Re: Moje panieneczki - pożegnaliśmy Czarnuszkę
: pn cze 16, 2014 9:50 pm
Ale się tu zagotowało 
No bo tak: plan był taki, że dwa maluchy. No bo, żeby jeden nie był sam, miał się z kim bawić i nie zbierał bęcek od starych ciotek
co same już nie pamiętają, jakie były upierdliwe
No ale wczoraj zaczęłam się już konkretnie rozglądać, trafiłam na nasz tutejszy chat i deal ubił się błyskawicznie, a było tak: paczam, Noovaa reklamuje malce. Zapytałam, skąd ma malce, a na to Maszka, że ma taką szczurcię 3-4 miesiące, fantastyczna, a nikt nie chce (no mnie tak powiedzieć, jak planuję doszczurzanie)... no to zapytałam, czy jest jaki ogon do kompletu - ano jest, i super się składa, bo malutka jest do kompletu i bardzo przywiązana do większej. Mówię mężu, a on: no, bierzemy, bierzemy. No i super. A on za chwilę: eeej, ale miały być 2 maluchi!!! Paczam ja na niego... to jak to, 3 szczuriny wziąć? A on robi słodkie oczy, usta w ciup...
No i w tenże sposób realizujemy myśl Nooveej rzuconą tak o, w powietrze, żebym od Maszki te dwie i jedną od niej... no i tak właśnie będzie 
Ja też już odwykłam od wariatów małych, które 30 razy pod rząd wspinają się na rurkę, na regał, czort wie, gdzie jeszcze, ale kurczę, wesoło wtedy było
Liw i Tula ok. roku przestały włazić na rurkę, i tylko tyle się zmieniło do czasu stadnej depresji. Tula to wieczny dzieciak, Liw też sobie nie żałowała szaleństw, mam nadzieję, że przy malcach się rozruszają troszkę i radość znów zagości na pysiu Liwci. Zabrałam ją dziś do kuchni na jakiegoś smakołyka, bo sama nie przychodzi - to zwiała w podskokach i wróciła do sputnika na biurko. Tula ku mojemu zaskoczeniu szybciej doszła do siebie, Pączek też (ona zawsze jednak troszkę z boku, z Liw związana najbardziej), ale widząc Liwię, też jakoś przysiadają. Ona jest teraz alfą, zresztą to było do przewidzenia, zawsze była tuż za Kluseczką i w nieszczęściu przejęła dowodzenie. Co ciekawe, teraz Pączek chyba już uznaje zwierzchnictwo, 2 dni temu widziałam, jak się coś zakotłowało pierwszy raz od miesięcy, po czym Pąk zamiast kozaczyć, spitulała 
Czarnuś byłaby zachwycona takim doszczurzeniem
Jej można by po prostu dorzucić do klatki, była najłagodniejszym stworzeniem, z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia 

No bo tak: plan był taki, że dwa maluchy. No bo, żeby jeden nie był sam, miał się z kim bawić i nie zbierał bęcek od starych ciotek




Ja też już odwykłam od wariatów małych, które 30 razy pod rząd wspinają się na rurkę, na regał, czort wie, gdzie jeszcze, ale kurczę, wesoło wtedy było


Czarnuś byłaby zachwycona takim doszczurzeniem

