać. jak dziecko widzi, że mama sprząta, nieraz też chce [ja się rwałam np do odkurzania

] i dobrze wtedy pozwolić mu sobie pomóc, choćby efekt końcowy był gorszy od wyjściowego, jeśli pomaga baaardzo małe dziecko... ale ono wtedy jakby od zarania życia wie, że pranie nie robi się samo [jak pomoże włożyć rzeczy do pralki i nasypać proszku na przykład], albo że kurze trzeba zetrzeć, żeby zniknęły, wtedy po prostu wie, że dom nie kręci się sam, tylko ktoś wkłada w to trud. dla wielu dzieci oczywiste jest, że w domu jest porządek, posiłki i czyste ubrania [dla mnie np było oczywiste]. t tymczasem wiemy wszystkie że to nie takie proste, a udział dziecka w pracach domowych [choćby minimalny, i raczej dobrowolny, nagrodzony pochwałą i doceniony] sprawi, że będzie uważało za oczywiste, że pranie, czystość i posiłki same się nie tworzą
takie ja mam wnioski póki co....
szczególnie jak słucham opowieści koleżanki, która ma 16 miesięcznego synka. on aktualnie jak widzi, że ona myje zęby, to tez pędzi, domaga się swojej szczoteczki i też czyści swoje całkiem sam. nieudolnie, ale ona mu pozwala, żeby ufał we własne siły i że umie być samodzielny.
to ja chyba mam podobne nastawienie :]
zalbi: opowiadasz okropne historie
ania: ogon ma 12 lat, jeszcze ma czas załapać lepsze teorie wychowania
czerwona: napisałam ci długą odpowiedź, dałam wyślij i wtedy forum na chwilę padło... w każdym razie pisałam o dalekiej drodze między spaniem z dzieckiem w łóżku, a rodzicami w sypialni na parterze, podczas gdy pokój dziecka jest na piętrze...... nie musi spać ze mną, bylebym była w zasięgu wzroku, nie tylko słuchu [jak wrzaśnie].
pamiętam, że najlepiej spałam wśród ludzi i dźwięków. przy rozmowach, telewizorze, muzyce. ciszy się bałam. do dziś robi mi się błogo i sennie na koncertach

chodzi raczej o wciąganie dziecka w życie domu a nie o separowanie go w osobnym łóżeczku, w osobnym pokoju, i oczekiwania, że dziecko będzie grzeczne - a nie spokojne.