Muszę przyznać... Nie ogarnęła mnie rozpacz. Tęsknię za nim, ale... dożył ładnego wieku. Wąglik miał 2 lata, 3 miesiące, 13 dni. Z rodzeństwa została tylko najbardziej chorowita siostrzyczka, która została u nenufar. Znalazłam go leżącego, nieco wyciągniętego, z łapkami stulonymi przy pyszczku. Wyglądał, jakby spał, i tylko można było mu tego życzyć. Swego czasu bałam się, że po którymś pogorszeniu będzie tylko gorzej i będę musiała podejmować decyzję, której bym nie chciała... Wybrał sam, wśród przyjaciół. Jak można innej śmierci sobie życzyć, niż przytulonym do ciepłego futerka przyjaciela "od zawsze"?
Mikrob jakby nie rozumiał. Mam wrażenie, że nie dotarło, dlaczego zabrałam jego kumpla, dlaczego on taki zimny i sztywny. Skacze po klatce po swojemu, jakby nie wiedział, że on nie wróci, i jakby nadal miał 3 miesiące...
Za to Piksel, pilnujący ich, stał się innym szczurem. Wzięty na ręce wisiał bezwładnie, łapami powłóczy, tylko lekko polizał mnie po palcach - "kocham, ale tak mi smutno..." pierwszy raz widzę taką kompletną, dogłębną rozpacz, o tyle szokującą, że odnosiłam wrażenie, że Piksel w ogóle rzadko zauważa obecność czarnucha... Z tego wszystkiego... Przedwczoraj był zdrowy szczur, dziś ma zapalenie płuc.
Wczoraj bardziej rozpaczą napełniał mnie widok PIksela właśnie - ciężko pracującego bokami, ewidentnie załamanego. Charkot, który usłyszałam w płucach, nie powinien spowodować takiego jego stanu. On leżał mi na dłoni na plecach, łeb wiszący do tyłu, nieobecny! Niby patrzył i reagował, ale... Dostał antybiotyk, podsuwałam smakołyki, a szczur ze swojej warty zejść nie chce - pilnował miejsca, w którym leżał Wąglik...
Wieczorem się polepszyło, a gdy zaczął jeść, ośmieliłam się wypuścić nieco wstrzymanego powietrza z płuc.
Jego odejścia nie byłabym w stanie przetrwać, nie zaraz po Wągliku, który swoje przecież przeżył, nie mojego Piksela, ledwo rocznego!
A teraz to, co należy się Wąglikowi - kilka słów i wspomnień.
Wąglik i Wirus byli "drugi i trzeci", ale w pewnym sensie bardziej moi niż Speedy. Przyjechały dwie piskałki, przerośnięte myszy, zbyt zajęte, by zauważyć moją obecność...
Wąglik - lizawka. Wąglikowe kukadełko.
[/quote]
Tandem dwuszczurzy, tak zubożały po odejściu Wirusa...
Wąglik był uroczym stworzeniem, zarazem bardziej śmialym od brata, ale zawsze wolącym przemykać gdzies pod ścianą, gdy tamten potrafił roznaleśniczyć się na środku pokoju... Okaz zdrowia do samego końca, z niegasnącą iskierką wesołości i ciekawości świata. Zawsze czujny, wyprostowany, mistrz stójek, jako pierwszy z bratem wypuścił się z łóżka na pokój, kończąc erę "łóżkową"...
A także wieczny obiekt perwersji Mikroba i Wąglika, główny bohater filmików zatytułowanych "szczurze porno"
http://www.youtube.com/watch?v=vxkJ1R0F ... e=youtu.be http://www.youtube.com/watch?v=iSuHZPJu ... SiG_WH4gK2
Po kastracji i osiągnięciu wieku dorosłego, Wąglik uznał, że jestem najlepszym przyjacielem. Wiecznie dreptający za moimi nogami, lizawka tuląca się do boku...
zostaliśmy my, sami, bez niego
...a gdzieś po drugiej stronie tęczy w podskokach wpadły na siebie dwa drobne, czarne, szczurze ciałka. Drobnoustroje znów razem, ramię w ramię pobiegną, by wrócić potem do jednego hamaczka.