Przedstawiamy oficjalnie
Tina (duża)
Czika (średnia)
Alutka (maluśka)

Dziewczynki dziś już o wiele bardziej wyluzowane - Tina wychodzi, łazi po mnie, zwiedza mnie pod szlafrokiem, swobodnie wychodzi z klatki. Bardzo nami zainteresowana

Alutka biega jak strzała, zeżarła całego kurczaka, którego im zaniosłam, i za każdym razem, kiedy usiłuję zrobić coś w klatce, włazi mi do rękawa

Czasem ucieka od ręki, ale nie ze strachu, po prostu, jak to mała szczurza dziewuszka - nie ma czasu!

Bardzo jest ciekawska i przedsiębiorcza

Czikunia jest najbardziej nieśmiała, nie wychodzi jeszcze z klatki, patrzy tylko zaciekawiona. Poskubie przyjaźnie palec, kiedy chcę ją pogłaskać, ale zaraz idzie do Tiny, przy niej czuje się najbezpieczniej. Nie panikuje, nie drze się ani nic takiego, po prostu potrzebuje czasu

No chyba, że mam coś do żarcia









margot1408 pisze:Powinno być łatwiej, pisałaś chyba kiedyś, że Liw po sterylce przestała zaczepiać gości pachnących innymi szczurami?...
Taaa... tylko nie dodałam później, że czas promocji po sterylce się skończył

Teraz Liw udziabie każdego gościa, nawet, jeśli nie ma on zwierząt

Po sterylkach jednak ustały ciągłe kopaniny z Pączkiem i drobne sprzeczki zdarzyły się dosłownie ze 2 razy
margot1408 pisze:No i dziewczyny są bogatsze w doświadczenia z poprzedniego łączenia, w końcu przecież dopasowały się z outsiderką Pączkiem. Na pewno nie masz trzech następnych Pączków (chociaż Maleńtas jakoś tak z opisu mi ją przypomina

).
Ja bym dała najpierw najstarszą na pożarcie, bo małe to jakoś tak szkoda

Chociaż mała agutka może się też podlizać ciotkom i będzie miała 4 mamy
Hm, ja się nie obawiam, że nowe dziewczęta to Pączki - ja się obawiam Pączka

Sama nigdy nikogo nie atakowała, natomiast jako atak odbiera podchodzenie do niej i reaguje kłapaniem zębami (swojego stada to już oczywiście nie dotyczy), zakapior jeden. A bankowo nowe będą obwąchiwać, zaczepiać, maluchy będą skakać (maluśka usiłuje przewracać dużą, więc ten

) Po Liw i Tuli raczej nie spodziewam się niczego złego, Pączka przyjęły miło, kłopoty zaczęły się, kiedy Pąk kazała im spadać na drzewo
Tula się nie interesuje małymi, Liw jakoś... wczoraj tylko tyle, co pisałam, dziś poszła na chwilę poniuchać pod drzwiami sypialni, a potem poniuchała mnie, już bez afro. I tyle. Kurczę, jak w sypialni mieszkała Pączek, to całe delegacje warowały pod drzwiami, tudzież broiły, żeby mnie ściągnąć. Jakoś zupełnie się nie zachowują, jakby były inne ogonki w domu. Trochę natomiast ożywiły się w sensie ogólnym. Trochę, czyli na chwilę - przybiegły dziś do kuchni żulić o coś dobrego. Już dawno się to nie zdarza... a, no i przywitały się ze mną jak wróciłam z pracy - może jednak wyczuły "konkurencję"

bo rytuały powitalne dawno odpuściły

Pączek po moim powrocie od maluchów długo i z zaciekawieniem łaziła po mnie i niuchała, ale nie jeżyła się ani nie wściekała. Na koniec kłapnęła zębami za rękaw

Mam nadzieję, że chciała go tylko przytrzymać
