Udało mi się nawiązać kontakt z dr Wojtyś, jej wstępne szacunki są bardziej optymistyczne niż przedwczorajsze, ale oczywiście nie powie nic pewnego bez obejrzenia zdjęcia. A na to wciąż czekam

.
Mam nadzieję, że jutro przyjdzie, bo jak nie to potem weekend...
Strasznie żałuję, że tak długo zwlekaliśmy z tym zdjęciem, od kiedy przecież wszyscy powtarzali, że może mieć decydujące znaczenie /
Odmienna mi też "się wydaje" i też próbuję wydusić coś sensownego z tych okruchów informacji, które posiadam na temat szczurzych sercowych przypadłości.
Czytałam już ten artykuł na rat guide, który podajesz Nakasha. Typowo o małych sercach tam nie piszą, raczej o powiększonych w wyniku choroby. Jednak przemyślawszy rzecz, wydaje mi sie, że wielkość sama w sobie nie jest tutaj aż tak istotna, bardziej motoryka tego serca - fakt, że działa ono w warunkach ciągłego przeciążenia - co może doprowadzić do takich samych przerostów jakie dotykają prawidłowej wielkości organy. Małe serce też może być przerośnięte, albo może mieć niedomykające się zastawki. A to wszystko kardiomiopatie, które można leczyć - tak jak wskazano w artykule !
Wiadomo, że małego serca się nie wyleczy, nie powiększy się go, to oczywiste i szaleństwem byłoby tego od kogoś wymagać, ale małe chore serce (choćby było chore z powodu swoich rozmiarów) jest po prostu chorym sercem, któremu można pomóc, prawda ?
To tylko moje dyletanckie rozumowanie, ale przecież to szokująco małe serce spełnia swoja rolę już od 10-11 miesięcy życia Barucha, spełnia tak żarliwie, jak tylko je stać !
Nie jest więc zupełnie dysfunkcjnalne !
jeszcze
to czekanie teraz, kiedy leczenie jest prawie że na wyciągnięcie ręki...
Baruszek jest nadal żywy, ale słabo je

. Kiedy objąć go ręką czuć jak się to "mikroskopijne", niechciane przez nikogo serce tłucze po całej klatce piersiowej.
każdy dzień się liczy, a teraz nadeszły takie duszne - ciężkie dla sercowców

.
Listonosza jutro będę wypatrywać jak nigdy dotąd.